Z zainteresowaniem przeczytałem artykuł p. Marii Patynowskiej poświęcony tzw. „spowiedzi furtkowej” („Demony a „Spowiedź furtkowa”). Rzeczywiście ten temat nie doczekał się jeszcze swojego „opisu teologicznego”. Jednak dobrze by było, gdyby zajęli się tym teolodzy...
Nietrudno zauważyć, że palącym problemem naszych czasów jest zatracenie poczucia grzechu określane przez Piusa XII jako „największy grzech współczesnego świata”. Powrót do częstej spowiedzi sakramentalnej, jej pogłębienie i przeżywanie w świadomości konieczności nawracania się pozostaje wyzwaniem dla duszpasterzy. Może się wydawać, że każdy krok czyniony w tym kierunku jest krokiem właściwym. Czy wystarczy, żeby ten krok był tylko krokiem „naprzód”, czy też powinien być jeszcze krokiem po dobrej drodze?
„Wszystko badajcie, a co szlachetne - zachowujcie!” (1 Tes 5, 21)
„Spowiedź furtkowa” jako nowa praktyka w życiu religijnym musi (!) być poddana krytycznej refleksji teologicznej. Nie trzeba krzyczeć, że to „gaszenie ducha” i niszcząca krytyka. Co więcej, jak w przypadku wszystkich nowych zjawisk w Kościele, ludzie wierzący powinni zachować roztropność i czujność zanim Kościół nie wyda osądu w danej sprawie. W przeciwnym razie biorą na siebie odpowiedzialność za wszystkie skutki, których mogą doświadczyć, także te negatywne, gdyby określona praktyka okazała się niezgodna z nauką Kościoła. Prawo i obowiązek oceniania ortodoksyjności nauk i praktyk religijnych mają wyłącznie Biskupi, sprawujący Urząd Nauczycielski Kościoła. Oni też biorą na siebie odpowiedzialność przed Panem Bogiem za wierne wypełnianie tego zadania. Nie zastąpią ich w tym księża, teolodzy, ani nawet egzorcyści, chociaż mądrzy Pasterze z pewnością będą otwarci na ich radę i doświadczenie.
Kilka problemów do rozważenia
Jako spowiednikowi nasuwają mi się pewne wątpliwości dotyczące „spowiedzi furtkowej”. Można je sformułować w formie konkretnych pytań, które wymagają pogłębionej refleksji teologicznej wolnej od uprzedzeń lub nieuzasadnionego entuzjazmu, mogących zaciemnić zdolność do obiektywnej oceny. Sam nie podejmuję się udzielenia wyczerpującej odpowiedzi i już teraz przyjmuję osąd Pasterzy Kościoła, jeżeli kiedyś przedstawiliby naukę katolicką na ten temat.
„Spowiedź furtkowa” w swojej istocie przypomina spowiedź generalną, bardzo popieraną i propagowaną przez Kościół jako konkretna pomoc w niektórych momentach życia człowieka. Krótko przypomnijmy, że spowiedź generalna obejmuje okres dłuższy niż od ostatniej spowiedzi, a nawet może dotyczyć całego życia. Jest konieczna, gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie odbycia nieważnej spowiedzi (np. ze względu na celowe zatajenie grzechu śmiertelnego lub brak żalu, szczerego postanowienia poprawy). Może przynieść duchową korzyść, np. przed podjęciem ważnej decyzji, szczególnie gdy jest związana z wyborem stanu życia. Niekiedy może się zdarzyć, że spowiedź generalna nie tylko nie przynosi korzyści penitentowi, ale jej odprawienie wyrządza szkodę. Dzieje się tak w przypadku skrupulantów, którym roztropny spowiednik nie powinien zezwolić na jej odbycie. Którym motywem kierują się ci, którzy pragną odbyć tzw. „spowiedź furtkową”? Wydaje się, że pierwszym.
Szczegółowe badanie życia w rachunku sumienia przed „spowiedzią furtkową” jest ukierunkowane na znalezienie tych grzechów, które nigdy nie zostały wyznane w czasie spowiedzi. Podobnie dzieje się w przypadku spowiedzi generalnej, podczas której trzeba wyznać przynajmniej wszystkie grzechy śmiertelne popełnione w okresie, z którego spowiedź się odbywa. Jest tylko jedna różnica, niestety, zasadnicza. O ile w sytuacji prawdziwej spowiedzi generalnej rachunek sumienia powinien dotyczyć grzechów popełnionych przeciwko WSZYSTKIM przykazaniom Bożym, przykazaniom kościelnym, obowiązkom stanu, nauce Kościoła, natchnieniom Ducha Świętego, itd., o tyle badanie stanu sumienia przed „spowiedzią furtkową” dotyczy przede wszystkim pierwszego przykazania Dekalogu (głównie grzech bałwochwalstwa; niektórzy spowiednicy dołączają do tego rachunku sumienia kwestie grzechów międzypokoleniowych, co stanowi odrębne zagadnienie, które również powinno zostać poddane pod osąd Kościoła). Czy Kościół kiedykolwiek zalecał spowiedź z jednego przykazania? Niedawno słyszałem o spowiedzi ze „złego obrazu Boga Ojca”. Jaki sens ma taka spowiedź „tematyczna” w kontekście nauki i dotychczasowej praktyki Kościoła?
