Ignacy Jan Paderewski – pianista i polityk, mąż stanu, zasłużony dla polskiej niepodległości. Okazuje się, że przełamywał nie tylko trudności polityczne. Łamał także niewieście serca, które za Paderewskim wprost szalały!
Historyk Marian Drozdowski określił Paderewskiego jako gwiazdora, „szokującego lwią, rudą grzywą”. W jednym z wywiadów przyznał, że za Paderewskim szalały kobiety, a i on odwzajemniał zainteresowanie niektórych z nich. Na długo zanim mowa była o jego działalności niepodległościowej, w 1884 roku poznał Helenę Modrzejewską, przy okazji otwarcia willi w Zakopanem. Efekt? Paderewski zakochał się w aktorce, choć wówczas był od niej kilkanaście lat młodszy.
Modrzejewska zaproponowała Paderewskiemu wspólny koncert, a ten dzięki jej sławie zdobył pieniądze, by móc w efekcie wyjechać na studia do Wiednia. Tam poznał księżniczkę Anettę Jessipow-Leszetycką, której ojciec, a zarazem nauczyciel Paderewskiego powiedział: „Aneczko, zajmij się tym naszym gościem”. Jak mówił prof. Drozdowski, znawca biografii Paderewskiego: „Ona bierze sobie tę prośbę tak bardzo do serca, że któregoś dnia jej dłonie nad klawiaturą splatają się z dłońmi Ignacego. Rozpoczyna się wielka konsumowana miłość”. Efekt? Menuet G-dur został skomponowany z dedykacji dla księżniczki Leszetyckiej.
Co na to wszystko Modrzejewska? Ponoć zachowała cierpliwość. A Paderewski? Kolejne romanse odurzały jego adoratorki, jak w tym cytowanym przez w/w historyka liście, pisanym przez Helenę Górską, wówczas mężatkę: „Chcę Ciebie, rozumiesz? Chcę! Po nocach wołam, zrywam się do uścisków Twoich. Chcę ust Twoich, chcę rozkoszy, Ciebie, Ciebie, a tyś daleko, a życie mija (…).
Życie mijało, a Paderewski choć z czasem się ustatkował, to wiele zawdzięczał kobietom, które jak mówił prof. Drozdowski, wyniosły go i inspirowały, aż wreszcie został mężem stanu. Ale to już inna historia.
krp/nto.pl, Fronda.pl