Wszyscy głupcy są uparci, a ludzie uparci – to głupcy. Im bardziej mylą się w poglądach, tym więcej przy nich obstają. Nawet gdy masz rację i zupełną pewność, dobrze jest czasem ustąpić. Bo wtedy nikt nie wątpi, po czyjej stronie słuszność. I widać nadto, że słuszności towarzyszy uprzejmość[1].
Jestem z Tobą i kocham Cię![2]
Paul Claudel: czterdzieści cztery lata spędzone w podróży. Od 1893 roku Claudel reprezentuje Francję jako konsul i ambasador. Kolejne państwa[3]. Kolejne miasta[4]. Od jego działalności dyplomatycznej bardziej istotna jest jednak twórczość pisarska (pozostawił około 50 tomów) oraz poszukiwania duchowe (przeżywa nawrócenie w Boże Narodzenie 1886 roku, w paryskiej katedrze Notre Dame). A zatem Claudel to dyplomata, który był poetą, oraz poeta, który stał się gorliwym katolikiem.
Paul Claudel oraz Dag Hammarskjöld wydają się najlepszymi arbitrami dla współczesnych „wielkich” tego świata. Świadkami innej rzeczywistości, która pozwala człowiekowi nie utracić najcenniejszego skarbu – człowieczeństwa. Wraz z ks. Alfredem Wilsonem mogą „elitom władzy” postawić krępujące pytanie: „Czy, mając władzę, uchylałem się od odpowiedzialności? Czy pozostawiałem dostateczną swobodę działania moim podwładnym i zastępcom? Czy traktowałem swoje stanowisko jako gwarancję nieomylności?”[5]. Ten rachunek sprzed pół wieku nie stracił nic ze swego oskarżycielskiego impetu. Skierowany jest do każdego człowieka:
Czy otaczałem się świadomie ludźmi miernymi, pochlebcami, uległymi manekinami, którymi mogę powodować i co do których nie muszę się obawiać, że mnie przerosną lub że dostrzegą szybko moje wady i braki? Czy hamowałem, świadomie lub nie, awans ludzi utalentowanych, czy wykazywałem szczególną i nadmierną troskę o ich cnotę pokory, o ich „brak doświadczenia”? Nasz stosunek do najzdolniejszych z naszych podwładnych zasługuje zawsze na baczną uwagę![6]
Claudel i Hammarskjöld na szczyt doskonałości kroczyli drogą wiary, a swoim życiem udowodnili, iż można zdobyć największe zaszczyty i zachować wierność Temu, który jest. Ojcu w niebie.
* * *
Paul Claudel dużo miejsca poświęcał Polsce i Polakom. W swoich „chińskich” zapiskach (obok Miltona) wspomina męczeństwo polskiego jezuity, Andrzeja Boboli: „oczy wyłupione, ręce odarte z ciała aż do kości, nos i wargi ucięte, wieniec ze zmoczonych witek, które się kurczą, język wydarty, ofiara leży na gnoju, cała broczy krwią” (C, 19)[7]. Z oburzeniem przypomina o zbrodni, którą wobec Rzeczpospolitej popełniły sąsiednie mocarstwa u schyłku XVIII stulecia: „Od czasu rozbioru Polski Europa jest w stanie grzechu śmiertelnego” (C, 25)[8]. Po dziesięciu latach w dzienniku Claudela znajdziemy pełen dumy wpis – datowany 19 sierpnia 1918 – „Uzyskuję od rządu brazylijskiego uznanie niepodległości Polski” (C, 116). Podobnie (pełniąc służbę dyplomatyczną w USA) Claudel, przyjaciel Polski, z wyraźną satysfakcją notuje swoją obecność na koncercie Paderewskiego w Białym Domu (C, 236), koncert Artura Rubinsteina (C, 203) albo wyprawę z polskim posłem Stanisławem Patkiem na Fudżijamę (C, 182). Z sierpnia 1941 roku pochodzi wzmianka Claudela, iż uroczyście zawiesił nad drzwiami swojego gabinetu wizerunek Czarnej Madonny, Matki Bożej Częstochowskiej (C, 374).
