Komitet Obrony Demokracji z opornikiem w formacie JPG, to najnowsza odpowiedź „liberalnej demokracji” na zamordyzm ciemnogrodu. Nie śledziłem narodzin tej groteski, ale jak ludzie donoszą zaczęło się wczoraj i z całą pewnością skończy się jutro. Skąd przekonanie? Z życie wzięte. Świat jest malutki jak nocniczek krasnoludka, gdzie się nie obejrzysz starzy znajomi. Weterani kontrowersje.net, z całą pewnością pamiętają początki portalu i pierwszego „admina”, którym był nijaki Miki. Facet odwrotnie proporcjonalny, 120 kg żywej wagi i echo pod czaszką. Z wiatrówką na ramieniu walczy w Internecie o prawo do łatwej kasy za byle jaką usługę. W 2008 roku, gdy powstawała strona kontrowersje.net, nie miałem pojęcia jak się za budowę takiego projektu zabrać. Miki okazał się „czarodziejem”, ściągnął najnowszą wersję Drupala i w 15 minut mogliśmy zobaczyć nowy byt w sieci. Schody zaczęły się wówczas, gdy darmowa „skórka” Drupala miała być zamieniona w grafikę i wygląd nadający się do pokazania ludziom. Z jednej strony Miki Maciej Bajkowski udawał, że potrafi to zrobić, z drugiej rzeźbił tygodniami i obiecywał wyrzeźbić przez następne tygodnie. Z wielkim hukiem wyleciał z kontrowersje.net i był jednym z pierwszych, którzy zapowiadali, że Matka Kurka najpierw się sprzedał, potem się skończy. Przez ostanie 6 lat sam administruję kontrowersje.net i nie miałem pojęcia, czy Bajkowski jeszcze. Aż tu nagle, ktoś do mnie pisze i pyta, czy ten cały Miki od KOD, nie jest przypadkiem tym samym, który się chwali znajomością z Matką Kurką. No ten sam, dokładnie ten sam.
Akcja KOD od początku mnie rozbawiła i nawet po lewej stronie ludzie pukają się w głowę, bo kto normalny może wpaść na pomysł, aby legendarny opornik w klapie przerobić na głupkowatą inicjatywę internetową? Gdy poznałem twórcę stała się jasność. W starych i podłych czasach widziałem bodaj 5 „dzieł” Bajkowskiego, wszystkie konały najdalej po miesiącu, w atmosferze pełnej komedii. KOD umarł w dniu narodzin i to znak firmowy samego Bajkowskiego, jak i towarzystwa, z którym jest związany. Kto prócz kabotyna z wiatrówką robi za ormowców demokracji? Najkrócej rzecz ujmując połączenie wszelkiego lewactwa. Bratkowski przygarnął do innego geesowskiego projektu pod nazwą studioopini.pl, takich właśnie oryginałów. Znajdziemy tam największych cudaków, od nieżyjącego Jacka Gotliba vel Azrael, przez Pawła Wimera, Pawła Artymowicza, Jacka Pałasińskiego, aż po Wojciecha Mazowieckiego i Ernesta Skalskiego. Po drodze można też spotkać takich kiepskich Ferdków jak Krzysztof Łoziński, to ten, który zasłynął jako ekspert smoleński Moniki Stokrotki. Badał twardość brzozy obserwując chłopów rąbiących polana. Kręcił się tam też Walter Chełstowski, kumpel Jerzego O., który za czasów starej Matki Kurki proponował mi, abym połączył kontrowersje.net ze studioopini.pl i wspierał Palikota. Między wierszami ta propozycja posiadała zachętę finansową. Jestem dziwnie spokojny, gdy za opozycję przeciw „kaczyzmowi” biorą się starzy pezetperowcy, pocieszni celebryci na emeryturze i dyletant z wiatrówką.
Ile to wszystko jest warte pokazuje również mój przypadek. Słyszę nieustannie, jak to się sprzedałem, bo kiedyś byłem dokładnie po tej samej stronie. Przed 2010 rokiem, miałem wszystko, „salon” uważał mnie za gwiazdę, propozycje składał nie tylko Chełstowski. Nigdy nie wziąłem ani złotówki za napisanie choćby jednego słowa, po prostu byłem tak beznadziejnie głupi, jak KOD, dopóki nie zdecydowałem, że zamiast wesołych hasełek zajmę się pozyskiwaniem wiedzy. Za żadne pieniądze i zaszczyty wtedy nie przerobiłbym się na takiego idiotę, jakimi oni pozostaną na zawsze. Znam tych ludzi od lat, miałem z nimi bliski kontakt, wiem co sobą reprezentują i potrafią, dlatego mogę spokojnie założyć nogę na nogę i czekać na ich kolejny zgon. Niczego nie zbudują, strona Bratkowskiego jest naszpikowana „sławami”, a w hierarchii internetowej z kontrowersje.net przegrywa o lata świetlne i nie przekracza oglądalności na poziomie chojnow.pl. Czasy się zmieniły radykalnie, bo ludzie też się zmieniają, nie ma komu zbudować solidnej opozycji dla „państwa policyjnego” i byle pierdnięcie z wiatrówki robi w wirtualnym świecie za wydarzenie. Parafrazując klasyka, tu nawet nie chodzi o to, że nie ma z kim przegrać, ale o to, że nie ma się z kogo pośmiać.
Matka Kurka
Źródło: kontrowersje,net