Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: Minister Mariusz Błaszczak w dość ostrych słowach wypowiedział się dziś na temat zamachów w Nicei. Szef MSWiA zaznaczył, że tego typu straszne wydarzenia są konsekwencją dziesiątek lat polityki multi-kulti i poprawności politycznej. Podobne słowa można było usłyszeć po zamachach w Brukseli czy Paryżu np. od gen. Romana Polko, ale również wielu ekspertów czy publicystów, którzy są zdania, że Europę gubi poprawność polityczna. Czy jako Europejczycy wpadliśmy w pułapkę „poprawności politycznej”?

Krystyna Grzybowska, (Tygodnik "wSieci"): Wydarzenia w Nicei dowodzą, że nasza cywilizacja jest na najlepszej drodze do samobójstwa. Trzeba pamiętać, że ludzie, którzy ostatnio dokonywali zamachów- i w Stanach Zjednoczonych, i w Europie, to nie są jacyś terroryści, którzy przybyli z obcego kraju, z kraju arabskiego. To są ludzie urodzeni i wychowani w tej właśnie cywilizacji: cywilizacji europejskiej. Nie wahają się dokonać zbrodni na niewinnych ludziach, żeby zaprotestować przeciwko tzw. europejskim wartościom, w których zostali wychowani, ale z którymi się nie zintegrowali. Cała ideologia multi kulti jest bowiem oszustwem i hipokryzją. Ci ludzie wychowali się w gettach podmiejskich, w bardzo złych warunkach. Byli przez cały czas traktowani z góry przez społeczeństwa, w których żyli, a także przez władze. Bez żadnych szans na wybicie się w tej europejskiej społeczności. Są zawiedzeni, a jednocześnie- wychowani w tradycji islamskiej- nienawidzą „tubylców” za ich europejskie wartości, które nie mają żadnego związku z wartościami wyznawanymi przez nich i przez ich rodziców. Jednocześnie mają techniczne możliwości „odegrania się”. Znają języki, ponieważ ich pokolenie mówi już w językach „tubylców”, ponadto dobrze opanowali technikę elektroniczną, mają wszystkie możliwości kontaktów, zarówno wewnątrz kraju, jak i międzynarodowych, więc także z Państwem Islamskim czy innymi organizacjami terrorystycznymi. Nawet jeśli przyjmiemy, że zamachowiec z Nicei działał całkiem indywidualnie, nie w imieniu jakiejkolwiek organizacji islamskiej, musimy wziąć pod uwagę jedną rzecz: w naszej europejskiej rzeczywistości rodzi się opór przeciwko naszym wartościom. I nie tylko chrześcijańskim, jak myślą różni poprawni politycznie bossowie. Także przeciwko tym tzw. „europejskim”. I w tym momencie powstaje pytanie: czy to samobójstwo, do którego dąży Europa, to realizacja jakiejś większej idei różnych władców planety: Rockefellerów czy Sorosów oraz sprzyjających im polityków i tzw. „lewactwa”, czy też jest to szaleństwo islamu, który w tej chwili atakuje Europę i chce powtórzyć historię z czasów osmańskich. Być może chodzi o to, że ci władcy współdziałają z islamistami, aby wykorzenić na naszym kontynencie, ale nie tylko, wartości chrześcijańskie, cywilizację europejską, jej tradycje i poczucie godności narodowej. Być może także i o to chodzi. W każdym razie nie pomogą ani „czarne”, ani „białe” marsze, zapalanie zniczy czy składanie wieńców, ponieważ przed nami jeszcze kolejne zamachy i kolejne ofiary, całkowicie niewinne, zaplątane w poprawność polityczną. „Wolność, Równość i Braterstwo” to hasło z czasów Rewolucji Francuskiej. A przecież wtedy też wymordowano „paru” ludzi. I to wszystko zaczyna się powtarzać, tyle że w dzisiejszych czasach dokonuje się za pomocą obcych rąk.

Jak uchronić Europę od tego zagrożenia? Walczyć? Pozostać przy graniu na fortepianie „Imagine” Johna Lennona czy rysowaniu serc kredą na chodnikach, podświetlaniu budynków flagami albo zmienianiu zdjęć profilowych na portalach społecznościowych?

Mieszkając w Europie, także poza Polską, nie widzę żadnego lekarstwa na to, co nam zagraża, poza jednym: powrotem do wartości chrześcijańskich. Obrona chrześcijaństwa, katolicyzmu, powrót do jakichkolwiek zasad. Po to tylko, aby nas szanowano. Nie szanuje się bowiem tego „zachodniego” luzu. Muzułmanie go wręcz nienawidzą. To są ludzie z innej religii, z innego kręgu kulturowego, wręcz z innego świata, niż nasz, europejski. W taki sposób zostali wychowani. Powrót do zasad i szacunek do tych zasad, wzbudziłby szacunek do Europejczyków również u muzułmanów. Nie możemy żyć wg zasady „Róbta co chceta”, ponieważ nie pasuje to do naszych tradycji.

