Na pytanie Roberta Mazurka, dlaczego walka o wolność aborcji ma dla Bratkowskiej tak wielkie znaczenie, feministka odpowiada: „Gdy kobieta jest w niechcianej ciąży, to wystarczająco trudna jest sama konieczność dokonania wyboru, podjęcia - jakkolwiek na to patrzeć - decyzji ostatecznej. Nie uważam, żeby to było dziecko, ale to jest potencjalny człowiek, jest to już jakieś życie”.
Dziennikarz zauważa, że skoro jest już „jakieś życie”, to decyduje się o czyimś życiu albo śmierci, na co Bratkowska zauważa, że jest to „potencjalny byt” i dodaje, że „do pewnego etapu to bardziej część ciała matki niż jakikolwiek odrębny podmiot”.
W rozmowie z Mazurkiem Bratkowska wychwala też komunizm jako "bardzo pozytywną, równościową ideologię". "Jestem komunistką, bo wierzę, że to najbardziej proludzki, humanitarny ustrój. Wolałabym żyć na Kubie niż w USA" – deklaruje feministka. Jej zdaniem komunizm nie ma na swoim koncie żadnych zbrodni, bo... nigdy i nigdzie go nie wprowadzono. Zbrodniczy jest natomiast kapitalizm, który "ma więcej ofiar".
MBW/Gosc.pl/Rzeczpospolita