Poniżej publikujemy za "Naszym Dziennikiem" całe wystąpienie ks. kard. Gerharda Müllera, prefekta Kongregacji Nauki Wiary, wygłoszone podczas konferencji „Osoba i czyn w państwie demokratycznym i prawnym – Wolność i odpowiedzialność”, 11 czerwca, w Pałacu Prezydenckim w Warszawie. Bardzo mądre i zaskakująco aktualne dla nas Polaków wystąpienie. Przeczytaj uważnie!
Etyka a prawo
Przystępując do tematu „Etyka a prawo”, trzeba pamiętać, że oba te terminy są bardzo różnie rozumiane w różnych kierunkach. Łatwo jest zatem o logiczne błędy ekwiwokacji (aequivocatio). Ja spróbuję osiągnąć pewną jednoznaczność przez przyjęcie kierunku personalistycznego, który jest dziś coraz szerzej rozwijany w duchu Karola Wojtyły – św. Jana Pawła II i Papieża Benedykta XVI przez wielu innych, także poza Kościołem katolickim.
Etyka
W temacie etyki koncentruję się głównie, choć bardzo skrótowo, na ujmowaniu etosu jako zjawiska moralności, występującego jedynie w bycie osobowym i określającego moralnie akty i postępowanie o charakterze osobowym, tzn. świadome, wolne i decyzyjne. Etos należy do istotnych struktur człowieka jako osoby od początku. Ale naukę o nim zapoczątkowali dopiero genialni myśliciele greccy, jak Sokrates, Arystoteles, stoicy, a następnie rozwijali szczególnie chrześcijanie. Stwierdzili oni, że każdy człowiek ma wewnętrzną, wrodzoną zdolność rozumu praktycznego do odczytania i rozpoznania dobra i zła moralnego w ogóle (por. Rdz 3,5; 2,17) i stąd doświadczenia fundamentalnej normy powinności: „czyń dobro, unikaj zła” (prasumienie, synteresis). Jest to norma powszechna, niezmienna i kategoryczna. Dzięki tej zdolności ogólnej człowiek dokonuje konkretnych ocen, sądów, czy i na ile jego akty, czyny i postępowania są dobre albo złe moralnie (sumienie, syneidesis).
Jednak norm etycznych, moralnych nie bierze sobie człowiek sam z siebie i nie ustanawia ich w oder- waniu od rzeczywistości. Subiektywna jest tylko formalna norma powinności działania dobra. A skąd brać treści obiektywnych norm etycznych? Otóż Karol Wojtyła stosuje tu „normę personalistyczną”. Ponieważ osoba jest najwyższym i najdoskonalszym bytem z możliwych, dlatego czyn treściowo moralny, etyczny jest świadomym, wolnym, odpowiedzialnym i „jaźniowym” odnoszeniem się do osoby, do jej godności i dobra, do siebie samej jako bytu, do drugiej osoby, do społeczności osób (communio personarum) i do Boga, a wtórnie do rzeczy odnoszących się do świata osobowego. Przy tym najwyższym motywem jest dobro i miłość.
Błędny jest pogląd, że moralność w ujęciu personalistycznym jest tworem czysto religijnym i że normy etyczne w ogóle odbierają wolność. Rzeczywiście moralna afirmacja osoby ze względu na jej najwyższą godność prowadzi do pojęcia Osoby Absolutnej, ale taka jest natura bytu i przygodnego charakteru osoby ludzkiej. Bez Osoby Najwyższej wszelkie normy etyczne są relatywistyczne, sterylne, anonimowe, pozbawione mocy miłości powszechnej. Choć religia ogromnie wzmacnia i autoryzuje etykę, to jednak etyka nie rodzi się z religii, lecz z łona bytu i z istoty człowieka jako osoby, z jego struktury rozumnej, wolnej i twórczej.
Szerzy się też pogląd, jakoby człowiek niewierzący nie popełniał grzechu, postępując wbrew sumieniu w ważnej nawet sprawie, bo – jak mówi – nie ma Boga i grzech jest tylko w religii. Jest to błędne. Bóg jest Bogiem wszystkich, nie tylko wierzących i Kościoła. Toteż np. zabicie dziecka nienarodzonego z powodu zespołu Downa jest grzechem nie tylko przeciwko osobie ludzkiej i przeciwko społeczności, lecz także przeciwko Bogu, bo prawo do życia nie wypływa ze światopoglądu ani z wiary, ani z Objawienia, lecz z samego faktu życia. Sumienia błędne i znieprawione muszą być reedukowane przez przyjęcie poprawnych i powszechnych norm etycznych.
