O tym jak dwa różne oblicza może prezentować człowiek i ile może mieć w sobie hipokryzji przekonał wszystkich Barack Obama, w ostatnich dniach dokonując dwóch całkowicie ze sobą sprzecznych rzeczy.
Kilka dni temu amerykański prezydent wygłosił wzruszające przemówienie dotyczące ofiar strzelaniny w szkole w Newtown w Connecticut. Nawiązywał tym samym do podjętej przezeń inicjatywy dotyczącej ograniczenia dostępu do broni palnej w USA.
"Rodzinom tych uczniów nawet przez myśl nie przeszło, że kula kiedykolwiek może odebrać życie ich najbliższym. Wkurzam się za każdym razem, kiedy myślę o tych dzieciach" - mówił Obama, a łzy spływały po jego policzkach.
Czy było to szczere wzruszenie? Czy Obamie faktycznie zależy na losie dzieci, czy też była to jedynie gra obliczona na zrealizowanie politycznych celów? Te zasadne pytania znalazły odpowiedź niewiele później.
Obama zawetował ustawę, która miała pozbawić aborcyjną organizację "Planned Parenthood" dotacji z budżetu. Gdyby prezydent podpisał ustawę, aborterzy zostaliby pozbawieni setek (!) milionów dolarów subwencji, a tym samym udałoby się uratować przed śmiercią setki tysięcy niewinnych dzieci. Wg statystyk "Planned Parenthood" jest bowiem odpowiedzialna za około 300 tysięcy aborcji dokonywanych rocznie w USA.
emde/chnnews.pl