Stażyści Lisa zatrudnieni na umowę zlecenie znaleźli dorsza wędzonego w rozliczeniach Andrzeja Dudy – całe 11 tysięcy złotych za przeloty samolotowe z trzech lat. Każde ściganie polityka, który sięgnie chociaż po jedną złotówkę Polaków powinno być pochwalone i objęte ponadpartyjną zasadą dogłębnej analizy. Gorzej gdy płatne pismaki władzy po wielomiesięcznej eksploracji kozaczego dołu wyjmują śmieszne papierki, które świadczą tylko i wyłącznie o głupocie i małości pismaków. Zacznijmy może od rzeczy podstawowej czyli prawa i poszczególnych artykułów, jasno definiujących stan faktyczny.
Co czytamy na stronie sejmowej, która powołuje się na ustawę z dnia 9 maja 1996 r. O WYKONYWANIU MANDATU POSŁA I SENATORA? Poseł ma prawo, na terenie kraju, do bezpłatnego przejazdu środkami publicznego transportu zbiorowego oraz przelotów w krajowym przewozie lotniczym, a także do bezpłatnych przejazdów środkami publicznej komunikacji miejskiej (art. 43 ust.1 ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora). Kwestię tę reguluje również rozporządzenie Ministra Infrastruktury z dnia 28 grudnia 2001 r. w sprawie trybu korzystania przez posłów i senatorów z bezpłatnych przejazdów i przelotów na terenie kraju, które wskazuje Polskie Linie Lotnicze LOT S.A. jako zapewniające przewóz posłów na trasach krajowych. W związku z powyższym Kancelaria Sejmu zawarła umowę z Polskimi Liniami Lotniczymi LOT S.A., które nie wyróżniają klasy biznes na przeloty krajowe. Ponadto Kancelaria Sejmu ma zawarte umowy ze SprintAir oraz ze spółką Eurolot. Źródło: strona sejmowa.
Krótko mówiąc poseł Andrzeja Duda w latach 2011, 2012 i 2013 zgodnie z prawem wydał śmieszną sumę 11 tysięcy (3666 zł przez rok) na przeloty krajowe, co każdy poseł ma zagwarantowane ustawowo. Dlaczego śmieszne. Ano dlatego:
- Donald Tusk w 2011 roku na domowe loty do Sopotu z kasy podatnika wydał 6 milionów złotych.
- Bogdan Borusewicz od 2007 do 2013 roku odbył ponad 700 lotów za kwotę 381 tysięcy zł.
- Radosław Sikorski na paliwo dla prywatnego samochodu wydał 80 tysięcy zł.
- Ewa Kopacz i świta na cztery przejazdy pociągiem wydali 9 tysięcy plus samolot, który poleciał za Pendolino do Gdańska za kilkaset tysięcy złotych.
Dla uzupełnienia kosztów ponoszonych przez podatników warto dodać, że za propagandową stertę nawozu pod tytułem „Tomasz Lis na żywo”, gdzie wielokrotnie łamano wszelkie możliwe standardy dziennikarstwa i normy moralne, Lis kasuje Publiczną Telewizję na 300 000 zł za każdy odcinek łajna, czyli 1 200 000 zł miesięcznie. Jeśli po październiku nie zobaczę jak tego rodzaju sprzedajni paszkwilanci, razem z żoną, wylatują na zbitą twarz z TVP i innych redakcji, to nie przejdzie mi przez gardło, że cokolwiek się zmieniło. Zmiana musi być widoczna i radykalna, a sprzątanie precyzyjne. Skompromitowani wyrobnicy mają przymierać z głodu i nie za swoje przekonania polityczne, których zresztą nie mają, ale za uprawianą prostytucję udającą dziennikarstwo. Dość takiego patologicznego stanu, w którym człowiek przyzwoity musi się bronić przed kalumniami „opluwacza”. Lis w przyzwoitym kraju byłby dziś w podręcznikach dziennikarstwa przedstawiany jako modelowy i instruktażowy wzorzec upodlenia zawodu. Każdy student dziennikarstwa powinien znać co najmniej trzy przykłady stoczenia się Lisa, żeby wiedzieć, co to znaczy być karykaturą dziennikarza i człowiekiem z półdupkami na szyi zamiast twarzy. Jeden z takich przykładów podaję. Poniższy paszkwil „dziennikarz” Tomasz Lis poświęcił mnie, proszę samemu zweryfikować, rzetelność i warsztat, a także ocenić, czy to jest upośledzenie, skundlenie, czy może kompilacja obu stanów.
Matka Kurka/ Piotr Wielgucki
za: kontrowersje.net