Dziś przedstawiamy pierwszą część tekstu Jarosława Mosera pt. "Rewolucja chrześcijańska".
Chronologicznie rzecz ujmując najpierw prześladowali chrześcijan Żydzi skupieni w Sanhedrynie, potem – władze rzymskie, oskarżające wyznawców Chrystusa o ateizm, czyli nie uznawanie bogów rzymskich, a tym samym dostojeństwa cesarza, jako najwyższego kapłana rzymskiej religii. Gdy wreszcie cesarz Teodozjusz uczynił chrześcijaństwo religią państwową, na Wschodzie narodził się islam, który przez wiele wieków usiłował zetrzeć z mapy świata żydów i chrześcijan, jako poprzedników wiary muzułmańskiej, którzy zdefraudowali ideę czystego monoteizmu. Niesieni porywem tej wiary muzułmanie najpierw zajęli Jerozolimę wznosząc na ruinach Świątyni Salomona symbol swojej dominacji – Kopułę na Skale – a następnie postawili sobie za cel podbój Rzymu, stolicy chrześcijaństwa. Jednak nie mogli dotrzeć tam ani z zachodu (kęska pod Poitier w 732), ani ze wschodu. Co prawda podbój Konstantynopola (1453) dał im nadzieję ostatecznego dotarcia do serca świata chrześcijańskiego, ale nie udało się to ani morzem (bitwa pod Lepanto w 1571), ani lądem (oblężenie Wiednia, jako ostatniego „przystanku” na drodze do Stolicy Piotrowej zakończyło się w 1683 sławną odsieczą, która de facto zapoczątkowała stopniowy upadek Imperium Osmańskiego, aż do jego całkowitego demontażu i detronizacji ostatniego kalifa w 1925). Gdy zaś ustąpiła potęga islamu, w Europie zawiązała się antychrześcijańska masoneria, która zorganizowała i przeprowadziła wielkie rewolucje liberalne we Francji i w Ameryce. Ostatnim politycznym zamachem na Kościół były rządy komunistyczne, które upadły – przynajmniej w Europie – wraz z rozpadem Związku Radzieckiego. Generalnie intrygujące jest to, iż w dotychczasowej historii praktycznie wszystkie siły wrogie chrześcijaństwu albo upadały, albo się nawracały.
Zagadka tej niezwykłej żywotności religii chrześcijańskiej związana jest w dużej mierze z postacią jej Założyciela. Jezus z Nazaretu, będący dla chrześcijan Wcielonym Bogiem, uznawany jest powszechnie, także poza kręgiem kultury chrześcijańskiej, za jednego z największych duchowych nauczycieli ludzkości – obok Buddy, Konfucjusza, Sokratesa, czy Mahometa. W gronie tym tylko Jezus i Sokrates ponieśli śmierć z rąk swoich rodaków, skazani prawomocnymi wyrokami ówcześnie urzędujących organów władzy. Sokratesa oskarżono o bezbożność i demoralizowanie młodzieży. O co oskarżono Jezusa? W pewnym sensie o to samo. Żydowscy dostojnicy jako pierwsi zrozumieli, a może tylko przeczuli rewolucyjny wymiar nauki Nazarejczyka i usiłowali zrobić wszystko, aby ją stłumić, zdeptać, zagasić w zarodku. Wiedzieli, że w przeciwnym razie ta iskra wznieci pożar, który nieodwracalnie zmieni świat pozbawiając ich wielu, a może nawet wszystkich niesprawiedliwych przywilejów.
Konflikt z Sanhedrynem
Sanhedryn, stanowiący w tamtym czasie najwyższą władzę i autorytet religijny żydów, nie uznał Jezusa za Mesjasza – oskarżył Go o to, że jest fałszywym prorokiem, a więc w świetle prawa mojżeszowego podlega karze śmierci. Co na ten temat miał do powiedzenia sam Jezus? Pewnego dnia zapytał swoich uczniów: „Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego? A oni odpowiedzieli: Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków. Jezus zapytał ich: A wy za kogo Mnie uważacie? Odpowiedział Szymon Piotr: Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego. Na to Jezus mu rzekł: Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie.”
