Wniosek o zwołanie komisji złożył wiceprzewodniczący Stanisław Piotrowicz z PiS. Jego zdaniem omówienia wymagały nie tylko doniesienia prasowe o wykryciu substancji na próbkach wraku, ale i zachowanie prokuratury bezpośrednio po ujawnieniu tej informacji.

 

- Rolą prokuratora nie jest uspokajanie opinii publicznej, ale rzetelne informowanie - powiedział poseł. Parlamentarzysta zwrócił uwagę na fakt, że ustalenia biegłych musiały być szczególnej wagi, skoro prokurator generalny uznał za stosowne poinformować o nich premiera.

 

W imieniu prokuratury głos zabrał naczelny prokurator wojskowy płk Jerzy Artymiak. - Stanowczo twierdzę, że prokuratorzy przedstawiali ustalenia śledztwa w sposób rzetelny i prawdziwy. Każde zdanie było konsultowane z biegłymi – oświadczył. Artymiak, podobnie jak podczas konferencji z 30 października, twierdził, że choć użyte w Smoleńsku urządzenia zareagowały pozytywnie, to jednak te wyniki nie są jednoznaczne z wykryciem materiałów wybuchowych w tym trotylu i nitrogliceryny.

 

- Używano spektrometrów do przesiewowego badania. Nie stwierdzili trotylu ani nitrogliceryny, nie mieli nawet narzędzi by to stwierdzić Detektory są wykorzystywane do wstępnych testów przesiewowych, a w wyniku takich testu wybiera się dopiero próbki do badań - przekonywał prokurator.

 

Artymiak powtarzał, że o wykryciu materiałów wybuchowych będzie można wyrokować dopiero po przeprowadzeniu szczegółowej analizy wszystkich próbek, które potrwają kilka miesięcy. Zapewnił też że urządzenia reagują podobnie przy natrafieniu na substancje takie jak pasta do butów, detergenty, czy nawet wędliny.

 

- To red. Gmyz miał rację - a nie wy - mówiąc, że detektory wskazały też m.in. trotyl - powiedział poseł Mariusz Kamiński (PiS), odnosząc się do słów prokuratora. - Nie mieliście prawa tego ukrywać przed opinią publiczną - dodał parlamentarzysta.

 

Prawdziwe poruszenie wywołały jednak słowa zaproszonego na posiedzenie komisji Jana Bokszczanina – producenta spektrometrów używanych przez biegłych prokuratury w Smoleńsku.

 

- Nie mogę się zgodzić, że jeżeli urządzenie pokazuje, że są to jony trotylu – to są to jony również innych substancji – stwierdził Bokszczanin. - Jeżeli to urządzenie wskazuje, że był to trotyl, to prawdopodobieństwo, że to nie był trotyl – jest bliskie zeru. Jak ten trotyl tam trafił – to już nie moja sprawa. Jeżeli to urządzenia wykazały obecność trotylu, to znaczy ten trotyl tam był – oświadczył kategorycznie Bokszczanin.

 

AM/wPolityce.pl/PAP