Marta Brzezińska: Czy to prawda, że jadące z Bielska-Biełej autokary na dzisiejszy marsz PiS w Warszawie mają jakieś problemy?

 

Stanisław Pięta, PiS: Godzinę temu otrzymałem informację, że nasze autokary zostały zatrzymane. Przeprowadzono kontrolę i dla bezpieczeństwa oraz poprawy samopoczucia uczestników wyjazdu, zmierzających do Warszawy, dodano dwa eskortujące radiowozy, jadące na sygnale, z przodu i z tyłu kolumny.

 

Ma Pan poseł jakieś informacje, jakoby uczestnicy jadący do Warszawy z innych miast także mieli podobne problemy, czy ta sytuacja przytrafiła się tylko autokarom z Bielska-Białej?

 

Nie, nie mam takich informacji, ale przypadek, o którym mówimy, bardzo dobrze świadczy o pracy funkcjonariuszy policji w Bielsku-Białej. Dobrze potrafią gospodarować zasobami kadrowymi, mają spore oszczędności, garnizon stać na wystawienie dwóch radiowozów, sfinansowanie paliwa. Bielsko-Biała to naprawdę bezpieczne miasto, nie ma potrzeby, by funkcjonariusze pałętali się na ulicach. Ważne, by pilnowali pisowców jadących na manifestację do Warszawy...

 

...jakby ci pisowcy jechali z zamiarem zdemolowania stolicy...

 

Coś niesamowitego! Pisowcy nadal korzystają z praw obywatelskich. Postanowili zorganizować Warsz Wolności, Solidarności i Niepodległości i widocznie ktoś czuje się tym bardzo zaniepokojony. Wydaje się, że obywatele w Polsce Tuska i Komorowskiego nadal mogą korzystać z prawa do demonstracji, chociaż prawo to jest systematycznie ograniczane. Uczestnicy antyplatformerskich manifestacji oskarżani są o jakieś niezgodne z prawem dążenia, zachowania. To wszystko buduje pewną atmosferę presji medialno-politycznej, ale to nas nie powstrzyma, nie zniechęci. My to wytrzymamy, po nas to po prostu spływa. Takimi zachowaniami Tusk tylko się ośmiesza, kompromituje.

 

Zresztą, nie pierwszy raz – podobne przeszkody napotykały uczestników, jadących na marsz w obronie Telewizji Trwam we wrześniu. Policjanci także wtedy „pilnowali” autokarów.

 

To dotyczyło także Marszu Niepodległości, zarówno tegorocznego, jak i ubiegłoroczonego. W tym roku nasz autokar był „tylko” pięciokrotnie zatrzymywany. Nie przeprowadzono natomiast kontroli, która polegała na otoczeniu autokarów kordonem policji z psami i długą bronią tak, jak to miało miejsce w roku ubiegłym.

 

Czy to ma także wymiar zniechęcenia uczestników tego typu manifestacji? Pogrożenia paluszkiem, żeby następnym razem zastanowili się dwa razy, zanim zachce im się demonstrować?

 

Oczywiście, to zaplanowa akcja, która ma uświadomić uczestnikom wyjazdu, że biorą udział w czymś, na co władza nie patrzy przychylnym okiem. Biorą udział w przedsięwzięciu, które jest krytycznie odbierane przez elitę rządzącą. Ma to na celu wywarcie pewnej presji psychologicznej, wywołanie obawy u osób, których sytuacja zawodowa zależy od instytucji czy urzędów publicznych. To oczywiste. Inaczej nie można tego zakwalifikować, bo uczestnicy marszu nie stanowią przecież żadnego zagrożenia dla porządku prawnego i bezpieczeństwa. Władza pokazuje przez to, czego tak naprawdę najbardziej się boi?

 

A czego w takim układzie?

 

Boi się świadomych Polaków, domagających się swoich słusznie należnych im praw, manifestujących na ulicach. Biorąc to pod uwagę, wyciągając z tego wnioski, powinniśmy się szczególnie mobilizować. I szczerze mówiąc, już to robimy. Sądzę, że 1 marca przez całą Polskę, w wielu miastach, przejdą marsze upamiętniające Żołnierzy Wyklętych. My już przygotowujemy się do takiego marszu. Jeżeli świadoma część narodu, przywiązana do wartości, zainteresowana trwaniem i odrodzeniem polskości, stanie na asfalcie, to ten rząd pójdzie do domu. Albo do więzienia. Przynajmniej niektórzy.

 

Rozmawiała Marta Brzezińska