Lewica, a także misyjny liberalny mainstream nie odpuści. Oni już poczuli krew, zrozumieli, że mogą zacząć regularne, choć oczywiście miękkie prześladowania katolików, i że nie poniosą za to konsekwencji. Zwolnienie prof. Chazana udało się im, choć prezydent Warszawy złamała przy tej okazji prawo. Zastraszanie lekarzy także zaczęło odnosić sukcesy. A kolejne wyroki sądowe (jutro będzie ogłoszony wyrok drugiej instancji w sprawie jaką wytoczyła mi Alicja Tysiąc), jak dotąd skutecznie kneblują usta osobom wierzącym i obrońcom życia.
I nie ma się, co oszukiwać, że na tym się skończy. Wiele wskazuje na to, że w Polsce zaczął się czas miękkich prześladowań. Katolicy, jeśli tylko są wierzący i praktykują deklarowaną wiarę (a nie jak Hanna Gronkiewicz Waltz wiele o niej mowią, ale gdy przychodzi czas wyboru opowiadają się po stronie zła i aborcyjnego imperium) będą zwalniani z pracy, pozbawiani możliwości normalnego wykonywania swojej pracy, stawiani przed sądami i skazywania na płacenie ogromnych odszkodowań za słowa prawdy. I nie chodzi już tylko o publicystów, ale także o lekarzy, którzy odmówili zabicia dziecka. A potem przyjdzie czas na następnych: nauczycieli, prawników, arystów...
To ważny czas próby i wyboru. I nie można już udawać, że można pozostać wobec niej obojętnym. Trzeba się zdecydować i stanąć po jednej lub drugiej strony. Czas siedzenia okrakiem na barykadzie, udawania, że można być a matriksie i poza nim, się skończył. Chrześcijanie, katolicy muszą zacząć nie tylko świadczyć życiem, ale też opowiedzieć się po stronie cywilizacji życia. Ci, którzy tego nie chcą, którzy odmawiają zaangażowania, którzy uznają, że da się służyć Bogu i baalom współczesnej demoabortokracji czy eutanazizmu, muszą zrozumieć, że w istocie opowiadają się przeciwko Bogu i Jego prawom. Jeśli tego nie zrozumiemy, jeśli nie poderwiemy się do walki i zaangażowania przestaniemy być solą i zaczynem, i tym samym stracimy smak. A po cóż komu sól bez smaku?
Tomasz P. Terlikowski