Tomasz Wandas: Zarówno ksiądz Profesor jak i ksiądz Profesor Dariusz Oko jesteście kojarzeni z gender. Wielu doktorów (w tym oczywiście katolickich) wyśmiewa inicjatywę angażowania się w gender. Skąd te kpiny i co jest tak poważnego w tym temacie, że profesorowie tacy jak ksiądz czy ks. Oko, który uchodzi za jednego z lepszych profesorów na UPJPII poświęcają się walce z gender?
ks. prof. Paweł Bortkiewicz: Każda krytyka ma jakieś uzasadnienie. Warto zatem faktycznie o nie pytać. Myślę, że wielu z ludzi Kościoła utożsamia problem genderyzmu z powierzchowną stroną zagadnienia. „Gender? Ach, to te przebieranki w przedszkolach… Acha, to ta sprawa związków homoseksualnych… Skoro się kochają, to co w tym złego? Inni, uważają, że gender jest zjawiskiem złym, ale…”.
Kiedyś w rozmowie z moim przyjacielem usłyszałem właśnie taki zarzut o nadmierne angażowanie się w sprawy tej ideologii. Mój rozmówca powiedział: „Popatrz, mieliśmy w ostatnich latach New Age, mieliśmy magię, wróżbiarstwo, sekty, wcześnie komunizm – i to wszystko przeminęło. Genderyzm także przeminie, nie warto więc nadmiernie się w to angażować”. Otóż, trudno jest z tym się zgodzić. Po pierwsze nie wiem, czy New Age i komunizm przeminął. Ale jest istotna różnica między tym, co było, a tym, co jest. W dobie promocji New Age, magia nie była przedmiotem obowiązkowym w szkołach, wróżbiarstwo nie było narzędziem polityki, tarot nie służył do układania prawa, horoskopy stanowiły i stanowią niszową przestrzeń kultury medialnej. A w przypadku ideologii gender jest dokładnie odwrotnie. Gender jest podstawą edukacji – od przedszkola po uniwersytet, jest strategią polityczną dążącą do totalizacji życia publicznego według tych założeń, jest konstrukcją prawa stanowionego, jest wreszcie tematem centralnym kultury medialnej i masowej. To świadczy o powadze tego zjawiska, a dokładniej, o tym, że jest ono poważnym złem, którego nie można banalizować i sprowadzać do poziomu zjawisk bardzo powierzchownych.
Od kiedy pojawił się ten problem w Polsce?
Nie potrafię dokładnie określić początków tego zjawiska. Nie badałem tej historii. Na pewno, jak wiele innych zjawisk, można poszukiwać tutaj różnych cząstkowych zjawisk o charakterze genezy ideologii. To będą ruchy związane z promocją homoseksualizmu, z krytyką obyczajowości konserwatywnej, z fałszywym rozumieniem pluralizmu ideologicznego i jego absolutyzacją… Ważną rolę odegrał w tym zakresie lewacki feminizm i jego poglądy. Niewątpliwie genderyzm i feminizm przeniknął najpierw w pewne kręgi „intelektualne” – do środowisk uniwersyteckich o proweniencji lewicowej, do kręgów publikacji i wydawnictw. To typowa dla genderyzmu strategia top bottom, uderzania w niejako wierzchołki ważne i decyzyjnie operatywne dla stawianych postulatów. Te ośrodki opiniotwórcze tworzą projekty opinii, które są prezentowane przez odpowiednie grupy prawników i polityków. W ten sposób stają się przedmiotem debaty publicznej, nawet jeśli nie są uświadomione przez znaczące części społeczeństwa. Na marginesie: krytycy zaangażowania w walkę z genderyzmem pytają – nie wierzę, by ludzie kupili te bzdury. Otóż, nie jest ważne to, czy ludzie kupią czy nie kupią ideologię, ważne jest to, że ideologia przenika centra decyzyjne – edukacje, prawo, media, politykę.
Problem w Polsce pojawił się wtedy właśnie, gdy dostrzegliśmy jak daleko genderyzm wdarł się w przestrzeń życia. lata 2013 – 2014 ujawniły fakty przedszkoli genderowych, projekty edukacji seksualnej, według standardów WHO, projekty ustaw sejmowych o zakazie dyskryminacji ze względu na orientację seksualną, ustaw na temat homozwiązków. Ośmielę się wspomnieć, że ważnym, bo spektakularnym aktem był atak na moją osobę w czasie wykładu o gender na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu w grudniu 2014 r.
W jaki sposób działają ludzie związani z ideologią gender? Kim są i czego chcą?
Wspomniany atak w czasie wykładu grudniowego odsłonił, w moim przekonaniu typowo bolszewicką strukturę owych bojowników o równość płci. Z jednej strony – lud popchnięty na barykady, to znaczy anarchistyczna młodzież, znana policji między innymi z racji związków z narkotykami, z drugiej strony – ukryta za ich plecami grupa „politruków”, w tym wypadku pracowników naukowych. Do niej można i należy dołączyć osoby niektórych polityków. To typowo bolszewicki sojusz proletariatu z kierownictwem partyjnym. I oczywiście istotne jest to, kim są ci ludzie z drugiego rzędu, faktycznie kierujący walką genderową.