[koniec_strony]
* * *
W dzienniku Claudela prawdziwe życie polega na tym, aby „myśleć sercem”. Niczym w wezwaniu kard. Newmana cor ad cor loquitur, serce niechaj do serca przemawia. Poeta nieustannie powraca do serca, które nie jest jednak rezerwuarem emocji i uczuć. Dla Claudela liczy się tylko jedno serce – Najświętsze Serce Jezusa (Cor Iesu). Stąd w jego zapiskach pojawia się wizja bł. Małgorzaty Marii Alacoque (C, 35), Święto Serca Jezusowego – Praga, 3 czerwca 1910 (C, 38), Niedziela Serca Jezusowego – 22 czerwca 1941 (C, 373), czy szczególna data pokoju wersalskiego, który – w wersji Claudela – podpisano 28 czerwca 1919, „na drugi dzień po święcie Serca Jezusowego” (C, 121).
Claudel i Hammarskjöld, wybitni dyplomaci, nie należą do grona chłodnych intelektualistów. Więcej, w ich dziennikach słychać bicie serca, które poszukuje sensu życia i śmierci, drogi do prawdy i tego, co nie przemija. W przypadku Claudela poety widoczna jest skłonność do pojmowania życia jako przygody, w której następuje wciąż nowe oczarowanie, poetycki zachwyt nad światem, pragnienie odkrycia czegoś więcej. Rozum nie wystarczy człowiekowi, który jest nade wszystko istotą duchową. Autor Zwiastowania przywołuje Pascala, który jest właściwym autorytetem w sprawach wiary i rozumu:
Pascal słusznie powiedział: „Stała elokwencja nudzi”. Miałbym ochotę sparafrazować tę sentencję: „Ciągła poezja nudzi”. Dusza nie pozostaje wciąż w tym samym stanie napięcia, a mam na myśli zarówno widownię, jak i aktorów na scenie. Potrzeba jej od czasu do czasu zetknięcia z ziemią, choćby dla znalezienia punktu oparcia do nowego skoku[9].
Ta nieustanna potrzeba nowości, eksploracja dziedziny ducha, znana była w pismach Baltazara Gracjana: „Unikajcie ciągłej ostentacji, bo wkrótce przestaną was podziwiać. Trzeba zawsze zachować coś nowego na jutro”[10]. Podobnie jak w stosunkach międzyludzkich należy unikać rutyny i sztucznej konwencji, tak rzeczywistość duchowa „odnawia się z dnia na dzień”, jak uczy Biblia (Lm 3, 23), bowiem „to nie inteligencja jest nieśmiertelna, ale dusza” (C, 81). Potrzebne jest nowe serce – niczym w naukach proroka Jeremiasza (31, 31-34) – które potrafi otworzyć się na największą tajemnicę, objawioną w jedynym Sercu, przebitym dla zbawienia świata na krzyżu Golgoty.
* * *
W dzienniku Paula Claudela nieustannie pojawiają się święci. Na jednej tylko stronicy znajdziemy wypisy z trzech świętych: św. Jan Chryzostom, św. Alfons Liguori i św. Teresa Wielka. Hiszpańska karmelitanka zostaje przywołana w cytacie: „Niech nic was nie trwoży, niech nic was nie niepokoi; wszystko mija” (C, 14)[11]. Na tejże stronie Claudel przywołuje również fragment z listu św. Pawła, biblijnego Dawida i Symeona, a także maksymę bpa Tomasza de Villeneuve, dotyczącą modlitwy.
O ile u Hammarskjölda, późnego wnuka szwedzkiego mistyka, Swedenborga, często pojawia się Mistrz Eckhart i Jan Tauler, Claudel z wyraźną predylekcją przywołuje szesnastowiecznych mistyków hiszpańskich. I tak, „św. Teresa z Avila powiada, że nie otrzymujemy łaski, ponieważ zamykamy okna” (C, 57)[12]. Natomiast św. Jan od Krzyża zachęca: „Nie żalcie się na nikogo. Nie żądajcie niczego. Nie sprzeciwiajcie się niczemu” (C, 59). Bliskość świętych Karmelu nie dziwi, bowiem Claudel często wspomina francuskie karmelitanki, św. Teresę z Lisieux (C, 143), św. Elżbietę od Trójcy Świętej (C, 260) oraz swoją przyjaźń z siostrą Marią od Dzieciątka Jezus[13].
