Jakie mamy narzędzia nacisku na Rosję, żeby oddała wrak Tupolewa?
Ciągle zapominamy, że Polska sama zrezygnowała z możliwości sprowadzenia wraku. Krótko po katastrofie z 10 kwietnia 2010 r. zostało podpisane trójstronne memorandum. Polski rząd był reprezentowany przez ministra Jerzego Millera, a Rosja przez ministra transportu. Trzecią stronę stanowił Międzypaństwowy Komitet Lotniczy, czyli MAK. W tej umowie międzynarodowej Polska stwierdziła, że będzie czekać na zwrot wraku do zakończenia śledztwa prowadzonego przez prokuraturę rosyjską. Mamy zatem do czynienia z sytuacją, kiedy rząd Polski poprzez umowę międzynarodową zrzekł się prawa do natychmiastowego zwrotu polskiej własności. Zgodnie z prawem międzynarodowym wrak jest oczywiście własnością rządu polskiego. Dotyczy go nawet przywilej nietykalności. Z takiego przywileju korzystają oddziały sił zbrojnych danego państwa na terytorium innego, o ile znajdują się tam za zgodą kraju przyjmującego. Samolot był wojskowy, zgodnie z zasadami międzynarodowego prawa lotniczego wrak powinien być objęty wspomnianym immunitetem. I powinien być zwrócony na każde żądanie strony polskiej. Natomiast strona polska zwyczajnie z tego zrezygnowała i uczyniła to poprzez umowę międzynarodową. I to jest ogromna odpowiedzialność ministra Millera.
Czy tę umowę da się cofnąć?
Nie ma takiej możliwości. Polska po prostu zrzekła się swojego prawa. Można się zastanawiać, co by się dało zrobić, czy Rosjanie chcą, czy nie chcą; czy działają z pozycji siły, czy z pozycji prawa. Jednak w tej sytuacji po prostu działają z pozycji prawa. Strona polska się na to zgodziła i wszystkie lamenty są już po czasie. Przypomnę, że państwo rosyjskie było w tamtym czasie wielkim przyjacielem rządu Donalda Tuska.
Krótko mówiąc, szanse na odzyskanie szczątków Tupolewa są zerowe.
Rosjanie mogą zacytować w każdej chwili porozumienie zawarte z rządem polskim. Zresztą cytują je, tylko media głównego nurtu o tym nie wspominają.
Polscy i zagraniczni eksperci wyjaśnili wiele okoliczności katastrofy, nie mając dostępu do wraku. Czy w tej sytuacji wrak jest nam jeszcze potrzebny?
Jest bardzo potrzebny. Wielokrotnie rozmawiałem ze specjalistami zajmującymi się badaniem katastrof lotniczych. Wskazywali, że cokolwiek by się z wrakiem działo i jakimkolwiek działaniom destrukcyjnym byłby poddawany, to mimo wszystko naprężenia mające miejsce podczas katastrofy zachowałyby się w elementach tego samolotu. Jeśli wspomnimy badanie jakichkolwiek katastrof lotniczych, to zawsze zaczyna się od wraku. Po Lockerbie złożono samolot z najmniejszych elemencików i znaleziono dowód wielkości połowy karty SIM do telefonu. Co się dzieje w tej chwili z wrakiem samolotu malezyjskiego lotu NH-17, który został strącony nad terytorium zajmowany przez rosyjskich separatystów na Ukrainie? Wrak nie dość, że został bardzo szybko przewieziony do Holandii, to jeszcze jak najszybciej go złożono i poddano bezpośrednim badaniom. W dodatku szczątki maszyny znajdowały się na terenie objętym działaniami wojennymi, więc odzyskano je w sytuacji o wiele trudniejszej niż w przypadku Smoleńska.