Ciekawe dlaczego tak się dzieje, przecież przez kryzys przeszliśmy suchą stopą i Polska cała pokryta asfaltem, brukiem lub betonem, na którym stoją aluminiowo-szklane drapacze chmur. Mamy też największy przyrost basenów i Aquaparków na głowę mieszkańca. Wybudowano lotniska, nawet tam, gdzie samochodem ciężko dojechać. Gdzie rosło bodaj jedno drzewko, zostało wyrwane, ziemia zalana brukiem i na wierzchu stanęła donica ze sztuczną palmą. Mniej więcej co 30 kilometrów kręcą się niemieckie używane wiatraki i produkują „odnawialną” energię. Chyba w każdej wsi znajdziemy jakiegoś ekologa z baterią słoneczną na dachu jednorodzinnego domku. No i najważniejsze! Od trzech lat działa w ramach Polskiej Grupy Energetycznej niezwykle prężna komórka Energia Jądrowa. Szefem tej zacnej instytucji, która w trakcie swojej działalności przeżarła już 170 milionów jest zapomniany minister w rządzie Donalda Tuska, a nazywa się Aleksander Grad. Nikt nie wie, co się dzieje z polską energetyką jądrową, bo łącznie z ministrem Gradem i katarskim inwestorem nikt nigdy w czegoś podobnego w Polsce nie widział.

Tyle nowoczesności i ciemna dupa, chociaż słońce wyszło. RP III nieustannie się rozwija i pięknieje, zrobił się taki luksus, że we włoskich pociągach podają pachnące kotleciki i żur z białą kiełbasą. Dania barowe tak smakują podróżującym, że w ogóle nie pytają dlaczego ta „błyskawica” w porywach jedzie 110 na godzinę i 5 godzin z Gdańska do Warszawy. Na to dziadostwo i fasadowe państwo, zarządzane przez totalne lebiegi, zapracowali też niezbyt wymagający obywatele usatysfakcjonowani zniżkami na bilety rodzinne do parku dinozaurów. Wszystko w kredycie i formule „zastaw się, a postaw się”. Czy znajdzie się na świecie normalnie myślący gospodarz kraju, który kładzie za kilka milionów bruk i asfalt, chociaż wie, że pod tym wszystkim leżą zardzewiałe rury kanalizacyjne, stare aluminiowe przewody energetyczne, a wieńczą ruinę zapchane studzienki? Cała to durna dyskusja o Polsce w budowie i ruinie sprowadza się do jednego rozsądnego pytania? Potrzebny nam jest 14 stadion miejski, gdzie zgraja kopaczy za ciężkie pieniądze nie potrafi z 3 metrów strzelić do pustej bramki? Potrzebne nam są klomby ze storczykami i stylizowane miedziowe latarnie, czy może cytując klasyka: „najpierw sznurek do snopowiązałki nauczyć się robić”. Rozwój państwa to coś zupełnie innego niż wystawianie kolorowego telewizora w oknie i sołtysowego Fiata 126p przed chałupą, żeby Amerykanie widzieli. Zakompleksione niedojdy wpompowały miliardy złotych i drugie tyle utopiły „u Żyda”, żeby sobie kompleksy podleczyć widokiem ekranów przy autostradzie.

Wszystko w PRL II sznurkiem powiązane, nie ma żadnego sytemu i pomysłu na bezpieczeństwo energetyczne i to na poziomie podstawowym, nie mówię już o ruskich szantażach. Gdzie nie spojrzysz infrastruktura sypie się i inaczej być nie może, skoro większość pamięta Gomułkę i była robiona metodą: „Heniek chodź pod dziewiątkę ściany będziemy prostować”. Przemysł zastąpił import rozmaitego szajsu, produkcja stoi na zachodnich montażowniach. Elektrownie palą węglem mafii, szyny w zimie pękają, w lecie się gną, jedna rzeka nie ma przyzwoitej regulacji, ale za to wójt, burmistrz, wojewoda i minister każdego dnia przecina wstęgę Muzeum Jednopłciowej Sztuki Współczesnej. Oczywiście nie ma w tych działaniach żadnego przypadku, tylko jest metodyczne rozpieprzanie kolejnej potężnej gałęzi gospodarczej, by za chwilę jakiś zaprzaniec mógł ogłosić brutalną prawdę. Szanowne obywatelki, szanowni obywatele zachęcajmy zagranicznego inwestora specjalną strefą ekonomiczną i płacą dla polskiego murzyna za 1500 złotych, bo inaczej światło zgaśnie i nie będzie „M jak Miłość”. Zwykła solidna polska gospodyni domowa byłaby lepszym premierem Polski niż ta nieudaczna i złodziejska zgraja, która Bogu dzięki kończy swój marny żywot.

Matka Kurka

Źródło: kontrowersje.net