tłum. Józef Mizera OFMCap w: "Głos Ojca Pio" nr 5
W liście do prowincjała o. Benedykta z San Marco in Lamis Ojciec Pio opisuje wizytę Niezwykłej Osoby i swoje duchowe i fizyczne przeżycia, jakie miały miejsce 20 września 1918 r.
Co mam odpowiedzieć na Wasze pytania, o to w jaki sposób dokonało się moje ukrzyżowanie?
Mój Boże! Jak wielki ogarnia mnie wstyd i upokorzenie, gdy muszę pokazywać innym to, czego Ty dokonałeś w tak nędznym stworzeniu! Stało się to o poranku 20-tego ubiegłego miesiąca, kiedy w chórze, po odprawieniu Najświętszej Ofiary, doznałem uczucia błogiego spoczynku, podobnego do rozkosznego snu. Moje zmysły wewnętrzne i zewnętrzne, a nawet same władza duszy, cieszyły się spokojem nie do opisania. Wszystko to przeżywałem w całkowitej ciszy, która panowała wokół i wypełniała moje wnętrze. Potem przeszedłem w stan doskonałego pokoju i zawierzenia, aż do całkowitego wyobcowania się z otaczającej mnie rzeczywistości; tam na pustyni nicości znalazłem ukojenie.
To wszystko dokonało się jakby w mgnieniu oka. Kiedy doświadczałem tych przeżyć, zjawiła się przede mną tajemnicza Osoba, podobna do tej, którą widziałem 5 sierpnia. Różniły się one tylko tym, że ta widziana dzisiaj miała przebite ręce i nogi oraz bok, które broczyły krwią.
Moja uwaga była skoncentrowana tak mocno na wizycie tej Osoby, że absolutnie nie jestem w stanie opisać tego, co czułem w tym momencie. Zdawało mi się, że umieram i byłbym umarł z pewnością, gdyby Pan nie podtrzymał mojego serca, które chciało wyskoczyć z piersi.
Odwiedziny Niezwykłej Osoby zakończyły się, a ja zauważyłem, że moje ręce, nogi i bok zostały przebite i broczą krwią.
Niech Ojciec wyobrazi sobie ogromną mękę, którą przechodziłem wówczas i którą nieustannie przeżywam prawie każdego dnia, zwłaszcza od czwartku wieczorem aż do soboty.
Mój Ojcze, umieram z bólu na skutek udręki i zawstydzenia, którego doświadczam w głębi mojej duszy. Obawiam się, że umrę z powodu upływu krwi, jeżeli Pan nie wysłucha westchnień mojego biednego serca i nie zabierze tych krwawiących ran.
Czy dobry Jezus użyczy mi tej łaski? Czy uwolni mnie przynajmniej od ogromnego wstydu, którego doznaję z powodu tych zewnętrznych znaków?
Będę stale zanosił do Niego prośby i nie przestanę Go zaklinać, aby w ogromie swojego miłosierdzia, odsunął ode mnie nie mękę i ból, bo wiem, że to jest niemożliwe a nawet odczuwam potrzebę pogrążenia się w tym cierpieniu lecz zewnętrzne rany, które są źródłem mojego wstydu i upokorzenia trudnego do opisania i zniesienia.
Niezwykła Osoba, którą usiłowałem opisać, jest tą samą, o której pisałem w liście z 5 sierpnia. Nie zaprzestaje Ona swojego działania ku coraz większemu udręczeniu mojej duszy. Czuję w sobie nieustanny szmer przypominający szemranie niewielkiego wodospadu wyrzucającego stale krew.
Mój Boże! Słuszny i sprawiedliwy jest Twój wyrok, lecz okaż mi w końcu swoje miłosierdzie. Panie, wołam do Ciebie razem z Twoim Prorokiem, nie karć mnie, Panie, w Twoim gniewie i nie karz mnie w Twej zapalczywości! (Epistolario I, s. 1093-1094)
Co mam odpowiedzieć na Wasze pytania, o to w jaki sposób dokonało się moje ukrzyżowanie?
Mój Boże! Jak wielki ogarnia mnie wstyd i upokorzenie, gdy muszę pokazywać innym to, czego Ty dokonałeś w tak nędznym stworzeniu! Stało się to o poranku 20-tego ubiegłego miesiąca, kiedy w chórze, po odprawieniu Najświętszej Ofiary, doznałem uczucia błogiego spoczynku, podobnego do rozkosznego snu. Moje zmysły wewnętrzne i zewnętrzne, a nawet same władza duszy, cieszyły się spokojem nie do opisania. Wszystko to przeżywałem w całkowitej ciszy, która panowała wokół i wypełniała moje wnętrze. Potem przeszedłem w stan doskonałego pokoju i zawierzenia, aż do całkowitego wyobcowania się z otaczającej mnie rzeczywistości; tam na pustyni nicości znalazłem ukojenie.
To wszystko dokonało się jakby w mgnieniu oka. Kiedy doświadczałem tych przeżyć, zjawiła się przede mną tajemnicza Osoba, podobna do tej, którą widziałem 5 sierpnia. Różniły się one tylko tym, że ta widziana dzisiaj miała przebite ręce i nogi oraz bok, które broczyły krwią.
Moja uwaga była skoncentrowana tak mocno na wizycie tej Osoby, że absolutnie nie jestem w stanie opisać tego, co czułem w tym momencie. Zdawało mi się, że umieram i byłbym umarł z pewnością, gdyby Pan nie podtrzymał mojego serca, które chciało wyskoczyć z piersi.
Odwiedziny Niezwykłej Osoby zakończyły się, a ja zauważyłem, że moje ręce, nogi i bok zostały przebite i broczą krwią.
Niech Ojciec wyobrazi sobie ogromną mękę, którą przechodziłem wówczas i którą nieustannie przeżywam prawie każdego dnia, zwłaszcza od czwartku wieczorem aż do soboty.
Mój Ojcze, umieram z bólu na skutek udręki i zawstydzenia, którego doświadczam w głębi mojej duszy. Obawiam się, że umrę z powodu upływu krwi, jeżeli Pan nie wysłucha westchnień mojego biednego serca i nie zabierze tych krwawiących ran.
Czy dobry Jezus użyczy mi tej łaski? Czy uwolni mnie przynajmniej od ogromnego wstydu, którego doznaję z powodu tych zewnętrznych znaków?
Będę stale zanosił do Niego prośby i nie przestanę Go zaklinać, aby w ogromie swojego miłosierdzia, odsunął ode mnie nie mękę i ból, bo wiem, że to jest niemożliwe a nawet odczuwam potrzebę pogrążenia się w tym cierpieniu lecz zewnętrzne rany, które są źródłem mojego wstydu i upokorzenia trudnego do opisania i zniesienia.
Niezwykła Osoba, którą usiłowałem opisać, jest tą samą, o której pisałem w liście z 5 sierpnia. Nie zaprzestaje Ona swojego działania ku coraz większemu udręczeniu mojej duszy. Czuję w sobie nieustanny szmer przypominający szemranie niewielkiego wodospadu wyrzucającego stale krew.
Mój Boże! Słuszny i sprawiedliwy jest Twój wyrok, lecz okaż mi w końcu swoje miłosierdzie. Panie, wołam do Ciebie razem z Twoim Prorokiem, nie karć mnie, Panie, w Twoim gniewie i nie karz mnie w Twej zapalczywości! (Epistolario I, s. 1093-1094)
mod/Kapucyni.pl