Poza tym kiedy dostojnicy Sanhedrynu przesłuchiwali Jezusa, na pytanie: „Więc Ty jesteś Synem Bożym?” odpowiedział: „Tak. Jestem Nim”. Uznali to za bluźnierstwo i zaprowadzili Go przed Piłata, namiestnika Judei, i przedstawili fałszywe oskarżenia: „Stwierdziliśmy, że ten człowiek podburza nasz naród, że odwodzi od płacenia podatków Cezarowi i że siebie podaje za Mesjasza-Króla”. Piłat zapytał Jezusa: „Czy ty jesteś królem żydowskim?” W odpowiedzi usłyszał: „Tak, ja Nim jestem”. A zatem Jezus publicznie w trakcie oficjalnego przesłuchania potwierdził, że jest Synem Bożym, Mesjaszem i królem Izraela. Piłat powiedział: „Nie znajduję w nim winy”, jakby chciał powiedzieć: „To człowiek szalony, chory, albo marzyciel, który sam nie wie co mówi”. Żydzi jednak nie zadowolili się takim postawieniem sprawy. Dążyli do uśmiercenia Jezusa rękami Rzymian i chcieli, żeby stało się to w majestacie prawa, a Sanhedryn pod okupacją rzymską nie miał prawa ferowania wyroków śmierci.
Dlaczego jednak kłamali twierdząc, że podburza lud, że odwodzi od płacenia podatków? Odpowiedź jest jedna: ponieważ się Go bali. Bali się uwielbienia tłumów wiwatujących na Jego cześć, gdy na oślęciu wjeżdżał do Jerozolimy; bali się zmian, jakie to uwielbienie mogło wprowadzić w ich życie; bali się utraty swoich przywilejów i dobrego mniemania o sobie, jako religijnej elicie ukochanego przez Boga narodu. Nie pozwolili sobie odebrać marzeń o Mesjaszu jako dostojnym mścicielu, który rzuci im do stóp pokonanych wrogów i oprawców, a ich samych, jako naczelników narodu wybranego, ustanowi władcami świata w tysiącletnim królestwie. Przede wszystkim jednak mieli Mu za złe, że tyle razy publicznie ich ganił, ośmieszał, wtrącał w pułapki, które próbowali na Niego zastawiać, krytykował i ostrzegał przed karą Bożą. Ich – religijnych przywódców i moralnych ekspertów!
Gdy po triumfalnym wjeździe do Jeruzalem Jezus wkracza do świątyni i zaczyna tam nauczać, kapłani przystępują do Niego i stając w obronie swojego „terytorium” i swoich religijnych prerogatyw, pytają wprost: „Jakim prawem to czynisz? I kto Ci dał tę władzę?” Jezus odpowiada pytaniem o chrzest Janowy: „Odpowiem wam jeśli odpowiecie mi czy chrzest Janowy pochodził z nieba, czy od ludzi”. Dostojnicy naradzają się; „Jeśli powiemy, że z nieba, to zapyta dlaczego go nie przyjęliśmy, a jeśli powiemy, że od ludzi to tłum nas odrzuci, bo wszyscy uważają Jana za proroka”. Odpowiadają więc: „Nie wiemy”. „Więc i Ja wam nie powiem, jakim prawem to czynię” – replikuje Jezus. A zaraz potem wygłasza do tłumów przypowieść, która oburza dostojników Sanhedrynu, albowiem orientują się natychmiast, że ich właśnie dotyczy. Jezus mówi o gospodarzu, który założył winnicę, a następnie oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał. W czasie żniw wysłał swoje sługi, aby w jego imieniu odebrały należny mu plon. Ale rolnicy jednych przepędzili, innych zamordowali. Wysłał więc większą grupę sług, ale rolnicy postąpili z nimi tak samo. W końcu wysłał syna, sądząc, że jego uszanują. Oni jednak widząc dziedzica majątku, który sobie przywłaszczyli, postanowili i jego zamordować. „Kiedy więc właściciel winnicy przyjdzie, co uczyni z owymi rolnikami?” – pyta Jezus spoglądając w ich stronę.
