Zacznę od tego, że rozumiem walkę o równouprawnienie i sprzeciw wobec apartheidu. Z katolickiego punktu widzenia nie da się zaakceptować rozwiązań z białego okresu RPA. Segregowanie ludzi ze względu na kolor skóry jest i musi być potępione. Nie można się też zgodzić, a tak przez wiele lat to wyglądało, na osobne kościoły i wspólnoty wyznaniowe dla białych i czarnych czy na jawną dyskryminację. I z tym należało walczyć.
Kłopot polega tylko na tym, że po apartheidzie budowanym przez białych dla czarnych przyszedł czas na apartheid budowany przez czarnych dla białych. W pierwszych latach władzy Mandeli dowodzona przez niego organizacja napadała na farmy białych, a członkowie band czarnych masowo gwałcili białe, burskie kobiety. Okres władzy Mandeli to także czas lewackich wywłaszczeń farmerów i degradacji spuścizny Burów. Nie ma też, co ukrywać, że dopóki RPA rządzili biali to się ona rozwijała, a obecnie raczej się zwija. Życie zaś staje się w nim coraz bardziej niebezpieczne i coraz droższe. Biali są systematycznie wywłaszczani i po wielu miejscach nie mogą poruszać się bez broni. A i wielu czarnym żyje się zdecydowanie gorzej. Zyskali tylko bojówkarze z ANC. A wszystko to dzięki prezydentowi Mandeli, który w mediach zachodnich uchodzi niemal za anioła.
Nie jest też tak, że czarni odzyskali, to co zostało im odebrane przez białych. Afrykanerzy, Burowie byli w tamtym miejscu Afryki zanim pojawili się tam obecnie czarni mieszkańcy. To oni wchodzili więc na tamte tereny. To zatem Afrykanerzy są więc pierwotną ludnością tych terenów i tylko rasista może uważać, że tak nie jest, albo że nie mają oni takich praw, bo nie są oni czarni. Trudno też zgodzić się na realne oczyszczanie tego terenu z białych w imię czarnego tym razem rasizmu.
Mandela szkodził jednak nie tylko białym, ale i czarnym mieszkańcom swojego kraju. To on wprowadził w RPA najbardziej radykalnie lewacką ustawę aborcyjną, która pozwalała na zabijanie nienarodzonych dzieci kobietom i dziewczynkom w każdym wieku i z każdego powodu (do 12 tygodnia) i z przyczyn ekonomicznych czy społecznych także później. W efekcie już w 2008 roku (nowe prawo wprowadzić w 1996 roku) kilka lat po wprowadzeniu tego prawa rocznie ginęło w RPA ponad 90 tysięcy – głównie czarnych – dzieci. Ogółem od kilkunastu lat obowiązywania tej ustaw w RPA zginęło już ponad milion czarnych dzieci. I to także jest dziedzictwo Mandeli. Człowieka, którego rozwiązania prawne zabiło wielokrotnie więcej czarnych, niż najbardziej zagorzali biali rasiści w RPA.
I dlatego zamiast czynić z Mandeli ikonę walki z rasizmem, trzeba się za niego modlić, żeby mimo wszystko mógł osiągnąć miłosierdzie. Uznanie go za ikonę walki o prawa czarnych jest zaś jedynie śmieszne i obraźliwe dla miliona czarnych dzieci, które z jego winy straciły życie. I wobec Afrykanerów, których wyrzuca się z RPA w imię czarnego, tym razem, rasizmu.
Tomasz P. Terlikowski