Fronda.pl: Dziś mija dziesiąta rocznica śmierci płk.Ryszarda Kuklińskiego. Za sprawą wchodzącego właśnie do kin filmu Władysława Pasikowskiego „Jack Strong” w Polsce na nowo rozgorzała dyskusja na temat działalności pułkownika. Jedni uważają go za bohatera, inni za zdrajcę, a jak Pan ocenia tę postać?

Gen. Roman Polko, były dowódca GROM, był wiceszef BBN: Jestem oburzony nagonką, w której prym wiodą byli esbecy. Oni przecież umacniali ten ustrój i do dziś symbolizują wszystko, co w nim było najgorszego. Wypowiadający się w wolnym mediach płk. Makowiecki ma wystawiać płk. Kuklińskiemu świadectwo moralności?! Człowiek, który pracował w 11. wydziale, zajmującym się zwalczaniem opozycji?! Trudno w tym wypadku nie zgodzić się nawet z redaktorem Tomaszem Lisem, który w „Newsweeku” wyraźnie podkreśla, że płk. Kukliński walczył o wolną Polskę. Niestety, ta wolna Polska wielu generałów gloryfikowała. Dawnych esbeków, którzy prześladowali opozycję nobilitowała do nominacji generalskich, a w przypadku płk. Kuklińskiego mamy różne zahamowania przed wyróżnieniem...

Dla Pana płk. Kukliński był bohaterem?

Dla mnie jest to rzeczywiście postać trudna, jak Konrad Wallenrod, człowiek rozdarty wewnętrznie. Ale nie zapominajmy, że płk. Kukliński zdradził żony ani Ojczyzny, tylko sojusz ze Związkiem Radzieckim. Tak właśnie patrzę na całą złożoność postaci płk. Kuklińskiego. Zdradził system, z którym walczyliśmy, który mocno nas wiązał, który powodował, że po II wojnie światowej trudno było czuć się jak w wolnym kraju.

Pojawiają się jednak głosy, że nie można uznać płk. Kuklińskiego za bohatera, bo przecież złamał przysięgę wojskową, a przysięga to w końcu przysięga. Jak Pan to ocenia?

Przecież ta przysięga była przekleństwem! Nie przypadkiem w wolnej Polsce, jedną z pierwszych zmian, jakie wprowadzono, była zmiana przysięgi wojskowej. Jakkolwiek na to nie patrzeć, dziś nie składamy przysięgi na wierność Stanom Zjednoczonym i NATO, ale przysięgamy wierność Ojczyźnie, nie wskazując w tej przysiędze na żaden sojusz cz poddańczą zależność. Ta przysięga sama w sobie nie była godna tego, by w jakikolwiek sposób ją celebrować. Tak naprawdę, należało się wstydzić, że się taką przysięgę składało. W tamtych czasach nie było jednak takiej możliwości, by bez niej wstąpić do armii i nabywać umiejętności wojskowe. Płk. Kukliński wykorzystał to dla dobra Ojczyzny, nie po to, żeby umacniać reżim, który nie dał nam niczego dobrego, zmarnował nam jedynie czas, kiedy mogliśmy budować naszą rzeczywistość i być naprawdę w Europie. Dziś jesteśmy wolni, ale te lata zniewolenia po II wojnie światowej to był czas zmarnowany. Chwała takim ludziom, jak płk. Kukliński, że w sytuacji, kiedy jednak mogli żyć swobodnie i wygodnie w tamtym ustroju (przecież Kukliński był wysoko postawiony w strukturach państwa), zdecydowali się na to, by poświęcić swoje życie i karierę w walce o wolną Ojczyznę.

Wczoraj Paweł Kowal zaproponował, by przemianować Aleję Armii Ludowej w Warszawie na Aleję Płk. Kuklińskiego – to Pańskim zdaniem dobry pomysł? Co możemy zrobić, aby odkłamać krążące na temat tej postaci mity? Film „Jack Strong” na pewno sprawił, że zaczynamy o tym mówić, ale co zrobić, żeby godnie upamiętnić płk. Kuklińskiego?

Czasem politycy po to, by zaistnieć podejmują działania dość populistyczne, które mogą bardziej szkodzić, niż pomagać sprawie. Stawianie płk. Kuklińskiego w kontrze do Armii Ludowej uważam za niepotrzebne. Nie mam jednak najmniejszych wątpliwości co do tego, że płk. Kuklińskiego trzeba uhonorować – potrzebujemy dobrych wzorców, bohaterów. Przecież potrafimy utrzymywać front walki o pozbycie się np. pomnika „czterech śpiących”. Postać płk. Kuklińskiego zasługuje na uznanie, wyróżnienie. Niestety, po II wojnie światowej bardziej hołubimy byłych esbeków niż człowieka, który w rzeczywisty sposób przyczynił się do tego, żeby nasza Ojczyzna była wolna i niepodległa. Jestem za tym, żeby jego imieniem nazywać ulice, skwery. To raczej będzie musiało wychodzić z oddolnej inicjatywy, warto ją podjąć. Mam nadzieję, że prędzej czy później płk. Kukliński zostanie upamiętniony. Pytanie tylko, ile na to będziemy czekać. Czy tak samo, jak czekamy na godne upamiętnienie ofiar katastrofy smoleńskiej? Niestety, ludzie zasługujący na nasze uznanie częściej są cenieni za granicą niż w Polsce, choć działali przede wszystkim dla dobra naszej Ojczyzny.

Rozm. MBW