W dzienniku Paula Claudela odnajdujemy raz po raz notatki poświęcone świętom oraz kolejnym wydarzeniom roku liturgicznego. Poeta przelewa na stronice swoje duchowe refleksje w czasie Adwentu (C, 245), Bożego Narodzenia (C, 250, 334, 466), Wielkiego Postu (C, 191), Wielkanocy (C, 457), Wniebowstąpienia (C, 272, 371, 504), Zesłania Ducha Świętego (C, 54, 73). Opisuje swoje pielgrzymki i modlitwę w rozmaitych kościołach. Z niezwykłą starannością zapisuje wspomnienia rodzinne. Pamięć o zmarłych jest czymś charakterystycznym dla duchowości Claudela:
15 marca 1906. – Ślub z Reine Sainte-Marie-Perrin w przytułku dla nieuleczalnie chorych dziewcząt, założonym w Lyonie przez Adelajdę Perrin, stryjeczną prababkę mojej żony. Uroczystość odbyła się w rocznicę jej śmierci, w kaplicy, którą zbudował mój teść. Wspaniały, słoneczny dzień.
W niedzielę, 18 marca, odjazd do Chin (C, 16).
[koniec_strony]
5 września [1909] chrzest Piotrusia, poświęconego następnie Najświętszej Pannie. Idąc pomodlić się na grobie mojego dziadka spostrzegam się, że to rocznica jego śmierci, 5 września 1881 (C, 31).
Po śmierci swojej matki Claudel modli się o jej zbawienie odmawiając „oficjum za zmarłych” oraz wzywając wstawiennictwa Matki Bożej: „Matko Jezusa Chrystusa, ulituj się nad moją matką” (C, 252). Wierzy, że zmarła odnalazła w niebie „mojego dziadka i mojego wujecznego dziadka, proboszcza w Villeneuve, swojego brata Pawła, swoją matkę, mojego braciszka Henryka, który przeżył dwa tygodnie” (C, 252).
Pobożność Claudela to nie tylko pamięć o zmarłych, wielki poeta i dyplomata jest człowiekiem, dla którego wiara to coś codziennego i rodzinnego. Świadczy o tym zapis datowany: 14 lipca 1927 – „Instalujemy się na zamku Brangues. Po raz pierwszy znalazłem się w otoczeniu mojej żony i pięciorga dzieci pod własnym dachem. Odmawiamy wszyscy pacierz wokół figury Najświętszej Panny” (C, 229).
Można powiedzieć, iż wiara prowadzi Paula Claudela, który w młodości chciał „wstąpić do benedyktynów” (C, 185)[14]. Najbardziej przejmujące wyznanie wiary Claudela zostaje na kartach dziennika zapisane 21 marca 1929; poeta powtarza słowa Marii Magdaleny obmywającej łzami Jezusowe stopy: „Jestem z Tobą i kocham Cię!” (C, 249). Jako „własne” podaje Claudel słowa św. Jana Chrzciciela: „Trzeba, żeby Jezus wzrastał, a ja żebym malał” (C, 163). Natomiast zapisana w innym miejscu złośliwa uwaga: „Młody paw myśli wśród spazmatycznych podrygów, że roztacza ogon, a pokazuje tylko tyłek” (C, 80), przechodzi w pełne dumy wyznanie: „od chwili mojego powrotu do Europy główny postęp: znów co dzień bywam na mszy (…) Dziś rano myśl: Nic nie jest daremne, wszystko ma jakiś sens duchowy” (C, 80-81).
