„Przyjmując dyplom doktorski, wszyscy ludzie nauki zobowiązali się w uroczystej przysiędze dochowywać najwyższych standardów etycznych oraz przede wszystkim służyć prawdzie. W naszym przekonaniu w swoich ostatnich publicznych wypowiedziach pani prof. nadzw. dr hab. Krystyna Pawłowicz sprzeniewierzyła się temu naukowemu etosowi” - oznajmili naukowcy. Nie jest jednak jasne, w jaki to sposób prawdę naruszyły wypowiedzi prof. Pawłowicz. To raczej list naukowców służy rozpowszechnianiu nieprawdy. Jest bowiem faktem, że Anna Grodzka kobietą nie jest, i podobnie jest faktem, że związki partnerskie osób tej samej płci są jałowe z perspektywy społecznej. I nawet naukowcy powinni być w stanie się z tym zgodzić. Szczególnie, jeśli nad ideologię przedkładają służbę prawdzie.
Nie trzeba być specjalnie odkrywczym, by się domyśleć, że naukowcy są oburzeni także „wielokrotnym obrażaniem posłanki Grodzkiej”. Na czym ono polegało? Otóż na kwestionowaniu tego, że jest ona kobietą, czyli właśnie na obronie prawdy.
„W Polsce panuje wolność słowa. Na tę wolność czekaliśmy kilka dekad. Jednak dla naukowca granicą wolności słowa jest prawda. Pani prof. Pawłowicz tej prawdzie się sprzeniewierzyła. Swoim akademickim statusem wspiera kłamstwa na temat osób homoseksualnych i transpłciowych. Homoseksualizm został wykreślony z listy zaburzeń. Terapie "leczenia" homoseksualizmu zostały odrzucone przez świat naukowy. W świetle standardów naukowych niegodziwością jest podważanie identyfikacji płciowej osób transseksualnych” - oznajmili uczeni. I znowu pod mocnymi słowami kryje się pogarda „postępowych uczonych” dla prawdy. Niegodziwością jest bowiem udawanie, że Grodzka jest kobietą, gdy każdy, nawet najsłabszy genetyk może dowieść, że tak nie jest.
Ale w liście nie zabrakło, a jakże, złośliwości wobec prof. Pawłowicz, którą – w odróżenieniu od posłanki Grodzkiej – można obrażać do woli. „Nie wzywamy prof. Pawłowicz do opamiętania. Nie wierzymy w cuda. Wzywamy władze uczelni zatrudniającej prof. Pawłowicz, by upomniały swoją podwładną, wskazując choćby na zalecany przez Katechizm Kościoła katolickiego szacunek dla każdego człowieka, w tym osoby homoseksualnej czy transpłciowej” - napisali uczeni. A na koniec oznajmili, że „homofobia i transfobia to współczesna wersja przedwojennego polskiego antysemityzmu. Dziś żaden szanujący się uniwersytet nie dopuściłby, by jego profesor wypowiadał jawnie antysemickie, oszczercze tyrady. Mamy nadzieję, że już niedługo tak będzie z homofobią i transfobią”.
List podpisały takie tuzy polskiej nauki jak prof. Magdalena Środa, prof. Stanisław Obirek, porof. Małgorzata Fuszara, prof. Monika Płatek, prof. Marcin Król, czy dr Remigiusz Ryziński, a także kilkunastu magistrów i doktorów, którzy wyraźnie na walce z homofobią pragną zrobić karierę naukową.
TPT