Ze Wschodu znowu powiało grozą. I to nawet nie z powodu zuchwałej egzekucji wykonanej pod murami Kremla na byłym wicepremierze Borysie Niemcowie. W Rosji to przecież nie pierwszy raz, kiedy ludzie niewygodni dla władzy giną w dziwnych okolicznościach. Ale bardziej niżeli kryminalne praktyki w rosyjskiej polityce przeraża mnie jawne wpisywanie się Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej w agresywną politykę prezydenta Putina. Dyktatorzy potrzebują bowiem wzniosłych haseł do pociągnięcia za sobą tłumów. Ideologia jest dla nich nie mniej ważna niż armaty.

Dlatego zwracam uwagę na ubiegłotygodniową wypowiedź rzecznika Patriarchatu Moskiewskiego o szczególnej misji Rosji wobec świata. Ksiądz Wsiewołod Czaplin, przewodniczący Wydziału ds. Kontaktów Kościoła ze społeczeństwem, w wywiadzie dla portalu politrusia.com oznajmił właśnie, że „Rosja to trzeci Rzym, jedyny nie zniewolony ośrodek cywilizacji mogącej objawić się jako chrześcijańska”. Szczególny rosyjski patriotyzm nie jest według rzecznika patriarchatu żadnym szowinizmem, ale wynika z pojmowania tej unikalnej chrześcijańskiej misji, dla której istnieje naród rosyjski. Wobec degenerującej się i wymierającej Europy Rosja ma misję wręcz zbawczą.

Na coś takiego prezydent Putin tylko czekał, jeśli sam tego nie wymyślił. Możliwość przedzierzgnięcia się z agresora w mesjasza jest nie do pogardzenia. Cerkiew nie pamięta już Putinowi działalności w KGB, niszczenia chrześcijaństwa czy wielu drobniejszych grzechów. Może zresztą nie chce pamiętać, skoro także dla większości prawosławnych duchownych starszego pokolenia współpraca z komunistycznym aparatem represji była ceną przetrwania. A dzisiaj prezydent finansuje odbudowę świątyń, pojawia się na nabożeństwach, pali świeczki. Chroni Rosję przed złem, które płynie z Zachodu. Nie tylko przed homoseksualną propagandą i nihilizmem, ale także przed… katolicyzmem i zeświecczeniem. Dla rzecznika patriarchatu jedno jest konsekwencją drugiego – począwszy od schyłku
średniowiecza.

Niechęć do katolicyzmu, jako religii Zachodu, jest w Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej nieporównanie większa niż w jakiejkolwiek innej. Przedmiotem szczególnej nienawiści są grekokatolicy, którym Cerkiew moskiewska odmawia w całym świecie prawa istnienia, ponieważ zdecydowali się uznać zwierzchnictwo papieża. Moskwa żąda wydalenia ich z Kościoła katolickiego w jej żelazne objęcia. Między innymi z powodu niespełnienia tego warunku moskiewski patriarcha wciąż blokuje pielgrzymkę papieża do Rosji. Rosyjska Cerkiew kreuje się na jedyną bezpośrednią spadkobierczynię tradycji Rzymu i Konstantynopola. Dlatego kwestionuje nie tylko prymat papieża, lecz także prawo patriarchy Konstantynopola do honorowego przewodzenia światowemu prawosławiu.

Trudno zrozumieć, z czego ta wyjątkowość Patriarchatu Moskiewskiego wynika. Z samej chyba tylko dawnej potęgi carskiej Rosji i z dzisiejszej siły zastraszania rosyjskiej armii. Bo przecież nie z długiej i nieprzerwanej tradycji religijnej ani nie z głębi życia religijnego. Rosja jest dzisiaj jednym z najbardziej zdemoralizowanych państw w Europie, z rozpowszechnioną aborcją, plagą rozwodów, pijaństwa i korupcji. Nie ma również podstaw, aby domniemywać o szczególnym poziomie życia religijnego w przedrewolucyjnej Rosji, skoro w tym właśnie kraju znalazł masowy posłuch skrajnie ateistyczny marksizm, który inne kraje słowiańskie skutecznie odrzucały aż narzucenia go im przez Moskwę po drugiej wojnie światowej.

Nie pierwszy to raz w historii, kiedy Rosja sięga po wzniosłe idee, by uzasadnić swoją agresję. Dokonując w 1794 roku potwornych rzezi na warszawskiej Pradze, wojska Suworowa „broniły” chrześcijańskiej Europy przed zalewem zachodnich nowinek, zwłaszcza przed jakobinami. Idąc na podbój Warszawy w sierpniu 1920 roku, Rosjanie nieśli „wyzwolenie” polskim chłopom i robotnikom. Po „trupie pańskiej Polszy” ich bratnia pomoc miała dotrzeć do robotników w Niemczech i w całej Europie. We wrześniu 1939 roku Armia Czerwona też wielkodusznie „wzięła w obronę” Białorusinów i Ukraińców mieszkających na wschodnich kresach Rzeczypospolitej.

Rosja tak już ma, że dla wielkich bezeceństw potrzebuje wielkich haseł. Dlatego sakralizowanie – wbrew faktom – poczynań Rosji przez tamtejszą Cerkiew uważam za bardzo zły sygnał. Kiedy usłużność wobec cara bierze górę nad posłuszeństwem Bogu, to zawsze się źle kończy.

ks. Henryk Zieliński

Tekst ukazał się w najnowszym numerze Tygodnika "Idziemy"