Niedługo potem wygłasza słynną mowę demaskując wprost, bez żadnych alegorii, dostojników religijnych skupionych w Sanhedrynie. „Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą. Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów. Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi.” W dalszym ciągu tej dramatycznej przemowy padają słowa: „Biada wam, obłudnicy!” A wreszcie wcześniejsza przypowieść nabiera bolesnej dosłowności, gdy Jezus woła: „Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani!”
Pytanie o charakter chrztu Janowego było w tym miejscu bardzo ważne. W religii żydowskiej istniały od początku dwie równoległe tradycje; kapłańska i prorocka. Tradycja kapłańska miała charakter liturgiczny i instytucjonalny, natomiast prorocka była charyzmatyczna i mistyczna. Jezus rozpoczynając działalność publiczną mógł najpierw pójść do Sanhedrynu, przedstawić się, może nawet poprosić o listy uwierzytelniające, albo inną formę pomocy w pełnieniu swojej misji. W ten sposób dałby pierwszeństwo tradycji kapłańskiej, którą Sanhedryn reprezentował. Jednak zrobił inaczej – poszedł do proroka i jego poprosił o chrzest. Prorok stojąc przed Nim miał wizję, która utwierdziła go w przekonaniu, że właśnie On jest tym, którego miał poprzedzać. Jan powiedział wówczas swoim uczniom: „Ujrzałem Ducha, który jak gołębica zstępował z nieba i spoczął na Nim. Ja Go przedtem nie znałem, ale Ten, który mnie posłał, abym chrzcił wodą, powiedział do mnie: Ten, nad którym ujrzysz Ducha zstępującego i spoczywającego nad Nim, jest Tym, który chrzci Duchem Świętym. Ja to ujrzałem i daję świadectwo, że On jest Synem Bożym.”
W jakiś czas potem, gdy Jezus miał już grono własnych uczniów, a rozgłos Jego cudów i nauk przyciągał ludzi z całej Palestyny, powiedział o Janie: „Po coście więc wyszli? Proroka zobaczyć? Tak, powiadam wam, nawet więcej niż proroka. On jest tym, o którym napisano: Oto Ja posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby Ci przygotował drogę. Zaprawdę, powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela.” Jan pochodził co prawda z rodu kapłańskiego, ale sam był prorokiem, nie kapłanem. Lecz czy kapłani czerpiący swoją wiedzę o świecie duchowym wyłącznie ze znajomości pism, potrafiliby odróżnić prawdziwego proroka od szubrawca przystrojonego w szaty fałszywej pobożności?
A przecież faworyzowanie półnagiego proroka kosztem starannie odzianych w bogate szaty dostojników nie usposobiło tych ostatnich przyjaźnie do Jezusa. A dalej było coraz gorzej. Naruszanie świętości szabatu, nieprzestrzeganie postów, biesiadowanie z celnikami i nierządnicami, uchylanie tradycji dotyczącej czystych i nieczystych pokarmów – to wszystko jawiło się faryzeuszom, saduceuszom i uczonym w Piśmie jako otwarty zamach na religię mojżeszową, a przynajmniej na tradycyjne pojmowanie owej religii. Lecz nie zapominając o narastających emocjach i ambicjonalnych urazach, musimy zarazem pamiętać, że odrzucenie Jezusa przez Sanhedryn miało też głębsze, czysto ideowe motywy. Orędzie głoszone przez Nazarejczyka, pomimo genetycznej więzi z dziedzictwem abrahamowym, godziło bowiem w istotne podstawy religii mojżeszowej.
