W stołecznym Sądzie Okręgowym miała dziś odbyć się rozprawa dziennikarza śledczego, Witolda Gadowskiego, w procesie, który wytoczył mu niemiecko-szwajcarski koncern medialny Ringier Axel Springer.
Gadowski sądzony za prawdę o Niemcach ⬇ pic.twitter.com/gUJ4jEHy8n
— Już tu byłem.💯BAT (@XXXXXXX00128902) 23 listopada 2018
RAS zarzuca Gadowskiemu naruszenie dóbr osobistych, żąda przeprosin oraz odszkodowania. W budynku sądu pojawiło się kilkadziesiąt osób, aby wesprzeć publicystę. Wówczas okazało się, że rozprawa została odwołana, a sąd podjął tę decyzję z powodów bezpieczeństwa. Zgromadzeni nie zmieściliby się w niewielkiej sali przygotowanej na rozprawę. Zgromadzeni odśpiewali "Rotę" oraz hymn narodowy.
"Jestem niezwykle wzruszony, jestem wdzięczny Polakom. Wierzę w Polskę i Polaków. Widzę, że przychodzą zwykli normalni ludzie, a nie działacze polityczni, pisowscy czy platformersi, ale zwykli Polacy, którzy po prostu bronią sprawy. Dzięki wam czuję siłę do walki przeciwko wszystkim, którzy Polsce szkodzą"- podkreślił Gadowski.
"Wreszcie w Polsce ktoś musi powiedzieć stop wobec cenzury, która zaczyna się rozprzestrzeniać, cenzury finansowej, którą stosują niemieckie koncerny chcąc zamknąć usta naprawdę historyczną. I ja mówię stop. Sądzę, że od tej dzisiejszej akcji rozpocznie się prawdziwy proces repolonizacji(...) Jesteśmy w Warszawie, a Warszawa to miasto niepokorne, więc Berlin jeszcze musi się dużo nauczyć"-przekonywał dziennikarz przed rozprawą.
Witold Gadowski wyraził nadzieję, że zwycięzy sprawiedliwość i wolność słowa, którą w tej chwili próbuje mu ograniczyć niemiecki koncern medialny.
"Idę do polskiego sądu wierząc, że wierzę w polską praworządność i w polskie prawo. Nie jesteśmy w Berlinie. Idę, żeby zwyciężyć mając rację i sprawić, że niemieckie koncerny zrobią przynajmniej pół kroku w tym co dzieje się na polskim rynku. Jesteśmy w Polsce!"- powiedział publicysta.
yenn/Twitter, Fronda.pl