Paweł Chmielewski, portal Fronda.pl: Zastępca prokuratora generalnego ocenił, że wybór dwóch sędziów Trybunału Konstytucyjnego dokonany przez Platformę Obywatelską niejako awansem, nie jest zgodny z prawem. Sądzi pan poseł, że sam Trybunał orzekając w tej sprawie za kilka dni weźmie opinię prokuratury generalnej pod uwagę?
Jacek Żalek: Chciałbym, by sędziowie Trybunału Konstytucyjnego byli wolni od zobowiązań politycznych. Obawiam się jednak, że niezawisłość, którą sędziowie są winni i którą deklarowali w momencie ślubowania jest wystawiona na próbę.
Skąd te wątpliwości?
Część sędziów zaangażowała się w prace legislacyjne. Stawia to pod wielkim znakiem zapytania ich rzetelność. Skoro sędzia Trybunału orzeka o zgodności ustawy z konstytucją, to nie powinien brać udziału w pracach legislacyjnych. Mam wrażenie, że od jakiegoś czasu upolitycznienie Trybunału przejawia się między innymi tym, że organ ten stara się być trzecią izbą, ponad Sejmem i Senatem.
Także obecna opozycja zarzuca Prawu i Sprawiedliwości upolitycznianie Trybunału i chęć wykorzystania go jako instrumentu, obsadzenia własnymi ludźmi.
To tak, jakby zarzucać lekarzowi, który niesie pomoc pacjentowi poszkodowanemu w wypadku, że skoro go opatruje to ponosi odpowiedzialność za jego skutki. Media nie interesowały się problemem Trybunału, gdy Prawo i Sprawiedliwość jeszcze jako opozycja mówiło o zamachu na fundamentalne zasady państwa prawa. A przecież to koalicja PO-PSL wybrała „na zaś” sędziów Trybunału. Wyboru dokonano w październiku, choć kadencja sędziów upływa dopiero w grudniu. Kierując się tą logiką PO mogło wybierać sędziów do roku 2020 czy 2030. Stawianie zarzutów obecnej większości sejmowej, w związku z koniecznością uporządkowania tego stanu rzeczy, jest absurdem. Nie trzeba być specjalne przenikliwym, żeby ocenić wybór nadliczbowych sędziów jako zamach na polski porządek prawny, ale przede wszystkim działanie wbrew zdrowemu rozsądkowi. Podsumowując, jest pięć wakatów i trzeba je obsadzić.
Sprawa TK staje się punktem wyjścia oskarżania nowego rządu o ciągoty antydemokratyczne, i to nie tylko w Polsce, ale także za granicą. Przykładowo w (bez)ideowo bliskiej „Wyborczej” niemieckiej „Süddeutsche Zeitung” czytamy, że Prawo i Sprawiedliwość chce podeptać porządek demokratyczny i zawłaszczyć państwo. Jako, że nie ma w Sejmie większości konstytucyjnej, to chce to niejako nadrobić, kształtując TK podług własnego widzimisię. Jak odpowiedziałby pan poseł na taki zarzut?
Samodzielna większość Klubu Parlamentarnego PiS jest dzisiaj oczywista i nikogo chyba nie trzeba do tego przekonywać. Natomiast gdyby trybunał miał być trzecią izbą, która miałaby blokować wszystkie inicjatywy tylko dlatego, że 90 proc. jego składu zostało wybrane przez PO, to podważałoby to zaufanie do instytucji Trybunału Konstytucyjnego.
A co zrobi PiS, jeżeli 9. grudnia TK uzna przyjętą przez nowy Sejm nowelizację ustawy o TK za niezgodną z prawem?
Jeżeli Trybunał tak orzeknie, to przestanie funkcjonować, bo nie będzie mógł zebrać się w pełnym składzie. Trybunał pracuje w oparciu o 15 sędziów. Jeżeli nie będzie 15 sędziów, to nie będzie Trybunału w konstytucyjnym składzie.
TK musi więc zgodzić się na nowelizację, jeżeli chce w ogóle istnieć?
