To raczej nie jest kwestia braku wrażliwości dla ofiar pedofilii czy horrendalna pomyłka. Jako wieloletni duszpasterz wiem, że dzieci z rozbitych rodzin, pozbawione ojców czy matek są nieraz bardzo spragnione rodzicielskich uczuć, troski i czułości. Czasem szukają tego u księdza, lgną do niego w naturalny sposób. Czasem duchowny musi więc być wobec nich stanowczy, a nieraz nawet niegrzeczny, nie pozwalając im na zbytnią poufałość. Przypuszczam, że właśnie to abp Michalik miał na myśli.
Dzieci, które w domu nie zaznają miłości, nie są dopieszczone szukają tego u innych. Jeśli ktoś jest w tej sferze nadwrażliwy, to mogą go nieświadomie sprowokować. Myślę, że o to właśnie chodziło. Każdy z nas, księży spotyka się z takimi sytuacjami. Jeśli duchowny jest dla dzieci serdeczny i dobry, to one się do niego garną, co czasem z zewnątrz może wyglądać dziwnie, a u niektórych budzić podejrzenia. Jeśli jakiś kapłan ma w tej sferze problem, to rzeczywiście, może pojawić się jakieś niebezpieczeństwo.
Jako stary duszpasterz, wychowawca wielu pokoleń dzieci wiem, że dzieciaki w zupełnie naturalny sposób szukają kontaktu, także takiego fizycznego, co absolutnie nie usprawiedliwia grzesznych gestów względem nich. Być może – tego nie wiem – arcybiskup to właśnie miał na myśli. Bardzo dobrze, że zaapelował do rodziców, do tych tatusiów, którzy opuszczają swoje rodziny, a ich dzieci później wyją z tęsknoty. Wystarczy pójść do domu dziecka i zobaczyć, jak dzieciaki reagują na życzliwego kapłana – niemal rzucają się na niego, szukają w nim ojca. To, że ojciec finansowo utrzymuje rodzinę to jeszcze nie wszystko. Dzieci mają niedosyt psychiczny, a nawet fizyczny jeśli chodzi o obecność, zainteresowanie, miłość ze strony ojca. Chyba to chciał powiedzieć abp Michalik, tylko być może wyraził się niezręcznie. Niemniej, przeprosił, więc trudno posądzać go o jakieś złe intencje czy niezrozumienie sprawy. To garnięcie się dzieciaków do księży w normalnych sytuacjach nie jest niczym złym, nikomu nie przeszkadza, ale kiedy mamy do czynienia z jakąś patologią – może działać pobudzająco.
Przy pewnej nadwrażliwości mediów każda taka wypowiedź jest traktowana przez szkło powiększające. Bądźmy normalni! Od tygodni wałkujemy pedofilię w Kościele, a kto się przejmuje patologicznymi sytuacjami w rodzinach? A przecież one są przyczyną wielu nieszczęść! O to chodziło arcybiskupowi, choć może niejasno się wyraził. Nie róbmy jednak z tego szaleństwa. Niech w piersi biją się ci, którzy powinni.
Not. MBW