* * *
Claudel należy do licznego grona konwertytów, nawrócił się w Boże Narodzenie 1886 w katedrze Notre-Dame w Paryżu. „W momencie mojego nawrócenia spotkałem w Notre-Dame wysokiego żebraka o długiej siwej brodzie, który modląc się w kącie na klęczkach padał plackiem i całował ziemię (…) Niedawno spotkałem znów żebraka dokładnie takiego samego, ta sama siwa broda, to samo padanie. I tak zapewne się dzieje od czasu, jak zbudowano Kościół” (C, 90). Właśnie nawrócenie jest wydarzeniem, od którego wszystko, co najważniejsze w życiu Claudela się rozpoczyna. Poeta staje się człowiekiem sumienia: „Czy od chwili mojego nawrócenia żyłem naprawdę jak chrześcijanin? (…) Co za słabość! Co za przychylność dla zła! I te ustawiczne upadki! To takie smutne, że aż gorzko śmieszne” (C, 69)[15].
Konwersja Claudela stanowi powód licznych wzmianek o nawróconych na katolicyzm, które pojawiają się na kartach dziennika[16]. Poeta z dumą mówi o swoim udziale w nawróceniu innych: „spotkałem pannę Tournier, która powiedziała mi, że dzięki moim książkom odwróciła się od protestantyzmu” (C, 137); „odwiedza mnie p. Chaigne i powiada, że pewien student medycyny, Turek, przystał do katolicyzmu dzięki lekturze moich książek” (C, 228); „list od Benedykta Charix z Fryburga, studenta teologii protestanckiej, którego nawróciły moje książki” (C, 142). W innym miejscu Claudel opisuje nawróconego Żyda, który zamierza wstąpić do nowicjatu dominikanów w Amiens (C, 264), albo spotkanie z nawróconym Jeanem Cocteau (C, 203-204).
Wielokrotnie w dzienniku Claudela[17] odnajdziemy obecność Biblii. Nieustannie pojawiają się cytaty biblijne – z Pieśni nad pieśniami, Księgi Hioba, Księgi Rut, Apokalipsy. Claudel komentuje całe fragmenty Ewangelii oraz obrazy starotestamentowe. Zdaniem francuskiego dyplomaty świat nie jest iluzją, ale wielką aluzją do Boga Creatora. „Biblia jest po to, by nas zmusić do słuchania i rozumienia tego, co natura tworzy na naszych oczach, o czym mówi i co czyni. Wszystko to da się streścić w jednym słowie – służba”[18]. Właściwie egzegeza Biblii stała się osobnym działem twórczości Claudela. Począwszy od niezapomnianego Bożego Narodzenia 1886 roku[19], kiedy w dniu nawrócenia Paul Claudel otwiera stronice Biblii na opisie Emaus u św. Łukasza (Chrystus objaśnia uczniom Pisma i łamie dla nich chleb), poprzez kolejne – genialne w swej szczerości i pokorze – studia nad tekstami biblijnymi; aż do śmierci: w ostatnich dniach lutego poecie towarzyszy Izajasz (C, 517)[20].
[koniec_strony]
* * *
Silnie zaznaczona indywidualność Daga Hammarskjölda, autora Drogowskazów, o której pisałem przed tygodniem, kontrastuje z katolickością Paula Claudela. Raz po raz dzienniki informują o spowiedzi poety. Sakrament odpuszczenia grzechów towarzyszy mu w Czechach: w roku 1910 „wyspowiadałem się 28 [października] w St. Sulpice u starego nieznajomego księdza. Niech Bóg błogosławi go za dobro, jakie mi wyświadczył!” (C, 51); zapisane rok później: „Wyspowiadałem się na Zielone Świątki. Pod bardzo silnym wrażeniem słów spowiednika: Miej ufność w nieskończone bogactwo Ducha Świętego. Podoba mi się sens tych słów” (C, 54). W roku 1919, zanim wyruszy do Kopenhagi, w Paryżu: „Wielki Wtorek, 15 kwietnia. – Spowiadałem się długo u księdza Daniela Fontaine, z wielką pociechą” (C, 120).