Czy nie jest trochę tak, że odchodząc od wartości chrześcijańskich, okazując pogardę dla ludzkiego życia, liberalizując np. prawo do aborcji, eutanazji, kościoły przekształcając w kawiarnie i dyskoteki, niejako sami zapraszamy islamistów do ataków? Jak ci ludzie mają okazywać szacunek dla naszych wartości, naszego życia, skoro my sami tego nie szanujemy?

W tej chwili odchodzimy od wszystkich zasad i powiedziałabym, że wręcz zachęcamy ich do ataków. Zaczynamy być bardzo łatwą zdobyczą. W ramach multi kulti Francuzi zwieźli sobie obywateli byłych kolonii, Niemcy natomiast sprowadzili sobie Turków. Uznali, że w tym dobrobycie i wolności ci ludzie się zintegrują i będą się cieszyć z tego, że tu żyją. Ale jednocześnie potraktowano ich jako „innych” i w ten sposób traktuje się ich zresztą do dziś. Pokazuje to obrzydliwość tzw. multi kulti. Rzeczą odrażającą jest, że trzyma się tych ludzi w gettach i nie dopuszcza do karier, ponieważ są „gorsi”, a jednocześnie opowiada się, że jesteśmy cywilizacją tolerancji, miłości i innych tego typu pięknych pojęć. Jest to chore, jesteśmy w jakiś sposób zdemoralizowani i muzułmanie doskonale to widzą.

Wielokrotnie można też przeczytać w mediach, że nad uchodźcami czy też imigrantami nikt w żaden sposób nie panuje. Nikt ich nie sprawdza. A ci ludzie coraz częściej... Po prostu nie chcą być w Europie. Przemieszczają się po różnych krajach, może wracają do siebie, nikt nie ma nad nimi żadnej kontroli. Tymczasem Europa Zachodnia, szczególnie kanclerz Niemiec Angela Merkel, narzuca nam przyjmowanie uchodźców, jest mowa o karach finansowych. Jaki to ma cel, musimy tych ludzi trzymać tu siłą?

Trudno mi ocenić, czym kieruje się kanclerz Merkel. Może ma zamiar utworzyć „getta”, podobne do jednej z dzielnic Berlina, gdzie mieszkają obecnie sami Turcy, a do szkół chodzą tylko dzieci tureckie, bo innych dziś próżno tam szukać? Czy wyobraża sobie, że dla miliona ludzi, których do siebie przyjęła, utworzy getta? To w gruncie rzeczy świadczy jedynie o pogardzie dla tych ludzi. Choćby chcieli, nigdy się nie zintegrują. Ich trzecie i ostatnie pokolenie w żaden sposób nie integruje się z Europą. Ci młodzi ludzie nie mają pracy, włóczą się po wiedeńskich czy berlińskich ulicach i nadal traktowani są jak jakaś gorsza rasa. A powszechnie wiadomo, że my tu w Europie głosimy szacunek dla wszystkiego: wyznania, rasy, poglądów. Tymczasem rzeczywistość jest inna.

Czytając dziś wiadomości w Internecie, natknęłam się na nagłówek jednego z portali: „Nie minęła doba od zamachu, a minister Błaszczak już podsyca ksenofobiczne nastroje”. Wielu krytykuje też ustawę antyterrorystyczną. Mamy więc w ogóle nie walczyć z terroryzmem, udawać, że nas to nie dotyczy?

Z ustawą jak na razie nie zapoznałam się bliżej, dlatego wolałabym się na jej temat nie wypowiadać. Chciałabym jednak zwrócić uwagę na coś innego. Przed wiekami zatrzymaliśmy przecież osmański zalew Europy. Turcy najechali całą południową Europę, a Polska ich zatrzymała. Dzięki temu cieszyliśmy się ich wielkim szacunkiem. W czasie rozbiorów czekali w Stambule na polskiego ambasadora, którego przecież nie było. To wszystko jest jedynie sprawą zachowania zasad, szacunku do siebie samych, własnej kultury i tradycji. To absolutna podstawa dobrych stosunków za granicą. Warto przypomnieć, że mamy przecież swoich muzułmanów, Tatarów, którzy walczyli o niepodległość i czuli się związani z ojczyzną prawdziwej tolerancji. Tolerancji chrześcijańskiej, a nie poprawnej politycznie.

Mówi Pani o powrocie do wartości chrześcijańskich, a środowiska lewicowo-liberalne na to: „A przecież Jezus powiedział, że trzeba nadstawiać drugi policzek”, „Chrześcijaństwo to religia miłości”...

Takie wypowiedzi są cyniczne. Wiadomo, o co chodzi ludziom, którzy podnoszą taki argument. Tylko o to, że jako chrześcijanie powinniśmy natychmiast przyjąć milion imigrantów, bo „kochamy bliźniego swego jak siebie samego”. „Dobra, dobra”. To tak nie działa.