Rosjanie przetrzymując u siebie wrak Tupolewa grają nim, skłócając Polaków , choć wydaje się, że nie jest im już potrzebny. Polski MSZ podejmuje działania, aby go odzyskać. Jak pani to ocenia?

 

Wszystkie działania MSZ w tej sprawie należy docenić i uznać za właściwe. Po blisko trzech latach bezczynności dobrze, że sprawa wraku powraca, że Polacy zdobyli się na odwagę, aby tą kwestię poruszać. Należy więc pochwalić MSZ, niezależnie od tego jak oceniamy ich skuteczność. Jest po prostu gotowość przejęcia wraku i - jak rozumiem - chęć poddania go badaniom.

 

Teraz sprawa wraku służy Rosjanom do fundowania Polsce upokorzeń. Oni szczątków Tupolewa już chyba do niczego nie potrzebują, ale mają obawę, co można jeszcze na tych szczątkach znaleźć. Chociaż wcześniej wrak wymyto i usunięto zanieczyszczenia. Nie da się wykluczyć, że ich działania mają tu działania praktyczne. Z taką postawą mamy dziś do czynienia, nie tylko jeśli chodzi o wrak, ale też o inne dowody. Należy życzyć polskim władzom siły. My będziemy uważnie śledzić wszelkie tego typu posunięcia. Nam bardzo zależy, aby Tupolew znalazł się w Polsce.

 

Czy może powstać w Polsce komisja badająca katastrofę smoleńską, akceptowalna dla obu stron sceny politycznej?

 

Taka baza do wspólnego działania już jest. Odbyła się konferencja, w której wzięło udział ponad 100 polskich uczonych. To nie są gremia upartyjnione czy z góry przekonane do jakiejś tezy. To są eksperci od badania gruntu po upadku samolotu, chemicy, pirotechnicy, specjaliści od aerodynamiki... Konferencja pokazała szerokie zainteresowanie środowisk naukowych tematyką katastrofy. Stworzyła bazę danych wielu wiarygodnych i kompetentnych osób. To jest dobry pomysł. Wspólna komisja miałaby dostęp do większej ilości dokumentów. Fachowość przyda się instytucjom odpowiedzialnym za badanie katastrofy.

 

Rozmawiał Jarosław Wróblewski