Prawo
Również prawo jest pojmowane różnie w jego istocie, genezie, funkcjach i wartościach, choć ostatnio idzie w kierunku jego relatywizacji, oderwania od tradycji, subiektywizacji i wzmacniania jego charakteru walki politycznej. Długa tradycja zachodnia przyjmuje, mówiąc w największym skrócie, cztery rodzaje prawa: prawo wieczne, czyli wpisane przez Boga w całe stworzenie, prawo natury, prawo stanowione świeckie i prawo religijne, obowiązujące wierzących.
Z prawa wiecznego wypływa prawo naturalne (ius naturae), regulujące działania człowieka wobec siebie samego, a następnie wobec rodziny, wspólnoty, ludu, narodu, państwa i wobec natury. Działania te kierują życiem, ale jednocześnie mają charakter etycznej powinności. Prawo natury bywa też nazywane prawem Bożym, co jednak prowadzi dziś do pewnych nieporozumień. Otóż potocznie uważa się, że są dwa rodzaje „prawa Bożego”: jedno wpisane w naturę człowieka przez Stwórcę, a drugie objawione, kościelne, biblijne, jak Dekalog biblijny (Wj 20,1-17; Pwt 5,6-11; KKK 2052-2082). Dekalog miałby być podającym przez Boga nowe treści, których ludzkość nie znała i nie poznałaby sama z siebie. Tymczasem Dekalog pod względem treści nie przynosi prawd i norm nowych, lecz stanowi on tylko „manifestację” praw ogólnoludzkich (por. św. Ireneusz z Lyonu, Adv. haer., IV,16,3-4; V,15,l), ich przypomnienie, wyjaśnienie i najwyższe usankcjonowanie. Stąd Dekalog obowiązuje nie tylko wierzących w Boga lub tylko żydów i chrześcijan, lecz jego normy moralne, jak nie zabijaj, nie kradnij, miłuj bliźniego swego itd., obowiązują każdego człowieka, bo wyrastają z jego natury i osoby.
Jeżeli chodzi o świeckie prawo stanowione, to w świecie zachodnim występuje od dłuższego czasu tendencja do odchodzenia od zasad realistycznych, obiektywnych i etycznych w kierunku tzw. pozytywizmu prawnego, nominalizmu, subiektywizmu, relatywizmu i ideologizmu. Człowiek tych tendencji uważa się za homo creator i prawo ma mu służyć za narzędzie do konstruowania świata wirtualnego, technicznego, bezetycznego, bezreligijnego i bez ograniczeń dla wszechwolności. Pozytywizm prawny zniweczył słynną, do dziś jeszcze wspominaną, szkołę „państwa prawa”. Jego twórcy i teoretycy w XIX i na początku XX wieku położyli duże zasługi dla demokracji, ale prawo oderwali od osoby ludzkiej, od moralności i od duchowych wartości władzy i poddanych. Prawo nie miało dostatecznej siły sprawczej i nie chroniło przed okrutnym kolonializmem, hitleryzmem, bolszewizmem, marksizmem i niszczeniem wartości. Państwo prawa bez mocnej i obiektywnej etyki popada szybko w chaos i bezprawie.
Wzajemne relacje między etyką a prawem
Oczywiście, nie sposób omówić tu wszystkie relacje między etyką a prawem. Próbuję wskazać tylko na kilka ważniejszych.
1. Etyka i prawo stanowione nie utożsamiają się. Etyka wyrasta z pierwotnego poznania i doświadczenia duchowej wartości dobra (albo zła) i jest aktem osoby ad intra, natomiast prawo wyrasta z pędu twórczości, porządkowania i ukierunkowywania życia osoby ad extra. Przy czym etyka ma charakter uniwersalny, obejmuje wszystkie akty i działania świadome i wolne w całym okresie życia świadomego, natomiast prawo reguluje tylko niektóre sfery działań, określone sytuacją, czasem, dziedziną. Ale wtedy już nie istnieją odrębnie, lecz wiążą się w całość i dopełniają się. 2. Według personalizmu nie ma świadomych i wolnych aktów i działań obojętnych, jak chcieli stoicy (adiafora), wszystkie mają kwalifikację moralną. I nie wolno czynić zła, a wolno tylko działać lub nie działać czy też wybierać między różnymi aktami i działaniami dobrymi (libertas electionis). Stąd każde prawo musi być zgodne z etyką w swej treści i obligatoryjności moralnej. Prawo sprzeczne z etyką, z sumieniem człowieka, w sposób oczywisty i