W wyśmienitej pozycji Josepha Ratzingera pt. Europa – jej podwaliny dziś i jutro (wyd. Jedność Kielce) znajdujemy kryteria tożsamości europejskiej, minima, które możemy określić jako conditio sine qua non aby Europa była Europą:

Niezbywalna (1) godność osoby ludzkiej

Pierwszy taki element to "bezwarunkowość", z jaką winna być przedstawiona godność człowieka i ludzkie prawa, jako wartości uprzednie w stosunku do jakiegokolwiek prawodawstwa państwowego. Tych podstawowych praw2 nie stanowi prawodawca ani też ich nie nadaje obywatelom, "bo one istnieją własną mocą i prawodawca zawsze musi je szanować; zostają mu one w sposób uprzedni powierzone jako wartości wyższego porządku". Ten walor ludzkiej godności, która wyprzedza wszelkie działanie polityczne i wszelką polityczną decyzję, ostatecznie ukierunkowuje ku Stwórcy: tylko Bóg może ustalać wartości, oparte na naturze człowieka i dlatego nietykalne. Fakt, że istnieją wartości nie podlegające manipulacjom z niczyjej strony, jest prawdziwym gwarantem naszej wolności i naszej ludzkiej wielkości; wiara chrześcijańska widzi w tym misterium Boga i godność, jaką On sam ludziom nadał, stwarzając ich na swój obraz.

Obecnie nikt chyba nie odważy się negować pierwszeństwa godności człowieka i podstawowych ludzkich praw w stosunku do wszelkiej decyzji politycznej; zbyt niedawno miały miejsce okropności sprowokowane przez nazizm i jego rasistowską teorię. Jednak w konkretnej dziedzinie tak zwanego postępu medycyny powstaje zupełnie realne zagrożenie tych wartości: gdy pomyślimy o klonowaniu czy o ludzkich embrionach, które służą do celów badawczych, czy o przekazywaniu organów, czy o całej dziedzinie manipulacji genetycznej - nikt nie może tracić z oczu niebezpieczeństw powolnego gwałcenia ludzkiej godności, jakie nam stąd zagraża. Do tego dochodzi narastający proceder wykorzystywania osób, nowe formy niewolnictwa, handel ludzkimi organami do przeszczepów. Zawsze w takich przypadkach przytacza się dobre cele, aby usprawiedliwić to, czego usprawiedliwić nie sposób.

Zagwarantowanie na piśmie waloru i godności człowieka, wolności, równości i solidarności, wraz z zasadniczymi stwierdzeniami na temat demokracji oraz państwa prawa, implikuje pewien obraz człowieka, pewną opcję moralną i pewną wizję prawa, które są zupełnie oczywiste i które są tak naprawdę czynnikami podstawowymi dla tożsamości Europy, jakie winny być zagwarantowane w przyszłej konstytucji europejskiej, także w ich konkretnych konsekwencjach, i jakie można będzie obronić tylko wtedy, gdy będzie się zarazem kształtować odpowiadające im sumienie moralne.

Małżeństwo i rodzina

To kolejny punkt, w którym ukazuje się europejska tożsamość, to małżeństwo i rodzina. Małżeństwo monogamiczne, jako podstawowa struktura relacji między mężczyzną a kobietą i jednocześnie komórka kształtująca wspólnotę państwową, zostało uformowane na podłożu wiary biblijnej. Nadało ono tak zachodniej, jak i wschodniej Europie jej szczególny profil i jej specyficzną humanizację, w tym także dlatego, że związana z nim postać wierności i wyrzeczenia musiała być ciągle na nowo zdobywana poprzez wielki wysiłek i trud. Europa nie byłaby dalej Europą, gdyby ta podstawowa komórka jej społecznej budowli zanikła lub uległa istotnym zmianom. Wiemy wszyscy, jak bardzo małżeństwo i rodzina są zagrożone - z jednej strony przez podważanie nierozerwalności małżeństw wskutek coraz łatwiej dopuszczanych form rozwodu, z drugiej - w wyniku upowszechnienia się zachowań, które uznają współżycie mężczyzny i kobiety bez przyjmowania prawnej formy, jaką jest małżeństwo. W jaskrawej sprzeczności z tym wszystkim pojawia się paradoksalne żądanie homoseksualistów, aby prawo uznało ich związki poprzez zrównanie ich z małżonkami. Tendencja ta oznacza wykroczenie poza obręb dziejów ludzkiej moralności, która mimo zróżnicowania prawnych form małżeństwa zachowywała świadomość, że małżeństwo jest szczególną wspólnotą mężczyzny i kobiety, otwartą na dzieci, a więc i na rodzinę. Tu nie chodzi o dyskryminację, lecz o to, czym jest ludzka osoba jako mężczyzna i kobieta oraz w jaki sposób współżycie mężczyzny i kobiety może otrzymać formę prawną. Jeśli z jednej strony ich bycie razem oddala się coraz bardziej od form prawnych, a z drugiej - związek homoseksualny postrzega się jako równy rangą małżeństwu, to mamy do czynienia z rozpadem obrazu człowieka, czego konsekwencje muszą być katastrofalne.

