Czy błędy w polskim tłumaczeniu adhortacji nie są skandalem? Tak określił to "Tygodnik Powszechny".
Po pierwsze nie wiemy, która wersja językowa jest oryginałem. I to oryginałem nie w sensie pierwszeństwa powstania, ale oryginałem w sensie edycją obowiązującą oficjalnie. Przekonamy się o tym, gdy adhortacja zostanie opublikowana w Acta Apostolicae Sedis. Wresja z AAS będzie obowiązującym oryginałem, do którego odnosić się powinny tłumaczenia.
Oczywiście przyczyną zamieszania jest przedziwna praktyka Stolicy Apostolskiej publikowania równocześnie tłumaczeń na różne języki bez wskazania, która wersja ukaże się w AAS. Może się okazać, że to żadna z wersji dotychczas opublikowanych.
Ta dziwna praktyka doprowadziła swego czasu do wypuszczenia w świat nieoficjalnej wersji encykliki Jana Pawła II “Evangelium Vitae” z doktrynalnie błędnym zdaniem o pewności zbawienia małych dzieci zmarłych bez chrztu. Wersja oficjalna, która potem ukazała się w AAS tego zdania nie zawierała, ale do tej pory funkcjonuje ono w obiegu medialnym. Protestów Tygodnika Powszechnego wówczas nie słyszałem.
To samo dotyczy błędnych tłumaczeń dokumentów II Soboru Watykańskiego, np. tego, w którym ryt mszy zamiast “przemyślany na nowo, przejrzany” (recognoscatur) ma być “przerobiony”.
Na marginesie: nie wiem, czy większym skandalem jest błędne tłumaczenie z hiszpańskiego czy interpertacja, jaką temu fragmentowi adhortacji próbuje się nadać: zamiast zwykłych świeckich, którzy czasami lepiej potrafią zrozumieć doktrynę Kościoła i być jej gorącej wierni niż niejeden biskup, mamy sugestię, że to zwykli świeccy mają określać co jest prawdą.
Co myślisz o idei decentralizacji Kościoła, której propozycja jest podejmowana także w adhortacji Evangelii Gaudium?
Zakres władzy papieskiej jest prawdą wiary wyłożoną nieomylnie w konstytucji I Soboru Watykańskiego “Pastor Aeternus”. Wszystko, co mieści się w tej definicji może być przedmiotem uprawnionej debaty. Tak traktuję papieską sugestię z adhortacji by wzmocnić uprawnienia Konferencji Episkopatów.
I jako swój głoś w tej dyskusji powiem tyle: jest to pomysł delikatnie mówiąc nierozsądny. Kościół lokalny to diecezja z biskupem diecezjalnym na czele. To on jest ośrodkiem Kościoła lokalnego i to on otrzymał z ustanowienia Bożego rządy w swoim Kościele lokalnym. To on powinien być strażnikiem wiary wobec swoich i wodzem swojego duchowieństwa. To on powinien być ojcem.
Pomysł, by konferencje episkopatu, dwudziestowieczny twór mający piewotnie na celu stworzenie biskupom pola do wzajemnych konsultacji i wymiany doświadczeń - twór nie mający żadnego umocowania w Tradycji Kościoła ani żadnego uzasadnienia teologicznego, z pomocniczego stał się organem stanowiącym ośrodek władzy w jakimś Kościele lokalnym. To nie jest pomysł na decentralizację, ale na centralizację na poziomie państw. Będzie to kolejny krok do rozmywania odpowiedzialności za Kościół i sprowadzenie biskupów do roli wykonawców decyzji podjętych kolegialnie.
Nie warto iść tą drogą.
not. ToR