Podobnie katolickość Claudela poznajemy w pośpiesznym szukaniu mszy, podczas pracy dyplomatycznej w Stanach Zjednoczonych: „Ranek spędzony na poszukiwaniach kościoła. Znalazłem go wreszcie wstępując kolejno do baptystów, metodystów, anglikanów i prezbiterianów. Komunia” (C, 225). Równie poruszająca jest modlitwa Claudela w intencji Japonii: „Najświętsze Serce Jezusa, które łakniesz dusz, racz nad cesarstwem japońskim roztoczyć Swego Ducha wiary i miłości, aby ten naród poznając Cię, pokochał Cię i stał się Twoim apostołem. Amen” (C, 135)[21]. Claudel katolik nieustannie uczestniczy we mszy (nie tylko jako jeden z wiernych, ale również dźwigając baldachim podczas procesji Bożego Ciała bądź kalikując na nieszporach!), wzywa wstawiennictwa świętych i wszystko powierza Matce Najświętszej[22].
* * *
We współczesnym świecie biografie Paula Claudela i Daga Hammarskjölda są czymś niezwykłym. W postmodernistycznym kulcie komercji i relatywizmu obaj są świadkami wiary i pokory, świadkami Innego. Szwedzki polityk nie uznaje kompromisu w tym, co najważniejsze – życie należy całkowicie poświęcić Temu, który jest: „Trzeba dać wszystko za wszystko” (H, 86). Francuski dramaturg podaje definicję prawdziwego życia, w którym najważniejsza jest pokora wiara: „Cicho bądź. Daj istnieć Bogu” (C, 165)[23]. Jednakowo trwają w postawie autentycznej modlitwy:
Kochać, jak Ten, który wszystko wie,
być cierpliwym, jak Ten, u którego „teraz” jest wieczne,
być sprawiedliwym, jak Ten, który nigdy nie zdradzi,
być pokornym, jak Ten, który za życia doznał możliwości wszelkich zdrad (H, 96).
Właśnie modlitwa zdaje się być fundamentem życia tych duchowych gigantów. „Niechaj mi Niebo okaże miłosierdzie i niech ziemia płacze nade mną”[24] – powtarza za Krzysztofem Kolumbem Paul Claudel – poeta i podróżnik. Zdaje się, iż to pragnienie świętości (a właściwie – pragnienie prawdziwego życia) włącza ich w wielką wspólnotę świętych, której nie ima się czas. „Inni poszli przede mną./ Inni za mną idą” (H, 155).
W świecie płytkich pragnień i lenistwa duchowego potrzebna jest bezkompromisowa postawa, której świadkami są dwaj chrześcijańscy dyplomaci. Zło się bowiem panoszy, gdy dobro milczy, a głupota szaleje, gdy mądrość siedzi cicho w kącie. Claudel ilustruje to z sobie właściwą złośliwą swadą:
– Dlaczego pan kazał ściąć to piękne drzewo?
– Rzucało cień, a na wiosnę było zapaskudzone słowikami (C, 30)[25].
Poeta traci jednak cierpliwość, gdy słyszy inteligentnych głupców, którzy popisują się swoimi marzeniami o powtórnym życiu (reinkarnacji): „Rozbijam w kawałki Wenus z Milo, nie uległa zniszczeniu, bo choć nie jest już posągiem, przetrwa jako kamień brukowy” (C, 30). Claudela drażni komunał o nieśmiertelności, która nie byłaby udziałem duszy, a jedynie elementów materialnych. W jego oczach róża, która zamienia się w nawóz, nie jest już różą. Bzdura, ubrana w pozory erudycji, tym bardziej jest głupia!
Jako świadkowie wiary i pokory Claudel i Hammarskjöld sprawdzają się doskonale. Jako strażnicy prawdziwego człowieczeństwa – bezapelacyjnie otrzymują złoty medal. A co najistotniejsze, nie tylko zachwycają i budzą podziw – prowokują do wielkich spraw, do życia naprawdę duchowego w miałkim świecie, który ślepo służy materii. W tym dziele walki o sens swojego istnienia – nikt nas nie wyręczy. Jak uczy – nie oglądając się na protokół dyplomatyczny – Dag Hammarskjöld:
Nigdy u celu! Ważniejsze zadanie to tylko przejście do wyższej klasy w tej szkole, w której zbliżasz się do egzaminu; jego wyników nie będzie znał nikt, gdyż będziesz wtedy całkiem samotny (H, 70).