Szacunek dla Boga

Fundamentalny dla wszystkich kultur: poszanowanie dla rzeczy, które dla innych są święte, przy czym chodzi szczególnie o szacunek dla świętości w sensie najwyższym, czyli dla Boga; wolno zakładać, że spotkamy się z tą postawą także u kogoś, kto nie jest w stanie w Boga uwierzyć. Gdy ten szacunek zostaje naruszony, w społeczeństwie ginie coś bardzo istotnego. U nas, dzięki Bogu, karom podlega znieważanie wiary Izraela, właściwego dla niej obrazu Boga oraz wielkich przywódców tej religii. Karze podlega również człowiek znieważający Koran i religijne przekonania islamu. Gdy zaś idzie o Chrystusa i o to, co jest święte dla chrześcijan, lansuje się wolność opinii jako najwyższe dobro, którego ograniczanie byłoby zagrożeniem, a nawet zburzeniem tolerancji i wolności w ogóle. A przecież wolność poglądów ma swoje granice właśnie w tym, że nie wolno naruszać czci i godności drugiego człowieka; nie jest ona wolnością do głoszenia fałszu i deptania ludzkich praw.

Kryje się tutaj jakaś nienawiść Zachodu do samego siebie, co jest zjawiskiem dziwnym i co można uznać za przejaw patologii. Owszem, Zachód usiłuje w godny pochwały sposób otwierać się z pełnym zrozumieniem ku wartościom zewnętrznym, ale już nie lubi sam siebie. W swojej historii dostrzega tylko to, co jest godne pożałowania i szkodliwe, lecz już nie jest w stanie dojrzeć tego, co wielkie i czyste. Europa, jeśli ma przetrwać, potrzebuje nowej - zapewne krytycznej i pokornej - samoakceptacji. Kulturowy pluralizm, z wielkim zapałem chwalony i popierany, polega często na odrzucaniu z pogardą tego, co własne, na ucieczce od własnych wartości. Ale przecież kulturowy pluralizm nie może się ostać bez wspólnego zachowania pewnych stałych wartości, bez punktów odniesienia pochodzących z własnych walorów. Nie może się on ostać bez poszanowania tego, co święte. Przejawem pluralizmu jest też otaczanie szacunkiem tego, co święte (sakralne) dla innych; taką postawę jednak możemy zająć jedynie wtedy, gdy świętość, Bóg, nie pozostaje czymś obcym dla nas samych. Oczywiście możemy i powinniśmy czerpać wiedzę z tego, co święte dla innych, ale właśnie w obliczu innych i z uwagi na ich dobro naszym obowiązkiem jest pielęgnowanie w nas samych szacunku dla tego, co święte, oraz ukazywanie oblicza Boga, jakie nam się ukazało - Boga pełnego miłosierdzia dla ubogich i słabych, dla wdów i sierot, dla przybyszów; Boga, który jest tak bardzo ludzki, iż sam stał się człowiekiem, człowiekiem cierpiącym, i który cierpiąc razem z nami, nadaje cierpieniu godność i opromienia je nadzieją.

Jeśli tego nie czynimy, to nie tylko zdradzamy tożsamość Europy, ale i stajemy się niezdolni do pełnienia tej służby, do jakiej inni mają prawo. Dla światowych kultur absolutny laicyzm, jaki rozpanoszył się na Zachodzie, jest czymś głęboko obcym. Kultury te opierają się na przeświadczeniu, że świat bez Boga nie ma przyszłości. Dlatego właśnie pluralizm kulturowy stanowi dla nas wezwanie, byśmy na nowo zagłębili się w swoim wnętrzu. Nie wiemy, jak potoczą się w przyszłości sprawy europejskie. Karta podstawowych praw może być pierwszym krokiem, znakiem, że Europa znowu świadomie poszukuje swej duszy. W tym punkcie trzeba przyznać słuszność twierdzeniu sformułowanemu przez Toynbeego, że losy społeczeństwa zależą zawsze od twórczych (kreatywnych) mniejszości. Wierzący chrześcijanie powinni uznać siebie za taką twórczą mniejszość i pomóc kontynentowi, aby uratował najlepszą cząstkę swego dziedzictwa i tym samym oddał przysługę całej ludzkości.

