Spośród funkcjonariuszy, który dopuszczali się zbrodni na Żołnierzach Wyklętych, tylko nieliczni zostali skazani. Sądy nie chcą karać tych bandytów - mówił Jacek Pawłowicz, dyrektor Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL w Warszawie.

Zdaniem dyrektora, dobrze się stało, że w Polsce ogłoszono Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych i z roku na rok widać, iż Polacy coraz więcej wiedzą na temat historii wyklętych.

Święto, które obchodzimy 1 marca zostało przez Polaków przyjęte, zaakceptowane. Wiele środowisk w Polsce na nie czekało. Żołnierze Wyklęci odchodzą od nas. W tej chwili w Warszawie jest kilkanaście osób, które możemy uznać za Żołnierzy Wyklętych. To bardzo mało - mówił Pawłowicz na antenie Polskiego Radia 24.

Jak podkreślił Pawłowicz, nadal w społeczeństwie są osoby, które boją się mówić o swojej pięknej historii, pomimo, że można ich uznawać za prawdziwych bohaterów.

To są osoby, które przeszły piekło UB. Łamano im palce, ręce, nogi; nadziewano je na nogę od stołka. To osoby, którym miażdżono jądra. Niestety są takie środowiska, które nadal na Żołnierzy Wyklętych patrzą jak na bandytów. Praktycznie żaden funkcjonariusz, który dopuszczał się zbrodni na Żołnierzach Wyklętych nie został rozliczony. To przede wszystkim funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa. Tylko nieliczni zostali skazani. Sądy nie chcą skazywać tych bandytów. Mamy sędziów i prokuratorów, którzy prawie w białych rękawiczkach dopuszczali się zbrodni na polskich patriotach. Mamy tu przykład Stefana Michnika - podsumował dyrektor muzeum.

mor/PR24/Fronda.pl