"W gruncie rzeczy [Oskar W.] dopuścił się rzeczy drobnej, ale takich drobnych rzeczy nie należy odpuszczać, ponieważ szybo może się okazać, że będziemy mieli do czynienia ze sprawami znacznie poważniejszymi. (…) W latach 30. XX wieku od małych incydentów zaczął się terror nazistowski. Porządni obywatele odwracali wzrok, kiedy widzieli rozbijane szyby żydowskich sklepów, a kilka lat później był Holocaust" - mówi Miecugow.
Równocześnie uważa, że czyn Okara W. nie ma nic wspólnego z hasłem "Róbta, co chceta": "Czyn tego faceta nie ma nic wspólnego z tym hasłem. Jeśli twierdzi się inaczej, to spłaszcza się jego przekaz. (…) Oskar W. pokazał tylko, że nie znajduje innej formy zaistnienia, jak tylko lżeniem i biciem. To jest nie do zaakceptowania. Ten człowiek jest zawodowym zadymiarzem i wielokrotnie mu do tej pory odpuszczano kiedy lżył prezydenta, Jurka Owsiaka, czy Jerzego Buzka. Tym razem nie ujdzie mu to na sucho"
ToR/Super Ekspres