[koniec_strony]
* * *
Przemija postać tego świata. Przemijają Claudel i Hammarskjöld, Guitton i Korczak, Schweitzer i Bonhoeffer. Claudela można spotkać całkiem „przypadkowo” na blogu poświęconym katolickiemu tradycjonalizmowi. Jego „Msza na odwrót”[26] jest apologią prawdziwej ars serviendi – liturgii, która wierna pozostała praktyce Soboru Trydenckiego. Hammarskjöld od czasu do czasu przypomina o sobie przy okazji kolejnej katastrofy lotniczej, w której giną kolejni przywódcy. Wydaje się, że „nowy, wspaniały świat” nie potrzebuje ich głosu – współczesna Sodoma (z nową etykietą „Sorbony”) pluje na krzyż i drze w strzępy świętą Księgę. A jednak… choć przemijają, okazują się jeszcze bardziej potrzebni w naszych czasach. Jak Abraham w czasach Sodomy. Jak wielbiony przez Claudela Ajschylos. Jak ceniony przez Hammarskjölda Ibsen. I chociaż oni przemijają, jednak w tym wielkim dramacie, który nazywamy życiem, wciąż jest nadzieja, że już pojawili się nowi poszukiwacze prawdy i miłości – być może jeszcze cicho i w ukryciu – miłośnicy wieczności, która stanowi jedyne powołanie człowieka. Nowi giganci ducha. Nowi aktorzy prawdziwego Dramatu. Claudele. Hammarskjöldy.
Dyskretni posłańcy Królestwa.
Dodam jeszcze, iż istnieje Siostra Wanda Boniszewska, od Aniołów, stygmatyczka,
której modlitwy niechaj nas wspierają... Blask słońca w konwaliach!
Ks. Stefan Radziszewski
[1] B. Gracjan, Brewiarz dyplomatyczny, tł. B. Gajewicz, Warszawa 2004, s. 206-207.
[2] P. Claudel, Dziennik 1904-1955, tł. J. Rogoziński, Warszawa 1977, s. 249 (dalej cytowany jako C).
[3] Chiny. Czechosłowacja. Niemcy. Włochy. Brazylia. Dania. Japonia. Belgia.
[4] Nowy Jork. Hamburg. Praga. Rio de Janeiro. Kopenhaga. Tokio. Waszyngton. Bruksela.
[5] A. Wilson, Władza, [w:] Współczesny rachunek sumienia, oprac. M. Garnysz, „Znak” 1961, nr 12, s. 1683. Dzieło Wilsona, z którego pochodzi Władza – Pardon and Peace, London and New York 1957.
[6] Tamże.
[7] Według tłumacza, J. Rogozińskiego, Claudel znał biografię świętego z Essai historique sur le bienheureux André Bobola Victora de Buck lub z Vie du bienheureux André Bobola o. Olivant.
[8] Myśl księdza Gratry, którego często w swoim dzienniku cytuje Claudel, brzmi następująco: „Stąd przerażająca i świętokradcza przewrotność ducha podboju między narodami chrześcijańskimi. Stąd na przykład przekleństwo niezmazalne aż do chwili kompletnego naprawienia, ciążące na cesarstwach, które, jak wyraził się Joseph de Maistre, dopuściły się ohydnego rozbioru narodu chrześcijańskiego, Polski. Dopóki ten punkt nie znajdzie zrozumienia, Europa nie odzyska sprawiedliwości i pokoju” (C, s. 26). Chińska notatka Claudela o Polsce pochodzi z listopada (lub grudnia) 1908 r.
[9] P. Claudel, Dramat i muzyka, tł. M. Skibniewska, „Dialog” 1968, nr 12, s. 58.
[10] Brewiarz dyplomatyczny, s. 88.
[11] (Nie)świadomie Claudel „zjadł” końcowe: „Bóg sam wystarczy”. Być może to dla niego oczywiste, albo pragnął mocniej wyakcentować negację lęku – wszak w Biblii formuła Nie bój się/ Nie lękaj powtarzana jest 365 razy.
[12] 30 czerwca 1925 Claudel nawiedza katedrę w Avila: „Spędzam rozkoszną godzinę wpatrując się w moją matkę, Teresę, mówiąc do niej, modląc się za wszystkich, których kocham i za wszystkich moich klientów. Wielkie wzruszenie” (C, 197).