bezdyskusyjny, nie ma mocy wiążącej, to też zwykle funkcjonuje na zasadzie przymusu czy przemocy. Ale prawo zgodne z zasadami etyki ma walor moralny i obligatoryjny, zwłaszcza gdy dotyczy ważnej dziedziny życia, np. obrony społecznej, ruchu drogowego, bezpieczeństwa pracy, ochrony zdrowia i życia itp. 3. Normy etyczne, jeśli są jasne i pewne, nie podlegają kompromisom co do treści. Natomiast prawo podlega prakseologii kompromisu i tolerancji dla osiągania wspólnego dobra wszystkich bez łamania zasad etycznych i sumień. Rozwijające się dziś coraz szerzej teorie, że prawo państwowe stoi ponad etyką i moralnością lub że jest ono źródłem właściwej etyki bez względu na swe sformułowania i że np. państwo może zmuszać lekarza wbrew jego sumieniu do zabijania dziecka nienarodzonego, i to jeszcze pod sankcją wyrzucenia z pracy, same są po prostu przestępcze i potworne. Trzeba zwrócić uwagę na błędne rozumienie słowa „pacjent”. Kobieta w stanie błogosławionym normalnie nie jest pacjentką. Pacjentką jest bowiem osoba cierpiąca i chora. Podobnie jest z poglądami, że etyka nie powinna mieć miejsca w polityce, w naukach, w sztuce czy w innych jeszcze dziedzinach życia publicznego. 4. Jest zastanawiające, że o ile dawne wielkie kultury powierzały państwu, mimo różnych dróg zdobywania przez nie władzy, także rolę pedagogiczno-moralną, i akceptował to zdecydowanie św. Paweł Apostoł (np. Rz 13,3-4), to dziś forsuje się pogląd, że państwo wychowujące narusza wolność i godność obywatela, a nie stawia się tych zarzutów pod adresem szalonych ideologizacji. Tymczasem człowiek musi być do końca poddany różnym procesom doskonalenia, także moralnego. Na przykład niektórzy etologowie, porównujący zachowania zwierząt i ludzi, stwierdzili, że zwierzęta osiągają zdecydowaną dojrzałość psychiczną i zachowują mechanizmy zabezpieczające je przed samozagładą gatunku, natomiast człowiek jest do końca ambiwalentny i może mordować i wyniszczać swój gatunek, i fizycznie, i moralnie. I, niestety, tak się ciągle dzieje. Proces ten może powstrzymać jedynie powszechna moralność i żywotna religia.
5. Słuszność i wartość poszczególnych norm moralnych nie zależy od zakresu i poziomu ich przestrzegania, oczywiście, jeśli nie są same w sobie błędne. Nie decydują o tym sondaże socjologiczne i skuteczność ich realizacji praktycznej. Wielu ludzi, także katolików, nie popiera najdoskonalszej etyki katolickiej na świecie w całości, a przyjmują tylko niektóre normy selektywnie według swego upodobania, bo całość jest dla nich zbyt wymagająca. Kiedy powiadają, że niektóre normy etyki są nieaktualne, a innych brakuje, to albo jej nie znają, albo właśnie częściowo się z niej sami wycofują, a na to miejsce stanowią sobie swoje pseudonormy. Jeszcze raz: nie należy mylić prawdziwości i wartości normy etycznej z taką czy inną jej realizacją w praktyce. Gdyby patrzeć na samą realizację, to trzeba by zrezygnować z całości etyki. Etyka jest programem wychowawczym, nie bilansem. Natomiast co do prawa stanowionego, to mogą być przypadki, że bardzo rozpowszechnione jego niestosowanie może świadczyć o jakichś jego brakach czy wadach, gdyż praktyka może weryfikować koncepcję danego prawa. 6. Potężną siłą wspierającą normy moralne i prawne jest religia, na początku zapewne wyrosły one z religii. W każdym razie wszyscy wybitni władcy z przeszłości wspierali religię jako duszę społeczeństwa. Do religii – konkretnie chrześcijańskiej nawiązali także ojcowie Wspólnoty Europejskiej. Jednak twórcy Unii Europejskiej w r. 1991 wyrzucili religię z jej forum publicznego do prywatnego, jako rzekomo dzielące społeczeństwo Unii i odbierające wolność, a na to miejsce wprowadzili ateizm jako rzekomą podstawę jedności i zgody, duszą zaś Europy miał się stać program Państwa Prawa i Demokracji.