W wielu kwestiach ta reinterpretacja była wyraźnie odczuwalna, ale cztery z nich odegrały decydującą rolę zarówno w przyjęciu chrześcijaństwa przez prostych żydów i narody pogańskie, jak i w odrzuceniu go przez elitę kapłańską.
I. Nowa perspektywa eschatologiczna
Pierwszą z owych pojęciowych rewolucji była zmiana perspektywy eschatologicznej. Mówiąc o perspektywie eschatologicznej mam na myśli to, iż w Starym Testamencie nie ma mowy o wiecznej nagrodzie w niebie i wiecznym potępieniu w piekle. Według starotestamentowych wyobrażeń dusza człowieka umarłego odchodzi do Otchłani (hebr. Szeol), w której wiedzie egzystencję cienia, bez nagrody i kary, jak w greckim Hadesie. W jednym z psalmów Dawida czytamy: „Zwróć się, o Panie, ocal moją duszę, wybaw mnie przez Twoje miłosierdzie, bo nikt po śmierci nie wspomni o Tobie: któż Cię wychwala w Szeolu?”
Szeol jest więc miejscem wyłączonym z życia, o nieokreślonej lokalizacji. W jakiś sposób może być kojarzony z archaicznym „światem dolnym”. Kiedy bowiem król Saul tknięty złym przeczuciem przed bitwą z Filistynami poprosił wróżkę z Endor o wywołanie ducha zmarłego proroka Samuela, wówczas wróżka widząc nadchodzącego ducha, powiedziała: Widzę istotę pozaziemską, wyłaniającą się z ziemi. Lecz nigdzie indziej nie jest wzmiankowana lokalizacja krainy umarłych. Być może wynikało to z faktu, iż według opowieści o Adamie i Ewie, prarodzice ludzkości zostali stworzeni jako istoty nieśmiertelne. Śmierć była skutkiem popełnionego grzechu. Czy oznacza to, że jeśli Bóg nie planował śmierci dla człowieka, to nie przygotował też krainy umarłych?
Tak czy inaczej religia mojżeszowa wskazywała ziemię (świat doczesny) jako zasadnicze pole relacji człowieka z Bogiem. Najwyraźniej widać to w zestawieniu błogosławieństw i przekleństw zamieszczonych w Pięcioksięgu, a związanych z zachowywaniem lub łamaniem Prawa ogłoszonego Izraelitom. Wszystkie wymienione tam błogosławieństwa dotyczą jednoznacznie dóbr doczesnych. Ponieważ sprawa jest ogromnej wagi, zacytuję w tym miejscu obszerny fragment:
„Jeśli więc [ludu Izraela] pilnie będziesz słuchał głosu Pana, Boga swego, wiernie wypełniając wszystkie Jego polecenia, które ja ci dziś daję, wywyższy cię Pan, Bóg twój, ponad wszystkie narody ziemi. Spłyną na ciebie i spoczną wszystkie te błogosławieństwa, jeśli będziesz słuchał głosu Pana, Boga swego. Będziesz błogosławiony w mieście, błogosławiony na polu. Błogosławiony będzie owoc twego łona, plon twej roli, przychówek twych zwierząt, przyrost twego większego bydła i pomiot bydła mniejszego. Błogosławiony będzie twój kosz i dzieża. Błogosławione będzie twoje wejście i wyjście. Pan sprawi, że twoi wrogowie, którzy powstaną przeciwko tobie, zostaną pobici przez ciebie. Jedną szli drogą przeciw tobie, a siedmioma drogami będę uciekać przed tobą.