[13] „W Hanoi widziałem się dwa razy z moją karmelitanką, matką od Dzieciątka Jezus, która okazuje mi wzruszającą serdeczność. Daje mi relikwie małej matki Tereski i powiada, żebym wysłał je Henrykowi. Może zdziałać cud. Jeśli to zrobi, napiszę coś o niej i wybiorę się w pielgrzymkę do Lisieux” (C, 144); „Siostra Maria od Dzieciątka Jezus, karmelitanka, zmarła 15 grudnia 1922 roku w Bui-chu, w Tonkinie Centralnym. Nowa orędowniczka w niebie” (C, 163). Prawdopodobnie S. Marii zawdzięcza Claudel „dwa powiedzonka karmelitanek. Jedna z nich umierając skarży się, że za mało cierpi: – No i co, mój Jezu, to już się nie kochamy, Ty i ja? – Do drugiej Zbawiciel zwraca się z mocnym słowem: Zjeżdżaj stąd, przeszkadzasz mi” (C, 190). Drugą anegdotę poeta opatrzył komentarzem: „Jezus Chrystus nie był osobistością, był Osobą”.
[14] Benedyktyni uznali jednak – i słusznie – że większy będzie pożytek z Claudela-poety niż z Claudela-mnicha. Aż do końca życia Claudel myśli o swoim powołaniu: „Biedny Paul Claudel jest sługą Bożym” (C, 249).
[15] Poeta jest wobec siebie bardzo surowy – w majowych zapiskach z roku 1913 pisze: „przypadkowość, niespójność, rozmemłanie, marnotrawstwo, niedbalstwo w obowiązkach, zapominanie o biednych! Jestem niby marionetka ustawicznie zmagająca się ze sznurkami, na których ją uwieszono, stąd te nieustanne upadki i groteskowa gestykulacja” (C, 73).
[16] Claudel i ks. Daniel Fontaine byli inicjatorami tzw. Kooperatywy, która miała zrzeszać nawróconych intelektualistów. W czasie największego rozkwitu zrzeszenie, działające w l. 1909-1928, liczyło stu członków (C, 77).
[17] Tak naprawdę w "dziennikach", bowiem F. Varillon wydał dwa tomy zapisków Claudela: Journal I (1904-1932) oraz Journal II (1933-1955).
[18] P. Claudel, Umiłowaniu Pisma Świętego, tł. D. Eska, Warszawa 1998, s. 12.
[19] Tamże, s. 6.
[20] Wzorem umiłowania Pisma Świętego mógłby być Jean Bernard, malarz fresków, którego odwiedziny 18 sierpnia 1928 opisuje poeta: „Przyjął chrzest w osiemnastym roku życia. Przepisuje własną ręką Biblię, którą ilustruje i oprawia w miedź, złoto i platynę wysadzane drogimi kamieniami” (C, 241). Współcześnie podobną wrażliwość prezentuje Janusz Matuszewski (w maju 2012 roku prace prof. Matuszewskiego prezentowane były w „Domu Praczki”, w Galerii Współczesnej Sztuki Sakralnej w Kielcach).
[21] Słowa modlitwy, które ułożył ksiądz Fontaine na prośbę Yamamota – nawróconego oficera japońskiej marynarki, którego Claudel (będąc ambasadorem Francji w Tokio) wciągnął do swej „kooperatywy modłów”.
[22] Właściwie wszystko przypomina mu o Niepokalanej – w jego poetyckim patrzeniu na świat nawet „gwiazdy jedna po drugiej zaczynają odmawiać Ave Maria” (C, 136).
[23] Poeta podaje własną definicję pokory – „Pokora: umiłowanie prawdy; amor veri” (C, 164).
[24] P. Claudel, Księga Krzysztofa Kolumba, tł. J. Rogoziński, „Dialog” 1968, nr 12, s. 50.
[25] Autentyczna rozmowa, którą zapisał w swoim dzienniku Claudel.
[26] La messe a l`envers, tekst z 29 stycznia 1955.