Najazd na Polskę już trwa. Nie przyjeżdżają tu jednak "uchodźcy" z Afryki Północnej czy Bliskiego Wschodu. To Czeczeni, Orgmianie, Gruzini, Azerowie, Kirgizi i Tadżykowie każdego dnia próbują tysiącami przedostać się przez polską granicę. Jak podaje portal kresy24.pl, codziennie udaje się to conajmniej 300 osobom. Rzekomi uchodźcy przedostają się przez Terespol. Co ciekawe sami przyznają, że przed niczym nie uciekają: chcą po prostu świadczeń socjalnych i łatwiejszego życia.
"Polacy jakoś dziwnie wybiórczo wpuszczają. Wczoraj jechałem z rodziną siostrzeńca. Jego wpuścili, mnie - nie. Mówią, że łatwiej mają ci z polską wizą. A skąd ja ją mam wziąć w Czeczenii?" - cytuje portal kresy24.pl wypowiedź Ischaka z Groznego.
Straż Graniczna teoretycznie powinna wpuszczać do Polski wszystkich, którzy chcą otrzymać azyl lub status uchodźcy. W praktyce jest inaczej, bo też świetnie wiadomo, że nie chodzi tu o żadnych uchodźców. Według informacji portalu kresy24.pl, gdy zaczął się swoisty najazd na polską wschodnią granicę, Straż i rząd nie wiedzieli, co robić. Dlatego zdecydowano, że niektórych będzie się wpuszczać, innych cofać. Niektórzy próbują dostać się do Polski nawet kilkadziesiąt razy. Ciągle są zawracani, ale mimo to, próbują - w końcu się uda, a wtedy!...
Bo przecież nie chodzi o to, by całe życie mieszkać w Polsce. Najpierw socjal będzie brało się z Warszawy, a później - czas na Niemcy czy inne kraje Europy Zachodniej. W ten sposób, żyjąc koczowniczo, można pojeździć po całej Europie i spędzić wiele lat.
"Prawie żaden z nich nie przyjeżdża tu z zamiarem podejmowania pracy. Wiedzą, że dostaną zasiłek na każde dziecko i z tego korzystają, bo na ogół mają rodziny wielodzietne. A potem pojadą dalej - Do Niemiec, Szwecji, Francji, i tam cała procedura zacznie się od początku" - mówi portalowi kresy24.pl prawnik z kancelarii zajmującej się uchodźcami.
Uchodźców jest coraz więcej. Fala narasta bardzo dynamicznie. W czerwcu było ich 1700. W lipcu ponad 2000. W sierpniu już ponad 8000. W ciągu pierwszych 10. dni września - ponad 4000. Około 75 proc. z nich są cofane z granicy. Ale będą próbować dalej.
kad/kresy24.pl