Jednakże okazuje się, że ateizm jest pustką ideową, powoduje jeszcze ostrzejsze podziały i staje się często ateizmem wojującym, opresyjnym i amoralnym, co nadaje Unii Europejskiej cechy totalitaryzmu w stylu marksistowskim. Toteż św. Jan Paweł II i Papież Benedykt XVI podejmowali liczne kroki, żeby religie i wyznania pozostały na forum publicznym nie tylko w państwach członkowskich, ale i na forum wspólnym Unii, i aby ostrych podziałów i walk dało się w dalszych etapach uniknąć, gdy zarówno religie i wyznania, jak i całe kultury, narody, państwa, organizacje, także ateistyczne, oraz wszelkie wspólnoty się usilnie doskonaliły w sobie duchowo, osobowościowo i moralnie i tak dojrzeją do pokojowej wspólnoty i komunii unijnej. 7. Postawiono tu pytanie: „Co prócz religii stanowi podstawę moralnego postępowania w demokratycznym państwie prawa?”. Otóż wielu teoretyków sądzi, że miejsce religii może zastąpić oświata, nauka, ogólny postęp cywilizacyjny. Zresztą tak sądził już Sokrates, ale to się okazało błędne. Więcej racji mają uczeni, którzy podnoszą tu znaczenie dziedziczenia tradycji, wychowanie, kulturę duchową, poczucie więzi z daną społecznością, poczucie godności i życie ideałami i w ogóle jakąś wyższą poezję osobową.
Dziś coraz więcej ludzi sądzi, że nową erę moralności społecznej i życia stworzy postępowe prawo. Chyba taka sama myśl przyświecała już najstarszym znanym pisanym kodeksom prawa sprzed tysięcy lat, jak kodeksy z trzeciego tysiąclecia przed Chr.: Uruinimginy (Urukaginy), króla sumeryjskiego państwa-miasta Lagasz; Urnammu, króla sumeryjskiego państwa Ur; z początku drugiego tysiąclecia przed Chr.: króla Bilalamy z Esznuny; Lipit Isztara, króla Isin; Hammurabiego, króla babilońskiego, jak Prawo Dwunastu Tablic w Rzymie z V wieku przed Chr. i wiele innych. Prawie wszystkie te kodeksy, poczynając od najstarszego, uchwalały wielki postęp w dziedzinie moralnej i prawnej: łagodziły normy obyczajowe, znosiły prawo zemsty i talionu („wet za wet”), tyranię ojców wobec dzieci, przemoc w rodzinie, niewolę całych rodzin za długi, ustanawiały sądy, brały w obronę wdowy, sieroty, broniły własności prywatnej, gdzie ona była, strzegły moralności seksualnej, karały niesprawiedliwość, zdzierstwa podatkowe, korupcję, zabieranie podwładnym ziemi, ograbianie świątyń, złodziejstwo, lichwę, spekulacje, tępiły rozboje na drogach, z czasem broniły życia niewolników, których w dalekich początkach zabijano lub oślepiano, potem przyznawano im pewne prawa społeczne itd. I oto okazuje się, że wszystkie te „nowości” są aktualne do dziś, bo w zasadzie nie ma większego postępu w faktycznej moralności, choć jest postęp w wiedzy etycznej i prawnej. Moralność jest wyzwaniem dla człowieka, stałym i powszechnym.
Większe rezultaty może przynosić tylko silna religia, jak katolicyzm, który jednak musi być wsparty przez wysoce moralne i personalistyczne państwo, gdyż sama religia nie ma dziś odpowiednich środków oddziaływania. A samo prawo, choćby najdoskonalsze, nie poradzi. Pojawia się ciągle tak wielkie znieprawienie, że nienawidzone jest dobro jako dobro. Święty Ignacy, biskup Antiochii (+ ok. 110 r.), wiedziony na stracenie do Rzymu na okręcie za wyznawanie wiary chrześcijańskiej, pisze: „Jestem przykuty do 10 żołnierzy, którzy są jeszcze gorsi, gdy się im świadczy dobrodziejstwa” (Ep. ad Rom. 5,1). 8. I wreszcie: „Co powoduje dobrowolne ograniczenie wolności?”. Pytanie to, skądinąd ciekawe, może sugerować, że wolność ze swej natury nie ma żadnych granic, może je stawiać tylko własna wola. Ale takie rozumienie wolności byłoby czystą fikcją lub fantazyjnym przypisywaniem sobie atrybutów bos- kich. Wolność ludzka jest determinowana z zewnątrz i z wewnątrz. Ostrość tego problemu uwidacznia się dziś szczególnie w przypadku ingerencji badawczej i fizycznej w genetykę człowieka. Niektórzy nieodpowiedzialni marzą już o autokreacji człowieka. Owszem, z jednej strony nie powinno się stawiać zbyt bliskich granic rozumowi i nauce, ale z drugiej strony nie powinno się decydować o człowieku bez mądrości i najwyższej moralności. Granicą jest życie i tożsamość człowieka. Święty Jan Paweł II i Benedykt XVI tym się najbardziej zasłużyli, że opowiedzieli się z całą mocą za ochroną życia w czasach szaleństwa zabijania. Wolność zatem nie istnieje bez moralności i bez mądrości, bez prawdy i dobra i wymaga sama wyzwolenia ze złej woli. Mierzy się ona cudem osoby i miłością Boga, człowieka i świata.
mod
Źródło: Nasz Dziennik