Pan rozkaże, by z tobą było błogosławieństwo w spichrzach, we wszystkim, do czego rękę wyciągniesz. On będzie ci błogosławił w kraju, który ci daje Pan, Bóg twój. Pan uczyni cię swoim świętym ludem, jak ci poprzysiągł, jeśli będziesz zachowywał polecenia Pana, Boga swego, i chodził Jego drogami. Wtedy zobaczą wszystkie narody ziemi, że imię Pana zostało wezwane nad wami, i będą się ciebie lękały. Napełni cię Pan w obfitości dobrami z owocu twego łona, przychówkiem twego bydła, plonami pola, w kraju, o którym poprzysiągł przodkom twoim, że da go tobie. Pan otworzy dla ciebie bogate swoje skarby nieba, dając w swoim czasie deszcz, który spadnie na twoją ziemię, i błogosławiąc każdej pracy twoich rąk. Ty będziesz pożyczał wielu narodom, a sam u nikogo nie zaciągniesz pożyczki. Pan umieści cię zawsze na czele, a nie na końcu; zawsze będziesz górą, a nigdy ostatni, bylebyś tylko słuchał poleceń Pana, Boga swego, które ja ci dziś nakazuję pilnie wypełniać. Nie zbaczaj od słów, które ja ci dzisiaj obwieszczam, ani na oprawo, ani na lewo, po to, by iść za bogami obcymi i służyć im”.
Analogicznie wszystkie wymieniane tu przekleństwa także dotyczą spraw doczesnych. Znów cytat:
„Jeśli nie usłuchasz głosu Pana, Boga swego, i nie wykonasz pilnie wszystkich poleceń i praw, które ja dzisiaj tobie daję, spadną na ciebie wszystkie te przekleństwa i dotkną cię.
Przeklęty będziesz w mieście i przeklęty na polu. Przeklęty twój kosz i twoja dzieża. Przeklęty owoc twego łona, plon twej roli, przyrost twego większego bydła i pomiot bydła mniejszego. Przeklęte będzie twoje wejście i wyjście.
Pan ześle na ciebie przekleństwo, zamieszanie i przeszkodę we wszystkim, do czego wyciągniesz rękę, co będziesz czynił. Zostaniesz zmiażdżony i zginiesz nagle wskutek przewrotnych swych czynów, ponieważ Mnie opuściłeś. Pan sprawi, że przylgnie do ciebie zaraza, aż cię wygładzi na tej ziemi, którą idziesz posiąść. Pan dotknie cię wycieńczeniem, febrą, zapaleniem, oparzeniem, śmiercią od miecza, zwarzeniem zbóż od gorąca i śniecią: będą cię one prześladować, aż zginiesz. Niebiosa, które masz nad głową, będę z brązu, a ziemia pod tobą - żelazna. Pan ześle na twą ziemię zamiast deszczu - pył i piasek; będzie na ciebie padał z nieba, aż cię wyniszczy. Pan sprawi, że poniesiesz klęskę od swych wrogów. Jedną drogą przeciw nim pójdziesz, a siedmioma będziesz przed nimi uciekał i wzbudzisz grozę we wszystkich królestwach ziemi. Twój trup będzie strawą wszystkich ptaków powietrznych i zwierząt lądowych, a nikt ich nie będzie odpędzał”.
Uderzająco inny jest wydźwięk błogosławieństw i przekleństw wygłoszonych przez Jezusa, a otwierających słynne Kazanie na Górze, nazywane często kodeksem etyki chrześcijańskiej. W wersji zapisanej przez św. Łukasza brzmią one następująco:
„Błogosławieni jesteście wy, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże.
Błogosławieni wy, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni.
Błogosławieni wy, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie.
Błogosławieni będziecie, gdy ludzie was znienawidzą i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy zelżą was i z powodu Syna Człowieczego podadzą w pogardę wasze imię jako niecne: cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili prorokom.
Natomiast biada wam, bogaczom, bo odebraliście już pociechę waszą.
Biada wam, którzy teraz jesteście syci, albowiem głód cierpieć będziecie.
Biada wam, którzy się teraz śmiejecie, albowiem smucić się i płakać będziecie.
Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili fałszywym prorokom”.
