Portal Fronda.pl: Kilka dni temu na naszym portalu ukazał się artykuł nt depresji. Autorka zasugerowała w nim, że w radzeniu sobie z tą chorobą kluczową rolę może odgrywać modlitwa. Jako Fronda.pl bynajmniej nie nawołujemy przez to do odstawienia leków jeżeli są one konieczne i opieraniu się wyłącznie na modlitwie. Chcielibyśmy natomiast zwrócić uwagę naszych Czytelników na rolę duchowości w walce z tą chorobą. Jakie znaczenie odgrywa tu modlitwa?
* Ks. dr Stanisław Tokarski: Depresja ma wiele odmian, od jakichś stanów przeddepresyjnych, do bardzo poważnych odmian klinicznych, gdzie oddziaływanie psychologiczne czy psychoterapeutyczne może być niewystarczające. Człowieka stanowią trzy podstawowe sfery: somatyczna, psychiczna i duchowa, które są wzajemnie powiązane. Zagrożenia, pewne deficyty czy trudności jakie człowiek przeżywa, mogą być bezpośrednio ulokowane w jednej z tych sfer i przenikać równocześnie te pozostałe. W związku z tym, także pomoc w obszarze jednej sfery może przynieść ulgę, przyspieszenie zdrowienia całemu człowiekowi. Jednak zasadniczo trudno byłoby przyznawać rację twierdzeniu, że osobie cierpiącej na depresję należy zalecać tylko modlitwę. Aby wprowadzić najwłaściwsze metody leczenia, trzeba najpierw rozpoznać źródło depresji. Jeżeli jej powodem są zakłócenia somatyczne, regulatory farmakologiczne bez wątpienia są potrzebne. Bywa też tak, że zakłócenia psychiczne wywołują oddźwięk somatyczny. Szacuje się że ok. 20 proc. przypadków depresji ma podłoże noogenne, wiążące się z zakłóceniami w sferze duchowej, w sferze wartości, egzystencjalnej - sensu życia, celu życia, relacji, etc. Osoby, których dotyczy ten rodzaj depresji, powinny zatem podjąć przede wszystkim pracę nad uporządkowaniem tej sfery swego życia. Modlitwa rozumiana jako forma pewnej kontemplacji, związanej z rozeznawaniem swojego stanu, szukaniem prawdy o sobie przed Bogiem ma wymiar terapeutyczny, ona na pewno będzie pomocna. Wsparciem w pozbywaniu się wewnętrznych konfliktów może być także kierownictwo duchowe. Natomiast w przypadku klasycznej depresji, pierwszym krokiem jest psychoterapia, drugim wspomaganie farmakologiczne, jeśli są to ostrzejsze postaci. Modlitwa może zatem wspomagać leczenie, natomiast trudno powiedzieć, żeby sama modlitwa błyskawicznie leczyła coś, co jest zakłócone w sferze psychicznej czy somatycznej bez wycofania tych zakłóceń. Dzięki modlitwie można często rozpoznać czynniki stresogenne. Pisma Ojców Kościoła czy pustelników świadczą o tym, że oni bardzo dobrze diagnozują różne stany, które byśmy dzisiaj nazywali depresyjnymi. Jednak, aby wyeliminować te zakłócenia, potrzebne są jeszcze inne działania.
Modlić możemy się oczywiście nie tylko o światło w rozeznaniu problemu, ale też i o inne dary Ducha Świętego. Jak należy rozpatrywać cuda uzdrowienia duchowego?
To, co porządkuje sferę duchową, wzmacnia pozostałe sfery, porządkuje, pomaga w przywróceniu harmonii w człowieku. Sens Słowa Bożego przynosi też nadzieję i oparcie. Na temat cudów uzdrowienia duchowego są różne opinie. Ja przyjmuję raczej założenie, że Pan Bóg nie przepada za cudami, bo na tyle cudownie stworzył człowieka, cudownie stworzył świat, cudownie stworzył naturę, że człowiek ma do dyspozycji wszystko, żeby być zdrowym, żeby żyć w harmonii, w dobrych relacjach, dobrze funkcjonować. Cudowne interwencje Boże w celu przywrócenia harmonii w człowieku, odbudowania psychiki czy organizmu, mogą dokonywać się przez tzw. zwykłe środki, poprzez leczenie czy różnoraką pomoc ze strony innych ludzi. Bałbym się takiego myślenia: „pomodlę się i będę miał cud”. Dziś działa mnóstwo różnego rodzaju „uzdrowicieli”, którzy próbują stosować jakieś magiczne praktyki, mające natychmiast zadziałać, bez wysiłku ze strony danego człowieka. Bardzo często bywa tak, że za pomocą jakiegoś efektownego oddziaływania psychologicznego następuje poprawa nastroju, co powoduje lepsze funkcjonowanie organizmu na kilka dni, czasem na takim „haju” człowiek się może rozwinąć i trwa to parę tygodni. Natomiast, jeżeli nie rozwiąże się przyczyn, problem wraca. Człowiek może tak biegać do jednego „uzdrowiciela” do drugiego, żeby się na chwilę czymś pokarmić.
