To naturalne, że w związki z atakami Hamasu na miasta Izraela opinia publiczna skupia się na fizycznym bezpieczeństwie tego kraju. Jednak ogromne zagrożenia dla Tel Awiwu czyhają także gdzie indziej – pisze Barak Mendelsohn na łamach „Foreign Affairs”.
Mendelsohn przypomina, że po morderstwie trzech izraelskich chłopców wybuchła prawdziwa kampania nienawiści przeciwko Palestyńczykom. Rozmaite ekstremistyczne, nacjonalistyczne i mesjanistyczne ugrupowania nawoływały do radykalnej i szybkiej odpowiedzi na przemoc. Ze skutkiem: na ulicach zaczęto atakować niewinnych muzułmanów, a wreszcie porwano i żywcem spalono palestyńskiego nastolatka.
Ten akt wyjątkowego bestialstwa sprowokował głosy surowego potępienia ze strony władz Izraela, w tym Benjamina Netanjahu. Jednak zdaniem Mendelsohna eskalacja przemocy na ulicach izraelskich miast pokazuje, jak wielką siłę mają dziś ekstremistyczne ugrupowania, które są w stanie poderwać obywateli do aktów przemocy.
Zdaniem analityka nie może to zaskakiwać: kombinacja rasizmu i fanatyzmu prezentowanych przez politycznych radykałów wkrada się od wielu lat do elit politycznych. Ekstremistyczni mesjaniści już od 45 lat lobbują na rzecz bardzo ostrej polityki terytorialnej i sprzeciwiają się ustępstwom na rzecz muzułmanów. Rząd przez długi czas akceptował istnienie takich ruchów – i dziś płaci za to izraelska demokracja.
Według Mendelsohna ekstremiści zasiadają dziś w administracji państwowej i w armii. Wojsko coraz bardziej opiera się na młodzieży, która kieruje się radykalnymi motywacjami religijnymi. Rządowi będzie bardzo trudno uporać się z szerokimi wpływami mesjańskich ekstremistów i rasistów. Według Mendelsohna jest to jeszcze możliwe, bo wciąż duża część izraelskich opinii publicznej nie popiera radykalnych postulatów.
Jednak obecna sytuacja, w której rakiety Hamasu latają nad miastami Izraela, sprzyja właśnie ekstremistom – uważa Mendelsohn. To wielkie wyzwanie dla rządu Izraela, który musi uchronić swój kraj przed radykalnymi ideologiami.
pac/foreign affairs