Grzegorz Strzemecki: Konwencja jest piekielnie szkodliwa i niebezpieczna – i piekielnie jest słowem, które pasuje tu naprawdę świetnie.
Co to znaczy: „stereotypowy”?
Konwencja używa sformułowania „stereotypowy” w odniesieniu do zachowań kobiet i mężczyzn, które mają być wykorzeniane. Stereotypowość jest jednak kategorią niesłychanie nieokreśloną, to sprawa bardzo subiektywna. Wprowadzanie takiej kategorii jako kategorii prawnej jest absurdem. Wygląda na to, że chce się kogoś karać, bo nam nie odpowiada albo nam się nie podoba. To podwójny skandal. Nie można karać ani poddawać jakiejś reedukacji na podstawie zarzutu sformułowanego w tak nieokreślony sposób. Reedukacji możemy poddawać dopiero wówczas, jeśli jakieś działania nazwiemy przestępczymi. Tymczasem Konwencja twierdzi, że ktoś, kto jest stereotypowy, jest z definicji odpowiedzialny za przemoc wobec kobiet i przemoc w rodzinie. Po drugie nie wiadomo, co oznacza słowo „wykorzenienie” – to termin równie nieokreślony, jak „stereotypowość”. Mamy do czynienia z kompromitacją prawników, którzy zatwierdzali ten dokument. Widać wyraźnie, że ci ludzie czemuś służą, ale na pewno nie prawu rozumianemu we właściwy sposób.
Ukryta ofensywa ideologiczna
Jest oczywiste, że cała ta nieokreśloność ma służyć pewnej konkretnej interpretacji, która jest ukrywana. Interpretacja ta narzuca się ze względu na kontekst naszych czasów, działań rządu, wreszcie osoby, która ma się Konwencją zajmować. Polskie władze bez informowania o tym obywateli są w trakcie instalowania w kraju nowej po komunizmie ideologii – to ideologia gender-queer. Jej podstawą jest redefinicja człowieczeństwa w najbardziej podstawowym sensie. Człowiek nie ma być już kobietą albo mężczyzną; ma być bytem o labilnej seksualności, którą może subiektywnie i w dowolnym czasie zmieniać.
Jeżeli redefiniujemy małżeństwo i dopuszczamy do „małżeństw”, na przykład, dwóch mężczyzn, to likwidujemy podstawowe i oczywiste zakorzenienie małżeństwa w biologii. Małżeństwo, od strony obyczajowej, sakralnej i praktycznej, jest pewnym bytem, który sankcjonuje i formalizuje pewną biologiczną sytuację mężczyzny i kobiety, wiążących się przede wszystkim po to, by mieć potomstwo. Jest całkowitym absurdem nazywanie małżeństwem innych związków, które ludzie mogliby sobie zawierać. Wszystkie okoliczności wskazują, że pod pojęciem „stereotypowości” kryje się właśnie pragnienie wprowadzania ideologii gender-queer. Konwencją ma zajmować się przecież pani Fuszara, która jest zwolenniczką tej ideologii. Sama przyznaje, że to z jej inicjatywy w Instytucie Nauk Społecznych na Uniwersytecie Warszawskim powstało koło naukowe gender-queer. Trzeba do tego dodać, że rząd od kilku lat prowadzi szkolenia w zakresie teorii queer.
Totalitarna przemiana świata
Wszystko to świadczy o tym, że „stereotypowość” i „wykorzenianie” będą oznaczać promocję „niestereotypowych” zachowań seksualnych. Co więcej ta promocja ma odbywać się we wszystkich programach edukacyjnych na wszystkich poziomach nauczania. Mało tego: ma wychodzić poza system szkolnictwa i objąć też wszystkie instytucje związane z jakimkolwiek kształtowaniem postaw młodzieży. To podejście totalitarne – i wszystko to jest zapisane w Konwencji.