Modlitwa ma wypraszać przede wszystkim światło do rozeznania problemu?
Pan Bóg może udzielić szczególnego światła, które nam pomoże rozeznać źródło problemu. Jeśli z tego światła skorzystamy, zaczynamy pracować nad swoim życiem aby je zmieniać, przywracać harmonię i przy okazji zdrowie. Za cuda należy uznać nie tylko nagłe, nadprzyrodzone zjawiska, bo szczególna interwencja Boża może się dokonywać dzięki współpracy z naszej strony. W życiu świętych widzimy różne takie przypadki. Np. św. Paweł kiedy miał spotkanie z Chrystusem pod Damaszkiem, dostał nagle światło, przejrzał, spadły mu łuski z oczu, zobaczył rzeczywistość w jej właściwym wymiarze. Zaczął nagle zmieniać front, jednak dużo różnych rzeczy ze „starego człowieka” jeszcze w nim pozostało. Po krótkiej działalności właściwie wpadł w depresję na dwa lata, uciekł na wyspę i dopiero tam odszukali go towarzysze, ściągnęli i dzięki temu zaczął normalnie funkcjonować. Widzimy więc, że jego nawrócenie nie sprowadzało się jedynie do tych kilku sekund pod Damaszkiem, ale wtedy cały ten proces się rozpoczął. Nie wierzę w takie natychmiastowe uzdrowienie, natomiast mogę spokojnie przyjąć, że dana osoba może otrzymać od Pana Boga światło, ale dalej zależy już tylko od niej, co ona z tym zrobi, czy je przyjmie. Pan Bóg daje światło, ale szanuje ludzką wolę. Łaska Boża zasadniczo buduje na naturze. Bóg nie gwałci człowieka, aby na siłę uczynić go zdrowym, jeżeli on nie chce się poddać Jego prowadzeniu.
Innego zdania sa zwolennicy farmakoterapii, jako jedynej metody leczenia depresji. Czy w niektórych przypadkach rzeczywiście wystarczą leki?
Terapia psychologiczna ma uświadomić pewne treści, które są gdzieś poza świadomością, wypchnięte czy zamrożone. Farmakoterapia daje właściwie trochę ulgi i czasu na to, żeby funkcjonować, kiedy przeszkadzają nam jakieś gwałtowne objawy. Mówiąc o depresji można w pewnym sensie posłużyć się przykładem nowotworu. Kiedy jesteśmy chorzy, część naszego ciała jakby wymyka się kontroli całości, rośnie, rozwija się samoistnie. Przy leczeniu nowotworów przez naświetlanie, niszczymy chorą tkankę, ona nie może się dalej rozwijać, ale ona zostaje i organizm musi sobie z nią poradzić – wchłonąć, ograniczyć, przetrawić, martwe elementy. Nasz umysł musi przejść podobny proces regeneracji. Farmakoterapia tego nie załatwi, ona daje czas na obniżenie ostrości objawów, na poprawę nastroju po to tylko, żeby sobie w tym czasie łatwiej poradzić.
Czym właściwie jest depresja?
W wymiarze funkcjonowania emocji mówi się o depresji, że to jest gniew skierowany na siebie. Jeżeli mamy jakieś przeszkody, to do tego, aby je pokonać, najwłaściwszymi uczuciami są złość i gniew. One dają nam informacje, że jest przeszkoda i mobilizują energię do jej pokonania. Jeżeli nie potrafimy sobie poradzić z problemem, ten gniew kierujemy na siebie, ponieważ gdzieś go chcemy zużytkować. Wtedy niejako jesteśmy w konflikcie z sobą, z częścią emocji, więc żeby nie być ciągle zagniewanym na siebie, ratunkiem są te stany depresyjne. One działają na zasadzie takiego znieczulenia, hibernacji, obniżenia funkcjonowania po to, żeby złagodzić ból. Przeszkoda, która wywołuje napięcie emocjonalne jest związana z zagniewaniem albo na jakąś część siebie, albo na jakieś swoje działanie albo na kogoś, czasem również na Pana Boga, kiedy obwiniamy Go za coś, co się stało. W związku z tym, w leczeniu depresji dużą rolę odgrywa pojednanie z sobą, z Bogiem czy z innymi, co może uwolnić nas od tych uczuć, przywrócić wewnętrzną harmonię. Właściwie można powiedzieć, że niemal wszystkie stany depresyjne są związane z tym, że przeżywamy jakiś uraz, krzywdę, że nie jesteśmy pogodzeni, albo z sobą albo z otoczeniem.