To nie jest kwestia „musi”. Trybunał jest od tego, by orzec, czy coś jest zgodne z konstytucją, czy nie. Konstytucja nie daje Trybunałowi możliwości tworzenia prawa. Trybunał ma orzekać, czy uchwalane prawo pozostaje w zgodzie z normami konstytucyjnymi. Niestety, kilka razy Trybunał uchybił swoim zadaniom. Uchylał się od rozpoznania sprawy, jak choćby w kwestii reprywatyzacji. Zależnie od składu orzekającego wydawał rożne rozstrzygnięcia na gruncie tego samego stanu prawnego. Zaskakiwał przychylnością wobec władzy i lekceważeniem spraw obywateli. Trybunał nie jest nieomylny. Sędziowie to często osoby z pierwszych stron gazet, które mają swoje poglądy. Jeżeli zostały wybrane z klucza partyjnego to trudno się dziwić, że kierują się później względami partyjnymi. Sędziowie Trybunału muszą dobrze rozważyć sytuację: jeżeli nie będzie w ogóle wybranych sędziów, wiarygodność tego organu będzie całkowicie podważona.
Po nowelizacji ustawy o TK w mediach lewicowo-liberalnych wybuchła prawdziwa histeria. Wieszczy się kres porządku demokratycznego i kres państwa prawa. Sądzi pan poseł, że to są protesty szczerze, że trafią gdzieś na podatny grunt? A może to tylko bezsilne okrzyki grupy ludzi, która nie potrafi pogodzić się z porażką polityczną popieranego przez siebie obozu politycznego?
Widać jak poważne są to zarzuty po zorganizowaniu jednej manifestacji w obronie "gwałconej" demokracji. W związku z tym, że nie było na tej demonstracji 15 osób, żartuje się, że trudno byłoby ją nawet uznać za nielegalne zgromadzenie. Histeria ma charakter wyłącznie medialny. Ludzie widzą, że Trybunał przestał spełniać rolę strażnika prawa. Stał się stróżem interesu najsilniejszych grup interesów. Najlepszym przykładem jest zgodę na odebranie milionom Polaków ich oszczędności emerytalnych, a odmówiono zgody na odebranie funkcjonariuszom SB ich przywileju emerytalnego. Dlatego wdowa po generale Kiszczaku dostaje 9000 zł emerytury, a zwykli Polacy mogą nie dostać się emerytur, bo pieniądze wyprowadzone z systemu OFE posłużyły do ratowania budżetu przed bankructwem w czasie kryzysu wywołanego rządami Platformy.
Powtórzę, Trybunał, kiedy nie jest strażnikiem prawa, staje się stróżem interesów najsilniejszych korporacji i grup. Polacy to widzą i nie mogą nadziwić się kuriozalnym orzeczeniom, na przykład o spółdzielniach mieszkaniowych. W tej sprawie odmówiono przedstawicielom narodu, ciału ustawodawczemu, możliwości ucywilizowania reliktu komunizmu. Dzisiaj np. status pokrzywdzonego w spółdzielni mieszkaniowej mają wyłącznie organy spółdzielni. Jeżeli spółdzielnia działa na szkodę swoich spółdzielców, to tylko jej organ, czyli odpowiedzialny za szkodę może korzystać z prawa przysługującego pokrzywdzonemu. A mieszkańcy spółdzielni, którzy ponoszą szkodę na swoim majątku, pozbawieni są jakiejkolwiek ochrony państwa. To są absurdy za które odpowiada Trybunał Konstytucyjny.
Sądzi więc pan poseł, że majdanu proklamowanego przez Tomasza Lisa w Warszawie nie będzie?
W związku z tym, że został on proklamowany jedynie przez polityków i dziennikarzy, to trudno się spodziewać masowego zaangażowania społecznego. Normalni ludzie mają inne problemy niż uwikłani politycznie działacze w mediach i urzędach. Polacy są zmęczeni ich cynizmem i nie traktują poważnie lamentu przegranego układu władzy.