W czasie cotygodniowego spotkania z wiernymi Ojciec Święty wyjaśnił, że w przeszłości sakrament ten nazywano „ostatnim namaszczeniem”, pojmując go jako duchową pociechę w bezpośredniej bliskości śmierci. Obecnie jednak, gdy mówimy o „namaszczeniu chorych”, patrzymy na doświadczenie choroby i cierpienia w perspektywie Bożego miłosierdzia.

Papież Franciszek przestrzegł przed także obsesyjnym czekaniem na cud, tak jakby sakrament namaszczenia chorych zawsze miał przywracać zdrowie: 

- Daje on jednak pewność, że Jezus jest blisko chorego, także osoby starszej, bo każdy, kto ma ponad 65 lat, może przyjąć ten sakrament – wyjaśnił Papież. – To Jezus, który się zbliża. Kiedy jednak ktoś jest chory, myśli się czasem, żeby zawołać księdza, ale się z tego rezygnuje, bo uważa się, że "to przynosi nieszczęście", albo nie chce się przestraszać chorego. Dlaczego? Bo ludzie nieraz wyobrażają sobie, że kiedy do chorego przychodzi ksiądz, to zaraz po nim przyjadą przedsiębiorstwa pogrzebowe. Prawda, że tak jest? Tymczasem kapłan przychodzi pomóc choremu czy osobie w podeszłym wieku. Dlatego jest tak ważne, by księża odwiedzali chorych. Trzeba wezwać kapłana: "Jest tu chory, proszę przyjść, udzielić mu namaszczenia i błogosławieństwa". To przecież sam Jezus pzybywa, by mu przynieść ulgę, umocnić go, dać mu nadzieję, pomóc. Także przebaczyć mu grzechy. I to jest bardzo piękne!”.

Na zakończenie Ojciec Święty raz jeszcze zachęcił:

- Miejmy ten zwyczaj wołać księdza do naszych chorych – nie mówię o kilkudniowej grypie, ale kiedy choroba jest poważna. A także do naszych starców. Niech przyjdzie i udzieli im tego sakramentu, tego wsparcia, tej Jezusowej mocy, by iść dale - zaapelował Ojciec Święty.

Ab/pl.radiovaticana.va