Kiedy należy skorzystać z pomocy farmakologiczne?
Jeśli stany depresyjne w poważnym stopniu ograniczają nasze codzienne funkcjonowanie, wsparcie farmakologiczne jest przydatne czy często wręcz konieczne. Tzn., kiedy są już wyraźne zaburzenia łaknienia, snu, zaangażowania w relacjach, zaangażowania w pracę, kiedy mamy spory bałagan w funkcjonowaniu, uciekamy w sen albo mamy trudności w zasypianiu, zaniedbujemy swoje obowiązki, etc. Uważa się, że taki stan powinien trwać przynajmniej przez miesiąc. Zwykle ze stanami niezbyt chronicznymi człowiek sobie radzi. Mobilizuje swoje siły, rozpoznaje przeszkodę, szuka sposobów zaradczych i podejmuje je.
Dość powszechnie można się spotkać z przekonaniem, że specjaliści zbyt łatwo diagnozują depresję i od razu zapisują leki. Czy Ksiądz to potwierdza?
Rezygnacja z terapii, a korzystanie z samej farmakoterapii jest często inicjatywą pacjenta. To się w dużej mierze kształtuje kulturowo tzn. dzisiaj jesteśmy przekonani, że nie powinniśmy być za długo smutni, za długo przeżywać obniżonego nastroju, że należy szybko wracać do równowagi, do swoich zajęć. Jest jakaś presja, żeby jakoś „szybko zaradzić”. Pacjenci pytają: „ile to będzie trwało, ile to będzie kosztowało?” Więc często przy braku gotowości do psychoterapii, jeśli ktoś przeżywa duże napięcie, poprzez stosowanie leków można poprawić funkcjonowanie, bo nie ma tego oddźwięku somatycznego i człowiek może sobie „jakoś poradzić”. Klientowi dobrze jest w tym stanie, trochę podniesionego sztucznego nastroju i obniżonych lęków więc jakby idzie już po najmniejszej linii oporu: "jakoś funkcjonuję, działam, zarabiam - nie jest źle". Trudno mu z tego zrezygnować, stąd naciski na lekarzy, aby stale przedłużali recepty. Jednak ten stan staje się z czasem chroniczny, a człowiek coraz bardziej wycieńczony, bo trudno funkcjonować wciąż na tej samej dawce leków. Są osoby, które przez kilkanaście czy kilkadziesiąt pozostają na wspomaganiu farmakologicznym, ponieważ uważają, że to wystarczy. Jednak bardzo często niestety również przekonanie medyczne lekarzy jest takie, że nie ma co ładować zbyt dużo czasu i pieniędzy, bo leki szybko pomogą.
Należy Ksiądz należy do Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich,jaką rolę w pracy z pacjentem odgrywa światopogląd?
W Stowarzyszeniu rozpatrujemy człowieka trójwymiarowo, czyli z uwzględnieniem także jego sfery duchowej. Diagnozując problem próbujemy ustalić, czy jego źródła w jakimś stopniu nie mieszczą się także w tej sferze. Przy tradycyjnym, dwuwymiarowym układzie medycznym – psychika i somatyka, może być tak, że to duchowe źródło jest pomijane, w związku z tym diagnoza jest niepełna więc leczenie też jest ograniczone. To niezwykle istotne, aby zobaczyć człowieka w tym trójwymiarze, czyli w pełni, uwzględniając również jego funkcjonowanie duchowe, gdzie może mieścić się źródło poważnych problemów. Natomiast czynnikiem istotnym już w samej pracy terapeutycznej, jest możliwość wykorzystania zasobów duchowych człowieka. Jeśli osoba która przychodzi na terapię podziela związki z Ewangelią, żyje Ewangelią, żyje z Chrystusem, żyje w jakimś Kościele, to stara się czerpać z tego źródła. Ma to bardzo duże znaczenie, ponieważ do wprowadzenia zmian istotne są czynniki emocjonalno-motywacyjne. Badania naukowe potwierdzają, że jeśli człowiek w pracy nad sobą odwołuje się również do tej sfery, to jest to istotnym czynnikiem wychodzenia z depresji.
Rozmawiała Emilia Drożdż
* Ks. dr Stanisław Tokarski jest certyfikowanym psychoterapeutą i superwizorem psychoterapii. Autor publikacji naukowych m.in. nt. związków religjności z kształtowaniem dojrzałej osobowości człowieka. Członek założyciel i wice-przewodniczący Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich.