Zmarły w wieku 80 lat Marian Kociniak, który przez lata rozbawiał Polaków do łez, przede wszystkim jako Franek Dolas w "Jak rozpętałem II wojnę światową", ale też w "Igraszkach z diabłem" czy w serialu "Janosik", w ostatnim czasie zmagał się z chorobami. Kilka lat temu przeszedł poważną operację jelita grubego, miał również problemy z chodzeniem. Jednak to śmierć żony 11 lutego przysporzyła mu najwięcej bólu i zgryzoty.
Po śmierci Grażyny Kociniak aktor był w bardzo złym stanie fizycznym i psychicznym. Aktor z żoną spędzili razem 50 lat, doczekali się dwójki dzieci, które dały im czworo wnucząt. Po jej śmierci Kociniak załamał się całkowicie, mówił, że pogodził się ze śmiercią i sam również chce już odejść. Nie chciał kondolencji ani kwiatów.
To właśnie żona przez ostatnie lata opiekowała się aktorem. W 2010 roku odtwórca między innymi roli Franka Dolasa przeszedł operację jelita grubego, posłuszeństwa powoli zaczynały odmawiać mu również nogi. Aktor nie był w stanie nawet uczestniczyć w pogrzebie ukochanej żony, nie pozwalało mu na to załamanie psychiczne i pogorszenie zdrowia po jej śmierci.
Tak długo, jak z żoną, bo również przez 50 lat, Marian Kociniak związany był z Teatrem Ateneum. Aktorzy, m.in. Małgorzata Pieńkowska, wspominają go jako swojego mistrza. Wydawał się groźny i surowy, jednak w gruncie rzeczy był człowiekiem dobrym i czułym. Chętnie dzielił się z aktorami radami i sugestiami. Laura Łącz, która mieszkała obok państwa Kociniaków, wspomina panią Grażynę jako wzorową żonę.
Aktor spocznie obok ukochanej żony na cmentarzu Ewangelicko-Reformowanym w Warszawie, gdzie pani Grażyna miała wcześniej wykupić dla niego miejsce obok siebie.
żródło: se.pl