To jest bardzo ważna kwestia i jestem przekonany, że ona domaga się sięgnięcia w biografie, w środowiska domów rodzinnych, w poglądy. Nie mam kompetencji by podjąć się tego zadania. Ale zauważmy, w wymiarze światowym, jak bardzo przekładają się biografie czołowych bojowniczek o gender z ich poglądami i manifestami. I tak np. Judith Butler, amerykańska feministka, żydowskiego pochodzenia, osoba mająca ewidentne problemy z własną tożsamością seksualną, głosi znane tezy wyrażone w książce „Uwikłani w pleć”. Przenosi osobiste rozdarcie na skalę problemu uniwersalnego. Simone de Beauvoir, której „Druga płeć” jest manifestem feminizmu i genderyzmu, gdy pisząc o „ludzkiej samicy” uwikłanej w płeć domaga się praw reprodukcyjnych w postaci m.in. prawa do aborcji, niewątpliwie usprawiedliwia kilka dokonanych przez siebie zabójstw własnych nienarodzonych dzieci. Betty Friedan, która zakwestionowała status społeczny w USA każący kobietom spełniać się jako żonom, prowadzącym dom i wychowującym dzieci, w swojej „Mistyce kobiecości” zawarła jakieś reminiscencje własnej żydowskiego pochodzenia rodziny amerykańskiej.
Nie chcę absolutnie powiedzieć, że twórcami i ideologami gender są wyłącznie ludzie o problemach z własną tożsamością, o bestialskim podejściu do życia, o pogardzie dla macierzyństwa. Ale faktem jest, że wiele z tych poglądów wpisanych w ideologię gender wyrasta z osobistych doświadczeń.
Dramatyczne jest to, że taka grupa ludzi dąży do całkowitej destrukcji podstaw życia społecznego, podstaw naszej cywilizacji. Warto zauważyć, że problem jest ogromnej rangi. Zauważmy, że u podstaw genderyzmu jest postulat wyzwolenia kobiety (osoba) z pułapki cielesności, macierzyństwa, degradacji społecznej, braku awansu zawodowego itp. W tym celu proponuje się destrukcję małżeństwa jako podstawowego steretypu zniewalającego i zastąpienie go związkami partnerskimi (lesbijskimi, gejowskimi, transseksualnymi, biseksualnymi). Tak więc wyzwolona zostaje nie osoba, ale tożsamość seksualna! Ale ta tożsamość jest jeszcze zbyt opresyjna, więc proponuje się samookreślenie w postaci orientacji seksualnej. Takich orientacji facebook amerykański podawał w minionym roku 54 (alfabetycznie od agender po two spirit). Tak więc proces wyzwolenia kończy się zniszczeniem, bardziej radykalnym niż „wyzwolenie marksistowskie”. To temat na odrębną i dogłębną analizę.
Jakie działania trzeba dziś podejmować aby nie został po nas „złom żelazny i głuchy drwiący śmiech pokoleń”?
Jeśli przyjąć, że mamy te główne obszary zainfekowane – edukację, prawo, politykę i media, to trzeba w tych dziedzinach podjąć walkę. Ideologia – żadnego typu – nie ma prawa być promowana w obszarze edukacji. Absolutnie nie można godzić się na deprawacje seksualną dzieci według genderowych standardów. Nie wiem, czy może być miejsce na poważnych uczelniach dla wykładów typu „lesbijska krytyka literatury feministycznej”. Nie wiem, czy na studiach podyplomowych na stołecznym uniwersytecie mają być pisane listy do waginy… Oczywiście, to „nie wiem” jest retorycznym wątpieniem. W zakresie prawa należy choćby bezwzględnie wycofać – jeśli to możliwe – Konwencję tzw. „przemocową”, a na pewno nie dopuścić do realnego wdrożenia jej w życie. Tym bardziej, że przypomnijmy – w porównaniu z krajami o wdrożonej Konwencji Polska ma najmniejszy wskaźnik przemocy przy najwyższej raportowalności. Nie można w przestrzeni polityki, która woła, krzyczy o promocję polskiej rodziny i ochronę Polski przed depopulacją tracić czas na polityczne spory o np. tzw. prawa reprodukcyjne. Przy okazji warto skończyć z demagogią medialną, która patologię nazywa normą, a bezprawie – prawem. No, i kwestia mediów, w których życzyłbym sobie mniej relacji na temat problemów Anno G., a więcej relacji o problematyce rodzinnej – zarówno blaskach, jak i cieniach.
Poprzednia władz sprzyjała ideologii jak ksiądz myśli, czy teraz coś się zmieni. Jakie inicjatywy powinny wychodzić od władzy aby było lepiej?
Jestem przekonany, że już się zmienia. Obecny rząd stanął wobec sytuacji jak wyciągniecie szczątków Tytanica. Nawet nie uświadamiamy sobie skali zniszczeń i stanu realnego naszego państwa. Fragmentaryczne informacje o podejmowanych i koniecznych do podjęcia audytach w poszczególnych resortach pokazują rozległość problemów. Trzeba być realistą. Wbrew oczadzonym i zakodowanym w oczadzeniu, rząd podjął rekordową liczbę inicjatyw ustawodawczych. Myślę, że trzeba być bardzo cierpliwym w dziele naprawy Rzeczpospolitej. Na pewno mamy swoje marzenia, mamy je wedle skali wartości i rozumienia dobra wspólnego. Ale polityka jest roztropną troską o dobro wspólne. Roztropną. Myślę, że trzeba podjąć konkretne projekty ustaw socjalnych, by następnie podjąć wielkie strategie promocji życia, rodziny… Jestem przekonany, że damy radę!
Bardzo dziękuję za rozmowę