Ewa Kopacz dla Polaków ze Wschodu miłosierdzia nie ma. Co innego Afrykańczycy i Arabowie - tutaj tak, przyjmujemy, skoro Niemcy każą... Ale że Niemcom los Polaków z Ukrainy jest obojętny, to po co się starać?
„My, Polacy z Mariupola, nie mamy wygórowanych wymagań, jesteśmy gotowi pracować społecznie za bezpieczny dach nad głową i sprzątać ulice w razie potrzeby na terenie naszej historycznej Ojczyzny” – piszą Polacy z Mariupola w liście skierowanym do polskiego (?) rządu.
List cytuje częściowo portal kresy24.pl. Sprawa jest bardzo ważna, bo Polacy mieszkający na wschodzie Ukrainy są poważnie zagrożeni. Nie tylko ogromną biedą, ale także szaloną przestępczością - i wojną. Zupełnie tak, jak wielu migrantów z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu - a może nawet bardziej... Dla nich jednak, dla Polaków, Ewa Kopacz nie ma już miłosierdzia. To jasne: Niemcom to jest obojętne, więc po co się starać? Na nagrodę od mocodawcy i tak się nie zasłuży...
"Słuchając zapewnień, że Polska jest gotowa przyjąć setki uchodźców-Muzułmanów, ubolewamy, że dla nas – katolików, potomków represjonowanych Polaków, dzieci i wnuków przymusem wywiezionych przez NKWD z Podola i terenów byłej II RP na Donbas polskich żołnierzy, nauczycieli, urzędników, nie ma miejsca w naszej historycznej Ojczyźnie" - piszą w liście Polacy.
"My, Polacy z Mariupola, nie mamy wygórowanych wymagań, jesteśmy gotowi pracować społecznie za bezpieczny dach nad głową i sprzątać ulice w razie potrzeby na terenie naszej historycznej Ojczyzny" - dodają rozpaczliwie autorzy listu.
bjad