Fronda.pl: Janusz Palikot zapowiada, że w biurze jego nowego ugrupowania będą udzielane rady, jak wystąpić z Kościoła katolickiego. Czym właściwie jest apostazja?
Ks. dr hab. Piotr Majer*: Nie chcę wypowiadać się na temat tego polityka, mogę natomiast mówić o samym problemie. Kodeks Prawa Kanonicznego określa jako apostazję całkowite porzucenie wiary chrześcijańskiej. To znaczy, że apostatą nie jest ten, kto „wypisuje się” z Kościoła wyłącznie z racji podatkowych, jak to może mieć miejsce w Niemczech, albo jest po prostu obrażony na swojego księdza proboszcza, ale ten, kto świadomie i dobrowolnie odrzuca wspólnotę wiary, sakramentów i zwierzchnictwa kościelnego.
Przestaje być także katolikiem?
Nie. W ostatniej reformie Kodeksu Prawa Kanonicznego Ojciec Święty nawiązał do dawnej zasady „semel catholicus, semper catholicus”. To znaczy, że jeśli ktoś raz został katolikiem, ten zostaje katolikiem na zawsze. Nawet apostata, który porzucił wiarę, pozostaje katolikiem. Oczywiście popada w karę ekskomuniki latae sententiae, ale nie może być traktowany jako ktoś, kto nigdy nie należał do Kościoła katolickiego. Dla kogoś, kto patrzy z pozycji dalekich od Kościoła, może to być niezrozumiałe. Jednak zgodnie z nauczaniem i prawem Kościoła, nawet jeśli ktoś publicznie deklaruje, że wiarę katolicką w całości porzuca, jest nadal katolikiem. Jego chrzest jest ważny i gdyby ten człowiek się nawrócił i chciał naprawić zranioną komunię z Kościołem, nie musi na nowo przyjmować chrztu, ani nawet być na nowo przyjmowany do Kościoła. Musi oczywiście „odstąpić od uporu”, jak mówi prawo kościelne, i naprawić wyrządzoną szkodę.
W praktyce oznacza to także cofnięcie złożonego aktu apostazji?
Oczywiście. Ordynariusz miejsca albo uprawniony przełożony kościelny, który zwalnia z kary kościelnej, ustala warunki i nakłada stosowną pokutę. Jeśli takie podejście wiązało się z wyrządzeniem publicznego zgorszenia, to trzeba to zgorszenie także publicznie naprawić.
Jak ma się apostazja do złożenia aktu apostazji? Czy każdy, kto go złoży, jest apostatą?
Konferencja Episkopatu Polski ustaliła w 2008 r. zasady postępowania wobec osób, które formalnym aktem występują z Kościoła. Własnie dlatego, by upewnić się co do rzeczywistej intencji, jaką kieruje się ten, kto składa oświadczenie o apostazji, wymaga się osobistego spotkania takiego człowieka z duszpasterzem, by ten mógł odebrać od osoby, która chce złożyć akt apostazji, deklarację, że rozumie ona, co się wiąże z apostazją. Także po to, by się upewnić, że temu człowiekowi istotnie chodzi o porzucenie wiary katolickiej, a nie tylko okazanie dezaprobaty wobec księdza, czy nawet całej instytucji kościelnej. Gdy okaże się, że akt apostazji jest składany świadomie, wówczas rzeczywiście ta osoba jest apostatą. Jednocześnie nadal podlega ona prawu kanonicznemu, choć jej więź z Kościołem jest wyraźnie osłabiona, ale nie jest definitywnie zerwana, tak jak nie niknie miłość Chrystusa do każdego ochrzczonego.
A odwrotnie – porzucając wiarę, ale nie składając aktu apostazji, stajemy się apostatami?
Jeśli nie ma uzewnętrznionego i możliwego do udowodnienia aktu, to nie. Wyraźnym aktem może być np. wstąpienie do jakiegoś innego wyznania. Natomiast samej obojętności religijnej czy porzucenia praktyk religijnych nie można utożsamiać z przestępstwem apostazji.
Jakie są motywy apostatów? Skoro złożenie aktu apostazji wymaga wypełnienia pewnych warunków, jest to zapewne przemyślana decyzja.
Mam wrażenie, że to są często ludzie zbuntowani, posługujący się formularzami ściągniętymi z internetu. Jako motyw podają np. to, że zostali ochrzczeni bez pytania o zgodę. Ale rodzice nie pytają dziecka o zgodę, gdy podają mu lekarstwo czy jedzenie, zapisują do szkoły i uczą wielu rzeczy. Sami decydują o tym, co uważają za dobre dla swojego dziecka. Niektórzy nie chcą – jak mówią – „nabijać Kościołowi statystyk”. Jednak w świetle tego, co mówiłem wcześniej, nie da się ani przestać być członkiem Kościoła, ani tym bardziej anulować aktu chrztu i wykreślić go z ksiąg. Powołują się na to, że od lat nie biorą udziału w życiu religijnym. Rzadkie są jednak pisma napisane „od serca” - zwykle to sztampowe wydruki z internetu. Mam wątpliwości, czy większość decyzji jest gruntownie przemyślana. Dlatego też potrzebna jest ta rozmowa z duszpasterzem, przed którą zresztą kandydaci na apostatów często bardzo się wzbraniają. A przecież złożenie aktu apostazji to nie formalna sprawa urzędowa, którą można korespondencyjnie załatwić, tylko coś o wiele poważniejszego.
Jakie są duchowe skutki apostazji?
Skoro skutkiem kanonicznym jest zakaz przyjmowania sakramentów świętych, pokuty, Eucharystii, to skutek duchowy jest analogiczny do dobrowolnego pozbawienia się pożywienia i napoju, czyli duchowa śmierć. Przede wszystkim apostazja to grzech śmiertelny. Wiadomo, jakie jest nauczanie Kościoła o tych, którzy odchodzą z tego świata w grzechu śmiertelnym. Jeśli chodzi jeszcze o inne skutki kanoniczne, to apostatom nie wolno także pełnić żadnych funkcji kościelnych, a także odmawia im się kościelnego pogrzebu.
A co z katolikami, którzy namawiają do złożenia aktu apostazji?
To grzech, jak określa go Katechizm, cudzy. To nakłanianie innych do grzechu. Znane są surowe słowa Chrystusowego ostrzeżenia, skierowane do tych, którzy doprowadzają innych do upadku: „Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych... temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza”.
Rozmawiał Stefan Sękowski.
* ks. dr hab. Piotr Majer – prawnik kanonista, kanclerz kurii metropolitalnej Archidiecezji Krakowskiej.