Będzie o sondażach, ale bez sondaży, przynajmniej w takiej wersji, jaką katują nas media i analitycy. Tak zwane pracownie albo jak kto woli ośrodki badawcze, działają tylko i wyłącznej według jednej zasady – klient nasz pan. Cała branża jest tak skompromitowana, że gdyby nawet w końcu ktoś chciał zacząć uczciwie zarabiać na życie, to umarłby z głodu. Interes sam w sobie należy do złotych, bo cena zamówionej kabały sięga dziesiątków tysięcy dukatów, a metodologii i weryfikacji żaden klient nigdy nie pozna. Mówiąc krótko i na temat, każda taka firma może sobie w zasadzie odpuścić rytualne dzwonienie do ankietowanych i przedstawić wyniki sondażu metodą chybił trafił.
<<< DOWIEDZ SIĘ WSZYSTKIEGO O OBJAWIENIACH FATIMSKICH! >>>
Swoją drogą byłoby to bardziej uczciwe i prawdopodobnie bardziej trafione. Jednak z ostrożności procesowej telefony rzeczywiście się rozdzwaniają i mogę ten fakt potwierdzić własnym doświadczeniem. Byłem przepytany na okoliczność wyborów prezydenckich, o ile mnie pamięć nie zawodzi. Gdzieś na portalu kontrowersje.net jest szczegółowa relacja z tego osobliwego doświadczenia, ale muszę zawieść wszystkich, którzy sądzą, że na etapie badania dochodzi do manipulacji. Nic podobnego, zresztą byłoby to całkowicie bez sensu, przecież doskonałe oszustwo polega na tym, że oszukiwanemu mówi się jak najwięcej prawdy, by w kluczowym momencie sprzedać blagę. Firmom zależy, aby rozmowa z ankietowanym przebiegała profesjonalnie i wiarygodnie i taka rzeczywiście jest. Inne przypuszczenie, że zebrane wyniki są na chama wycinane i klejone, też nie mieści się w kategorii prawdy absolutnej. Skoro już ktoś wydał pieniądze i poświęcił czas, to nie będzie sam siebie oszukiwał. Jestem więcej niż przekonany, że szefostwo takiego TNS prócz zarabiania kasy, bardzo chce poznać rzeczywiste nastroje społeczne i preferencje wyborcze, zatem w założeniu starają się zebrać prawdziwe informacje. Takie informacje są bezcenne, ale oczywiście nie sprzedaje się ich byle komu.
Na czym w takim razie polega zamówienie i wciskanie ciemnoty? Wyobrażam sobie to w bardzo prosty sposób. Klient zamawia sondaż i chce się czuć pocieszony, także wynik jeszcze przed zamówieniem musi być w jakimś stopniu satysfakcjonujący, w przeciwnym razie klient się spłoszy. Drugi ważny etap, czyli dostarczanie i prezentowanie wyników zelży bezpośrednio od zamawiającego. Przez ostanie osiem lat PO miała do dyspozycji pełen pakiet sondażowy, na który składają się dwie podstawowe dane. Po pierwsze Tusk miał na biurku uczciwy i prawdopodobny wynik wyborów. Po drugie zadawano mu pytanie, jak ten wynik ma być pokazany ludziom. Na tym ostatnim poziomie wybiera się odpowiedni klucz, na przykład raz się pododaje wyniki ze wszystkich telefonów, innym razem tylko zdecydowani na 100% składają się na wynik. CBOS wprowadził też pionierską metodę symulacji komputerowej, co oznacza, że praktycznie każdy plik wsadowy można przerobić na cuda wianki. I tak to mniej więcej wygląda, jak mówią fachowcy w warsztatach: „zero siły, leciutko młoteczkiem”. No dobrze, wystarczy tych opisów przyrody, czas na zapowiedziany konkret.
Było więcej niż pewne, że Rysiek Petru skończy tak, jak kończy. Nie da się lecieć na bezczelnego nawet w takiej dyscyplinie jak sondaże. Partia bankierów, korporacji i administracji, w żadnym kraju nie ma szansy istnieć powyżej 5%. W naszej kalekiej rzeczywistości usiłowano wcisnąć wyborcom, że zbieranina nowoczesna sięga 30% poparcia. Rysiek trochę kasy miał na te wygłupy, bo wiadomo kto go finansuje, ale granie sondażami na dłuższą metę w jego przypadku było samobójstwem. PO przy władzy miało nieograniczone środki i jako taką wiarygodność i chociaż wiem, że to brzmi niedorzecznie, mam na myśli kolejne wygrywane wybory z PiS. Co uwiarygodnia Nowoczesną? Wynik wyborczy miała na poziomie Zjednoczonej Lewicy 7,5%, to z czego te 30% i fotel lidera miałby się wziąć? Z darcia japy, że banki stracą, gdy Polacy dostana kasę na dzieci? Pozostaje ględzenie, że umiera demokracja i wkracza zamordyzm, co się ma nijak do rzeczywistości.
Ludzie pyskują do PiS i poniewierają Jarosława Kaczyńskiego do woli i ponad wszelką miarę, ale nikomu włos z głowy nie spada. W Internecie wszystkie strony chodzą, w mediach te same gęby, no to jeszcze raz spytam, skąd te 30% dla ćwierćinteligenta, który wjechał na białym Rubikoniu do polskiej polityki? Chciałoby się odpowiedzieć wulgarnie, że z …, ale powiem inaczej, zachowując bliskość fizjologiczną. Pęka nadęta kicha Nowoczesnej i tak się musiało stać. Na rynku jest sporo klientów i to poważniejszych od Ryśka. Ostatni TNS pokazuje w miarę rozsądne wyniki: 37% PiS, 17% PO, 13% Nowoczesna, 10% Kukiz. Te dane można zasłonić nowym kabaretem z IBRIS, ale Rysiek musi wiedzieć, że jego walka z sondażami skończy się identycznie, jak walka banków narodowych ze spekulantami walutowymi. Jeśli Ryśkowi odetną sondaże, to co mu zostanie? Skończę w tym miejscu, bo musiałbym napisać, co się roznosi w powietrzu, gdy pęka kicha, a mamy porę kolacji. Zeszło powietrze z Paliko…, przepraszam Petru, ta śmieszna poczwarka WSI dokona żywota szybciej niż się narodziła. Mecenasi na pewno już to widzą i myślą nad nowym potworkiem.
Matka Kurka/kontrowersje.net