Sprowadzając rzecz do haseł wmawia nam się, że chodzi tu tylko o coś w rodzaju: „kobiety na traktory i w dyrektory”. Tymczasem jest inaczej. Konwencja nie chce zajmować się niestereotypowymi rolami zawodowymi czy większym równouprawnieniem w relacjach między mężem a żoną w obowiązkach domowych. To w istocie ofensywa, która ma zniszczyć fundament naszej cywilizacji i zbudować nowy świat. Teoretycy gender-queer mówią o tym otwarcie. Zachęcam do sięgnięcia po moją książkę „Gender – ideologia państwowa Rzeczypospolitej”. Oddaję w niej głos samym genderystom, którzy zapowiadają prawdziwą rewolucję. Trzeba przestrzec przed tym społeczeństwo. Tymczasem większość ludzi słysząc o konwencji przeciwko przemocy nie ma nic przeciwko i ją popiera. Problem polega na tym, że ta Konwencja nie jest wcale wymierzona w przemoc, ale ma wykorzeniać normalność w relacjach damsko-męskich, wprowadzać upiorną wizję człowieka, który jest wyzuty z płci, ma zaburzoną świadomość i tożsamość.
Posłowie nie unikną odpowiedzialności
Obywatelska Inicjatywa Rodzin przedstawiła skalę zagrożeń w liście do pani premier Ewy Kopacz oraz w liście do pana prezydenta Bronisława Komorowskiego, Marszałka Sejmu i szeregu innych osób. Chodzi o to, by posłowie mieli świadomość, za czym głosują. Nie będą mogli wykręcić się od odpowiedzialności. Jeżeli konwencja zostanie przegłosowana, wszystkie organizacje, które chcą bronić rodziny, czeka wielka praca. Trzeba pokazać społeczeństwu, za czym głosowali politycy, tak, by podczas kolejnych wyborów ludzie mogli zdecydować, czy chcą ich ponownie poprzeć. Większość Polaków, gdyby zobaczyła, co niesie ze sobą ideologia gender-queer którą szykują nam posłowie, odwróciłaby się z odrazą i obrzydzeniem. Musimy to pokazać, by ludzie wiedzieli, że w żadnym wypadku nie można poprzeć po raz drugi polityków, którzy głosowali za Konwencją. Bo ci, mówiąc krótko, chcą nas utopić w szambie.
Konwencja jest bezczelnym, iście bolszewickim kłamstwem
To, że Konwencja zajmuje się przemocą, jest wyłącznie listkiem figowym i całkowicie fałszywym pretekstem. Obrady nad konwencją rozpoczęto we wrześniu ubiegłego roku; rząd, nie mając pewności co do jej przegłosowania, wówczas odstąpił. Jednak w tym samym czasie w innej sejmowej komisji omawiano rządowe opracowanie na temat realizacji ustawy antyalkoholowej. Było w nim podane, że 63 proc. przypadków przemocy domowej, z którymi styka się w czasie interwencji policja, wynika z nadużywania alkoholu. Alkohol odpowiada też za 73 proc. gwałtów. Oznacza to, że to właśnie alkohol jest podstawową przyczyną przemocy domowej i przemocy wobec kobiet. Tak wynika z raportu złożonego przez ówczesnego premiera Donalda Tuska na ręce ówczesnej marszałek Sejmu, obecnej premier Ewy Kopacz. Tymczasem konwencja próbuje nam wmówić, że źródłem przemocy jest tradycyjna obyczajowość. To kompletna bzdura. Wykorzenienie tejże tradycyjnej obyczajowości, uwzględniającej szacunek wobec kobiet, będzie katastrofalne. Z raportu Agencji Praw Podstawowych Unii Europejskiej wynika, że Polska jest krajem, w którym przemoc wobec kobiet jest najniższa. To wszystko razem pokazuje, jak bezczelnym kłamstwem jest cała ta Konwencja. To skandaliczny dokument, ubrany w piękną nazwę.
Jakiś czas temu wpadł mi w ręce bolszewicki plakat z czasów wojny 1920 roku. Przedstawiono tam opasłego, polskiego "obszarnika" z batem nad polskim chłopem, który mozoli się przy pługu. Towarzyszy temu napis: „Chłopie, polski obszarnik chce zrobić z ciebie niewolnika”. Propagandziści sowieckiej armii, chcącej urządzić w Polsce rzeź, ostrzegają, są gotowi bronić uciskanego chłopa przed przemocą polskich "obszarników". Dzisiaj następcy ideowi tych ludzi chcą bronić polskich kobiet przed przemocą mężczyzn. To mniej więcej tak samo prawdziwe, jak ta propaganda z 1920 roku.
oprac. pac (tytuł oraz śródtytuły pochodzą od redakcji)