Jedną z rzeczy, która zaskoczyła obecnego lidera PJN było bardzo dobre przygotowanie władz rosyjskich. Niestety, nie ma on równie dobrego zdania o przygotowaniu strony polskiej.
"Rosjanie w ciągu paru godzin wykonali ogromną pracę przygotowawczą, ekspercką. Było naturalne, że Putin, jadąc na miejsce katastrofy, bierze z sobą byłego zastępcę ambasadora w Polsce, byłego ministra, wszystkich, którzy znają Polskę, ponieważ ich wiedza może się przydać. Po naszej stronie nie można było nawet ustalić szczegółów uroczystości żałobnych" - powiedział w rozmowie z Piotrem Legutką i Dobrosławem Rodziewiczem.
"Nikt nie wiedział, w jaki sposób, z jakim ceremoniałem przywozi się ciało głowy państwa z zagranicy po katastrofie. Polegaliśmy na intuicji" - dodaje.
Jednak zanim obecny lider PJN spotkał się z premierem Rosji, toczyły się rozmowy z innymi przedstawicielami władz. Jedną z osób był minister do spraw nadzwyczajnych Siergiej Szojgu. W rozmowie, która dotyczyła pierwszych ustaleń warunków wylotu trumny z ciałem prezydenta uczestniczyli także m.in. rzecznik rządu Paweł Graś, szef kancelarii premiera Tomasz Arabski oraz ambasador Tomasz Turowski.
"Początkowe ustalenia mówiły, że ciało Lecha Kaczyńskiego może opuścić Rosję w ciągu kilku godzin, po koniecznej sekcji zwłok. Po tych ustaleniach premier odleciał. Po czym straciliśmy z nim łączność, a tu wszystko jak w kalejdoskopie, bo po stronie rosyjskiej zaczęły się zmiany decyzji. Zadzwoniłem do arcybiskupa Kazimierza Nycza. Ustaliłem z nim, że wyjdzie po trumnę na lotnisko o 3 czy 4 w nocy, do Kurii Polowej do proboszcza Roberta Mokrzyckiego z prośbą o jakąś oprawę na lotnisku. A jakąś godzinę potem okazało się, że Putin nie zgadza się na realizację planu nocnego transportu trumny z prezydentem"- wspomina Paweł Kowal.
AM/Onet.pl