Gdy chodzi o poszanowanie tego co święte, to trzeba skomentować to następująco: dziś w epoce, gdy iluminarze ludziom wrażliwym etycznie stawiają dictum acerbum WARA OD KULTURY (jak powiedział pewien celebryta z Zakonu Kaznodziejskiego w odpowiedzi na usiłowanie podważenia pornokultury suflowanej grantami seksolewicy i eurodeiwiantów), warto przytoczyć – jako ciętą ripostę fragment rozważań o granicach wolności z traktatu o stworzeniu:

Co właściwie wolno sztuce? Odpowiedź wydaje się prosta: wolno jej wszystko, co sztuka potrafi. Sztuka może mieć tylko jedną regułę: siebie samą, artystyczną sprawność. Istnieje też w niej tylko jeden błąd: błąd w sztuce, artystyczna niesprawność. Dlatego nie istnieją dobre i złe książki, a tylko książki dobrze lub źle napisane, istnieją tylko dobrze zrobione filmy itd. Wydaje się, że tym, co się liczy, nie może być moralność, lecz tylko sprawność (niem: Kunst, umiejętność): sztuka płynie ze sprawności (niem: konnen, umieć) – wszystko inne jest jej pogwałceniem. Jakże to przekonujące! Oznacza to jednak, że istnieje taka przestrzeń, w której człowiek może się wznieść ponad swoje granice. Ten, kto tworzy sztukę nie zna granic, wolno mu wszystko, co może zrobić. To zaś oznacza, że miarą człowieka jest wyłącznie jego sprawność, a nie byt, nie dobro i zło. Jeśli tak jest, to człowiekowi wolno czynić to, co może czynić” (Joseph Ratznger, Cztery kazania o stworzeniu i upadku, Na początku Bóg Stworzył, wyd. Salwator, Kraków 2006,s. 72).

Wydaje mi się, że właśnie w tym przypadku nie można uniknąć odwołania do metafizyki. Spotkanie kultur jest możliwe, ponieważ człowiek, przy całej różnorodności swej historii i form wspólnotowych, jest jedyny, jest jedną i tą samą istotą. Ta jedna istota - człowiek - jest w głębi swego bytu dotknięta przez samą prawdę. Tylko przyjmując ukryte dotknięcie naszych dusz przez prawdę, można wytłumaczyć zasadniczą wzajemną otwartość wszystkich kultur oraz podstawowe cechy wspólne, które istnieją nawet między najbardziej odległymi kulturami. Różnorodność, jaka może prowadzić do izolacji, bierze się początkowo ze skończonego charakteru ludzkiego umysłu. Nikt nie obejmie całości, lecz różnorodne przeświadczenia i formy kształtują się w pewnego rodzaju mozaikę, która ukazuje ich komplementarność: aby stać się całością, wszystko potrzebuje wszystkiego. Tylko dzięki połączeniu wszystkich wielkich dzieł kulturowych człowiek zmierza do jedności i pełni sweji stoty. Oczywiście nie można zatrzymać się jedynie przy tej optymistycznej diagnozie, ponieważ potencjalny uniwersalizm kultur ciągle na nowo staje wobec wręcz niepokonalnych przeszkód, o ile ma przyjąć formę prawdziwego uniwersalizmu. Istnieje nie tylko dynamika wspólnoty, lecz również podziały, bariery, alienujący sprzeciw, niemożność przejścia, ponieważ oddzielające wody są zbyt szerokie i głębokie. Mówiliśmy wcześniej o jedności istoty człowieka i ukrytego dotknięcia człowieka przez prawdę, czyli przez Boga. Możemy więc stwierdzić, że mimo to musi istnieć również negatywny faktor ludzkiej egzystencji: wyobcowanie, które hamuje zdolności poznania i przynajmniej częściowo oddziela ludzi od prawdy, a tym samym od siebie nawzajem. W owym niezaprzeczalnym faktorze wyobcowania kryje się problem dotyczący wszelkich form walki o spotkanie kultur. Wynika z tego także, że nie ma racji zarówno ten, kto w religiach światowych dostrzega jedynie zasługującą na potępienie służbę bożkom, jak i ten, kto chciałby oceniać religie wyłącznie pozytywnie, ale nagle zapomina o krytyce religii, którą niedawno nakarmili nas nie tylko Feuerbach i Marks, lecz również tak wybitni teologowie, jak Karl Barth i Dietrich Bonhoeffer. (J. Ratzinger, Wiara, prawda, tolerancja)

Mariusz Bigiel SJ

Referat wygłoszony 19 V 2014 z okazji inauguracji Klubu Papieskiej Myśli Społecznej Josepha Ratzingera/Benedykta XVI

Przypisy: 

1 Niezbywalność: tzn. nie można tej godności ani nikogo pozbawić ani samemu się jej wyrzec.

2 Chodzi o prawa wynikające z natury człowieka i ZADEKLAROWANE w Powszechnej deklaracji praw człowieka z 1948 roku.