A słowa te mają być argumentem przeciwko wykładowi ks. prof. Pawła Bortkiewicza. Problem polega na tym, że ksiądz profesor nie jest biskupem, i niczego nie zakazywał, a jedynie chciał przedstawić argumenty pewnej strony debaty na temat ideologii gender. Marksiści-genderyści jednak na taką debatę się nie godzą. Oni chcą być jak święte krowy i nie pozwolić, by ktokolwiek krytykował nienaukowe fundamenty teorii gender czy skandaliczne skutki społeczne ideologii politycznej związanej z tym nurtem myślenia o świecie.
Prof. Podemski nie ogranicza się jednak tylko do skrytykowania wykładu. On wie, że wykład jest częścią wojny. „Wojny, którą skrajni duchowni i świeccy politycy wypowiedzieli naukom społecznym i humanistycznym, a także środowiskom liberalnym i lewicowym. Tajemnicze słowo „gender” zostało zmanipulowane i przekształcone w młot do okładania przeciwników. Trudno nie traktować tego jako próby odwrócenia uwagi od skandali pedofilskich w Kościele” - oznajmia. A mnie trudno nie zadać pytania, czy zdaniem profesora Kościół walczy z socjologią, historią i lingwistyką czy tylko z ideologicznym wykorzystaniem pewnej gałęzi badań, której zresztą do naukowości daleko?
A dalej jest tylko weselej. Profesor Podemski uznaje, że dyskusja nad gender jest jak zakaz badań na marksistowskich uniwersytetach. „Teoria gender występuje w każdym socjologicznym podręczniku. Pytanie o płeć biologiczną i kulturową jest od lat na liście kilkudziesięciu zagadnień na egzaminie magisterskim, także w naszym Instytucie. I żaden biskup nie będzie nam dyktował, czego możemy uczyć i co wolno nam badać. Za Bieruta wszystkie placówki socjologiczne zostały pozamykane. Wystarczył marksizm. Czy teraz całą przestrzeń nauk społecznych ma ponownie zastąpić jakaś jedynie słuszna wizja świata?” - oznajmia. I aż trudno nie zadać mu pytania, że na razie, to on jest jak Bierut, bo chce zakazać poważnej dyskusji nad teorią gender i jej skutkami społecznymi.To on jest tym razem zwolennikiem jedynie słusznej ideologii, która próbuje zamknąć usta innym.
Socjolog zresztą nie ukrywa, że do wolności słowa i badań ma stosunek wrogi. „Wolność słowa na uniwersytecie nie oznacza przyzwolenia na wygłaszanie wykładów z dziedzin o których się nie ma pojęcia. To już ćwiczyliśmy z Rońdą i innymi fachowcami od mgły smoleńskiej” - podkreśla. I znowu nawet nie dostrzega, że to on nie zna się na kwestiach katastrofy, a powtarza tezy propagandy.
A na koniec przychodzi czas na osobisty atak na ks. prof. Pawła Bortkiewicza, pokazujący, że marksiści-genderyści nie mają argumentów, a jedyne co potrafią to obrzucać błotem przeciwników. „Księże Profesorze, ubolewam, że chamskim happeningiem przerwano Księdzu propagandowe przemówienie na UEP do członków i sympatyków AKO. Takie zachowanie mimo wszystko nie powinno mieć miejsca! Ale przyznam, że rozumiem tych młodych ludzi. Oni po prostu sparodiowali upowszechniany, także przez Księdza, sprymitywizowany obraz gender jako „facetów w sukienkach". To była tylko reakcja na urządzanie ideologicznego cyrku w Akademii” - podkreśla profesor. I tym samym pozwala, by na jego wykłady też wdzierali się przebierańcy, i pokazali mu, że jego argumenty są ideologicznie groźne, bo nawiązują do tradycji Zygmunta Baumana, który wprawdzie nie za pośrednictwem gazet, ale donosów i nagana niszczył wolność nauki. Profesor Podemski ma godnych poprzedników... Teraz na jego wykłady powinni przyjść ludzie, choćby w mundurach KBW, którzy jasno pokażą mu do jakiej tradycji nawiązuje. A gdy policja będzie interweniować, ja też napiszę, że jestem przeciwnikiem takich zachowań, ubolewam nad nimi, ale rozumiem młodych ludzi, którzy parodiują styl profesora.
Tomasz P. Terlikowski
PS.Ale, żeby oddać profesorowi sprawiedliwość muszę dodać, że jest on otwarty na dialog. Sam wysłał mi tekst polemiki, a teraz zgodził się na jej dalszy ciąg w postaci wywiadu. Co będzie dla nie ciekawym doświadczeniem.