A zatem sukcesy materialne i społeczne, które w świetle Starego Testamentu są bożym błogosławieństwem, w Kazaniu na Górze zyskują walor przekleństwa, albowiem ci, którzy już tu na Ziemi odbierają nagrodę w postaci doczesnego powodzenia, nie mają na co liczyć w życiu przyszłym. Natomiast ci, którzy z powodu wierności Bogu znoszą głód, chłód, nędzę i prześladowania, nagrodzeni zostaną w życiu przyszłym. To całkowita zmiana perspektywy. Celem życia religijnego nie jest dobrobyt doczesny, lecz życie wieczne w „domu Ojca”. Czy oznacza to, że Stary Testament głosił nieprawdę? Otóż mistyka chrześcijańska wyjaśnia tę kwestię następująco; od chwili zamknięcia bram raju (który został przeniesiony w zaświaty po wygnaniu zeń prarodziców), dusze zmarłych nie mogły tam wejść i musiały czekać w Otchłani, przy czym miejscem dusz sprawiedliwych było „łono Abrahama”, podczas gdy dusze grzeszników trafiały do Gehenny, miejsca kaźni, przypominającego grecki Tartar na dnie Hadesu. Dopiero śmierć Chrystusa na krzyżu dokonała przełomu.
W Wielka Sobotę, gdy Jego ciało spoczywało w grobie, Jego dusza otworzyła bramy raju i wprowadziła tam dusze wszystkich sprawiedliwych od czasów Adama i Ewy. Jezus miał też wstąpić tego dnia do piekieł, aby dopełnić triumfu nad zastępami ciemności i pokazać upadłym aniołom, iż duchowa moc Jego ofiary byłaby wystarczająca, aby odkupić także ich grzech, chociaż ich wolna decyzja odrzucenia Boga na początku czasów nie mogła już ulec zmianie. (Stąd znalazł się w Credo, tak bardzo wyśmiewany przez oświeceniowych ateistów fragment, głoszący, iż Jezus po śmierci na krzyżu „wstąpił do piekieł”). Z tej interpretacji wynika ponadto, iż raj nie jest miejscem na Ziemi, lecz krainą niebiańską (najniższym szczeblem niebios – jak mówią niektóre źródła mistyczne), co rzutuje też na odczytanie sensu opisu upadku prarodziców i ich wygnania z raju.
II. Zmiana stosunku do bogactwa materialnego
W naturalny sposób z poprzedniej różnicy wynika różnica dotycząca stosunku do bogactwa materialnego. W Starym Testamencie na każdym kroku znajdujemy wyraźną sugestię, iż bogactwo jest rezultatem Bożego błogosławieństwa i nagrodą za posłuszeństwo nakazom Prawa; chociażby w cytowanych wcześniej błogosławieństwach i przekleństwach. Znajdziemy je także w historii Abrahama, Jakuba, Józefa, Dawida, Salomona, Hioba.
Tymczasem na stronach Nowego Testamentu znajdujemy szereg wyraźnych ostrzeżeń przed bogactwem, jako głównym zagrożeniem dla duchowego rozwoju i zbawienia duszy. Po rozmowie z bogatym młodzieńcem Jezus mówi: „Zaprawdę, powiadam wam: Bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego. Jeszcze raz wam powiadam: Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego”. Podczas Kazania na Górze Jezus powiedział wprost: „Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą, i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną”. Nieco dalej stwierdza znów: „Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie”. A kontynuując tę myśl rzekł: „Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. (...) Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo [Boga] i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane”. Gdy zaś uczniowie pytali, co otrzymają w nagrodę za to, że opuścili wszystkich i wszystko, aby iść za Jezusem, Ten odpowiedział im: „Każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy”.
I na koniec warto jeszcze przytoczyć wygłoszoną przez Jezusa przypowieść o głupim bogaczu: „Pewnemu zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole. I rozważał sam w sobie: „Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów”. I rzekł: „Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę całe zboże i moje dobra. I powiem sobie: Masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj”. Lecz Bóg rzekł do niego: „Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?” Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem”.
Jarosław Moser