Spór o Trybunał Konstytucyjny zdaje się nie mieć końca. Frazesy o demontażu demokracji wykrzykiwane są tak często, że wszystkim nam chyba już zbrzydły. Dziś Prawo i Sprawiedliwość przedstawiło projekt nowelizacji ustawy o TK, która zasadniczo zmieni sposób pracy tej instytucji. Czy kryzys konstytucyjny zostanie wreszcie zażegnany? O komentarz do tej sprawy poprosiliśmy przez telefon Krzysztofa Wyszkowskiego.
***
Krzysztof Wyszkowski: Wdawanie się w problematykę ściśle prawniczą jest zawodne i nie na miarę wydarzeń. Z punktu widzenia samej litery prawa, która jednak bez ducha jest martwa, można bronić prezesa Rzeplińskiego i jego zespołu uformowanego w czasach rządu Platformy. Rzepliński próbuje zawracać Wisłę kijem. Dzięki ustawowemu przymiotowi ostateczności swoich wyroków Trybunał może stać się zaporą dla koniecznych przemian w państwie. Jest to obstrukcja, przy której obstają ludzie Platformy i inne partie reprezentujące układ Okrągłego Stołu. Te środowiska przez 25 lat układ konserwowały, korzystając z usankcjonowanego wówczas prawa do rozkradania Polski. Ludzie ci stali się odpowiednikami właścicieli PRL – można mówić o nich jako o właścicielach III RP, będącej w istocie PRL-bis, obsadzonej ludźmi Polskę rozkradającymi i chcącymi robić to nadal.
Tę sytuację można porównywać do sytuacji Sejmu Wielkiego zawiązanego w 1788 roku, którego dziełem była Konstytucja 3 maja. Podjęto wówczas narodowy wysiłek mający uratować Polskę. Współczesna sytuacja geopolityczna nie jest jakoś zasadniczo lepsza niż tamta. Wcale nie jest tak, że Polska jest na trwale zabezpieczona. Sojusze są zawsze zawodne, tak, jak zawodne okazały się w 1939 roku. Polska musi odzyskać siłę wewnętrzną i stać się zdolna do samoobrony. Tymczasem spadkobiercy Okrągłego Stołu to środowiska, które chcą polegać na siłach zewnętrznych. Uważają, że skoro Polska ma swoich przedstawicieli w Parlamencie Europejskim, to już nic nam nie grozi. Prawo i Sprawiedliwość bardzo słusznie dąży do wzmocnienia struktur i armii państwa, tak, by dać nam zdolność do samoobrony. Tylko wówczas Polska będzie szanowanym partnerem różnych aliansów, takich jak NATO. Bez własnej potencji obronnej, zarówno w sensie zdrowych struktur państwowych jak i w sensie militarnym, na takie zabezpieczenie zewnętrzne nie ma co liczyć.
Gdyby patrzeć na obecny spór z punktu widzenia martwej litery prawa, to można by poprzeć Henrykę Krzywonos. Jan Suchorzewski, płatny pachołek możnowładców, rzucał się przed uchwaleniem Konstytucji 3 maja pod nogi króla, krzycząc, że zabije własnego syna, ale nie pozwoli, by patrzył on na upadek wolności gwarantowanych przez Rzeczpospolitą i naszych „sojuszników” właśnie, Rosję i Prusy. Krzywonos jest na czele Platformy Obywatelskiej takim nowym Janem Suchorzewskim. Jest przedstawicielem tej strasznej polskiej choroby, w której fałszywi bohaterowie stają na czele fałszywych protestów. Korzyści z tego czerpią tylko wrogowie Polski.