Andrzej Melak (przewodniczący Komitetu Katyńskiego, brat śp. Stefana Melaka): Płk Szeląg jest praktycznie rzecznikiem rządu, wspomagającym p. Grasia, który zamiast poszukiwać prawdy, zamyka usta tym, którzy do tej prawdy chcą dążyć. Ujawnić to, co nie powinno być obłożone żadną wydumaną tajemnicą śledztwa, w obecnej sytuacji. To, co odkrywają biegli nie zmienia absolutnie faktu, że to miało miejsce. Upublicznienie tego jest moim zdaniem obowiązkiem każdego, kto posiada jakąś wiedzę na ten temat. P. Szeląg powinien raczej przejmować się tym, co dzieje się z próbkami, które z wielkim zaufaniem oddano pod opiekę Rosjanom. Mam na myśli ponad 300 próbek z Tupolewa, które wskazywały na obecność trotylu i nitroglyceryny. Detektory, których używali biegli to urządzenia, które reagują natychmiast i w sposób jednoznaczny. Są nastawione na substancje, które wykryły, a nie żadne pestycydy, wysokoenergetyczne materiały. Było to dwukrotnie potwierdzone przez badania przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych: na zewnętrznej części pasa p. Ewy Bąkowskiej, wnuczki gen. Smorawińskiego, który został zamordowany w Katyniu.
Nam, rodzinom ofiar, należą się rzetelne informacje. Jesteśmy dyskryminowani! Będziemy starać się i pracować nad tym, aby niedociągnięcia prokuratury, jej zaniechania, a także tendencyjne działania, mające na celu nie wykrycie, ale ukrycie prawdy o Smoleńsku były wiadome całemu społeczeństwu. Bez poznania prawdy o tym, co stało się 10 kwietnia, nie ma Rzeczypospolitej wolnej i niezawisłej. Obowiązkiem każdego obywatela polskiego jest dążyć do wykrycia tejże prawdy. Myślę, że doniesienia o tym, że prokuratura wojskowa z Poznania przyjrzy się śledztwu w pierwszych dniach po narodowej tragedii w Smoleńsku, są pierwszym sygnałem, że panowie prokuratorzy - być może w przyszłości - odpowiedzą za zaniechania, jakie poczynili, nie wypełniając podstawowych obowiązków prokuratorskich w kwestii zwłok, energicznego upominania sie o zwrot polskiej własności: wraku tupolewa, czarnych skrzyczek czy kamizelek kuloodpornych BOR-owców.
Jesteśmy pozbawieni dostępu do akt śledztwa. Ja sam, przez dwa lata, spotykałem się z odmową prawa do ekshumacji w sytuacji, gdy Rosjanie sfałszowali protokoły sekcyjne mojego brata! Opisali go jako wysokiego mężczyznę, mierzącego 195 cm wzrostu z lekką otyłością, a tymczasem mój brat miał 172 cm wzrostu i był otyły, ważył ponad 100 kg. Ponadto, Rosjanie napisali o obrażeniach, których sam nie zauważyłem.
Nadal nie są brane pod uwagę nasze wnisoki o dostęp do szybkiego odczytu polskiej skrzynki ATM. Właśnie tym powinna zająć się prokuratura: ochroną naszych polskich interesów, a nie zabranieniem udzielania informacji i poszukiwania prawdy!
Not. Aleksander Majewski