Zawężenie zakresu spowiedzi do jednego przykazania sugeruje, że w sakramencie pokuty i pojednania Bóg odpuszcza tylko niektóre grzechy. Tak nie jest. Jeżeli spowiedź jest ważnie odbyta, następuje w niej odpuszczenie wszystkich grzechów, także tych, które bez winy penitenta nie zostały wyznane, np. z powodu zapomnienia. Stosując nową terminologię „zwolenników” spowiedzi furtkowej: ważnie odbyta spowiedź zamyka wszystkie „furtki”, które otwierają nas na działanie złego ducha. Jeżeli spowiedź jest nieważna, to żaden grzech śmiertelny nie zostaje w niej odpuszczony, a nierzadko dochodzi do nich także grzech świętokradztwa. Wtedy „furtki” pozostają nadal otwarte... Dlatego spowiedź musi dotyczyć wszystkich aspektów życia człowieka! Jaką wartość miałaby spowiedź generalna, w której człowiek ograniczyłby się tylko do kilku przykazań? Czy taka spowiedź byłaby ważna?
Wielką pomyłką i prawdziwym zagrożeniem duchowym jest sytuacja opisana przez p. Marię Patynowską, według której należy „spowiadać się nawet wielokrotnie u różnych kapłanów, otwierać się na ich szczegółowe pytania, może uda się odnaleźć tę »furtkę«”. Dlaczego jest to zagrożenie duchowe? Ponieważ wprost oznacza, że jakiś grzech niewyznany z powodu zapomnienia bez winy penitenta pozostaje nieodpuszczony, a to jest niezgodne z nauką Kościoła (zupełność wyznania grzechów penitenta musi być zawsze i koniecznie formalna, a w wyjątkowych okolicznościach niekoniecznie materialna). Jeżeli penitent przypomni sobie grzech wcześniej niewyznany w sakramencie pokuty i pojednania z powodu zapomnienia, to nie oznacza to, że w momencie przypomnienia tego grzechu on się „aktywuje”. On został już odpuszczony i Pan Bóg nam go nie zwróci! Penitent ma obowiązek wyznać go przy okazji najbliższej spowiedzi, a świadome i dobrowolne niedopełnienie tego obowiązku jest grzechem – ale innym grzechem. Jaki sens ma opisane przez p. Patynowską swoiste „pielgrzymowanie” w poszukiwaniu kapłana, który wreszcie „zlokalizuje furtkę”? Taka sytuacja szukania spowiedników i wielokrotnego odbywania spowiedzi generalnej (analogicznie tej tzw. „furtkowej”) prostą drogą prowadzi ku skrupułom.
Nie wiem także skąd pomysł, że na działanie złego ducha otwierają przede wszystkim wykroczenia przeciwko jednemu z przykazań? Przykazania Dekalogu stanową organiczną całość, dlatego przekroczenie jednego przykazania jest naruszeniem pozostałych (por. Jk 2,10-11; KKK 2069). Katechizm Kościoła Katolickiego za Soborem Trydenckim powtarza, że na spowiedzi winno się wyznawać wszystkie grzechy śmiertelne, „chociaż byłyby najbardziej skryte i popełnione przeciw dwu ostatnim przykazaniom Dekalogu, ponieważ niekiedy ciężej ranią one duszę i są bardziej niebezpieczne niż te popełnione jawnie” (KKK 1456). Nie podważając istnienia zagrożeń duchowych w postaci okultyzmu, itp. prowokacyjnie zapytam: czy łatwiej jest usunąć słonika z półki w pokoju, czy wykorzenić zazdrość z serca? Te dwa działania się nie wykluczają, a czasem pierwsze pomaga w drugim. Jednak zagrożeniem duchowym byłoby ograniczanie się tylko do pierwszego.
Wierność Kościołowi największą szansą duszpasterską
Kiedy jestem proszony o „spowiedź furtkową” zawsze z miłością i cierpliwością staram się zachęcić do odbycia spowiedzi generalnej (jeżeli po zbadaniu okazuje się to konieczne lub korzystne), która także dotyczy wykroczeń przeciwko pierwszemu przykazaniu, ale nie ogranicza się tylko do nich. Niestety w kilku przypadkach, kiedy zachęciłem do „zwykłej” spowiedzi generalnej, w odpowiedzi usłyszałem: „ja nie chcę spowiedzi generalnej, ja chcę tylko furtkową”. Nie pomogły żadne argumenty. Czyja to katecheza? Wierzę, że kapłani, którzy posługują „spowiedzią furtkową” tak naprawdę prowadzą penitentów do spowiedzi generalnej, obejmującej wszystkie aspekty życia człowieka.
Nie jest też prawdą, jak chciałaby p. Patynowska, że nikt nie ma prawa ingerować w to, o co kapłani pytają penitentów. Kościół ma takie prawo, a Pasterze Kościoła mają nawet taki obowiązek. Bo w konfesjonale nie liczą się moje własne „opinie teologiczne”, czy przeżycia duchowe, zdanie egzorcysty, ani nawet najpobożniejszych sióstr zakonnych, ale nauka Kościoła, której jako spowiednik mam być całkowicie wierny. Nie trudno umiejscowić artykułu p. Patynowskiej w kontekście polemiki z ks. bp. Andrzejem Czają, który niedawno w jednej z homilii słusznie przestrzegał przed wchodzeniem na poziom magii w praktykach religijnych, wyrażając także ogólną wątpliwość co do praktyki „spowiedzi furtkowej”, a także wskazywał na pojawiające się zagrożenie dualizmu w różnych postaciach, szczególnie dualizmu teologicznego, w którym dobry Bóg jest postawiony na równi ze złym duchem. Ks. bp Andrzej wyraził też bardzo ważną prawdę, która nie powinna nam umknąć w odniesieniu do zagadnienia „spowiedzi furtkowej”, abyśmy przede wszystkim korzystali z tego, co Kościół przez wieki podawał z pewnością, bo to wystarczy.
Nie bójmy się tego, że Pasterze są odpowiedzialni za Kościół! Niech szatan się boi!
x. Michał Strudziński, kapłan Archidiecezji Lubelskiej.