Portal Fronda.pl: Decyzja Hanny Gronkiewicz-Waltz, odwołująca prof. Bogdana Chazana z funkcji dyrektora szpitala im. św. Rodziny kończy zamieszanie wokół lekarza, który odmówił wykonania aborcji i nie wskazał innego miejsca, w którym można zabić dziecko?
Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr: Cała sprawa prof. Bogdana Chazana wymaga zaznaczenia kilku aspektów. Po pierwsze, trzeba powiedzieć, że prof. Chazan jawi się jako postać niezwykle prawego sumienia. To człowiek, który miał i wciąż ma odwagę oprzeć się złemu prawu stanowionemu. Przeczytałem gdzieś porównanie prof. Chazana do współczesnej Antygony i myślę, że to porównanie ze wszech miar trafne. Sprawa ta posiada jeszcze drugą strefę refleksji. Strefę tą Jan Paweł II nazywał kryzysem prawdy, związanym z kryzysem pojęć. Mamy bowiem do czynienia z sytuacją, w której kobieta, po dokonaniu reprodukcji in vitro, przychodzi z defektowanym dzieckiem, domagając się aborcji. Przedstawia się ją jako poszkodowaną pacjentkę, roztaczając ogromne rozżalanie nad jej losem, a przecież to jest to ewidentne przekłamanie, które manipuluje ludzkimi uczuciami, a przede wszystkim prawdą.
Jaka jest więc prawda? Jak Ksiądz Profesor ocenia decyzję Hanny Gronkiewicz-Waltz?
Przede wszystkim należy postawić pytanie, w jaki sposób można pogodzić taką postawę z jej, ponoć katolickim, sumieniem. Tym bardziej, że Jan Paweł II w „Evangelium Vitae” wskazując kręgi odpowiedzialności za aborcję, wskazał także osoby decydujące o prawie stanowionym. Wskazał także media, które niejednokrotnie przyczyniają się do nagonki pro-aborcyjnej. Wreszcie, wskazał na wszystkie osoby, które w jakikolwiek sposób wspierają lobby aborcyjne. Rodzi się więc pytanie, w jaki sposób można pogodzić sumienie katolickie z ewidentnym aktem współdziałania w złu. To jest sprawa, która moim zdaniem naprawdę zasługuje na miano prześladowania za poglądy i za wiarę, tym bardziej, że ściśle wiąże się z deklaracją wiary. Myślę, że my wszyscy, katolicy w Polsce (nie tylko ci, którzy są nimi nominalnie, ale rzeczywiście poważnie przeżywają swoją wiarę), jesteśmy zobowiązani do okazania w różny sposób solidarności z prof. Chazanem w chwili jego prześladowania.
Czy ta nagonka na prof. Chazana, która w końcu doprowadziła do jego odwołania z funkcji dyrektora szpitala na Madalińskiego powoduje, że na dalszy plan schodzi fakt, iż dziecko, którego on nie zabił poczęło się in vitro? Jakoś mało kto zauważa, że ogrom wad, jakie ma ten mały pacjent, jest najpewniej spowodowany tym, że doszło do sztucznego zapłodnienia...
Rzeczywiście, zgadzam się z tezą, że nagonka na prof. Chazana przysłania jeden z bardzo ważnych aspektów tej sprawy, czyli genezę dziecka. Warto przypomnieć, co kilka lat temu prof. Janusz Gadzinowski, wybitny neonatolog, powiedział na temat wad wrodzonych dzieci poczętych drogą in vitro. Kilka miesięcy temu przeżywaliśmy wielki szum medialny wokół wypowiedzi ks. Franciszka Longachmps de Berier, który także wskazywał na konsekwencje poczęć in vitro. Co więcej, dokument Episkopatu Polski na temat niektórych zagadnień bioetycznych, udokumentowany bogatą bibliografią dowodził, że dzieci poczęte drogą in vitro są znacznie bardziej narażone na ryzyko wad genetycznych, niż dzieci poczęte naturalnie. Faktycznie, cała nagonka na prof. Chazana przysłania jeden z aspektów sporu o in vitro, który był w ciągu ostatnich lat podejmowany. Spór ten dotyczył nie tylko konsekwencji etycznych, ale medycznych procederu in vitro. Atakując prof. Chazana, całkowicie pomija się – mówiąc bardzo brutalnie – fakt, że miał on podjąć decyzję nad życiem dziecka, które było zdefektowanym produktem reprodukcji in vitro.
Do tej pory Kościół dość powściągliwie wypowiadał się na temat prof. Chazana. Mieliśmy mocny apel abp Marka Jędraszewskiego, jeszcze kilka innych wystąpień, ale czy w obecnej sytuacji, kiedy znamy już decyzję prezydent Warszawy, głosu nie powinien zabrać Episkopat?
Zdecydowanie tak. Z wielkim uznaniem przyjąłem głos metropolity łódzkiego, ks. abp Marka Jędraszewskiego, dając wyraz mojego szacunku w liście do niego. Zdecydowanie uważam, że sytuacja, z którą mamy w tej chwili do czynienia, wbrew głosom niektórych polityków, jakoby Kościół sterował życiem tego kraju, ma charakter zupełnie odwrotny. Ludzie wierzący i żywy Kościół są obecnie prześladowani, w związku z tym bezwzględnie wymagany jest głos hierarchów Kościoła, stojących w obronie tegoż Kościoła, którego są pasterzami. Ponadto myślę, że warto byłoby naprawdę poważnie potraktować sprawę ekskomuniki, która nie jest orzeczeniem arbitralnym hierarchii Kościoła czy prawa kościelnego, ale jest konsekwencją faktu. Ludzie, którzy wspierają aborcję w sposób wymieniony przez Jana Pawła II w „Evangelium Vitae”, przyczyniają się do zła, które ma charakter ekskomunikowania, a więc wyłączenia ze wspólnoty Kościoła. Uważam, że byłoby dobrze, gdyby księża biskupi w sposób bardzo jednoznaczny przypomnieli o konsekwencji takich, a nie innych decyzji dotyczących walki z życiem poczętym.
Jak rozumiem, ma Ksiądz profesor na myśli ewentualną ekskomunikę dla Hanny Gronkiewicz-Waltz?
Taka jest konsekwencja pewnych decyzji. To nie jest mój wymysł, orzeczenie czy złe życzenie w stosunku do prezydent Warszawy, ale konsekwencja pewnego faktu. Ktoś, kto wyłącza się w sposób doktrynalny ze wspólnoty Kościoła, jest poza wspólnotą, jest ekskomunikowany.
Rozmawiała Marta Brzezińska-Waleszczyk