Pieniądze na film zbiera Fundacja Smoleńsk 2010. Koszt może wynieść nawet 10 mln zł (czyli mniej więcej tyle, ile kosztowało "Pokłosie"). Twórcy z góry założyli, że nie poproszą o wsparcie ani Telewizji Publicznej, ani Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej.

 

Środki mają pochodzić głównie z drobnych składek od ludzi i większych od sponsorów. Od tych pierwszych wpływają już pierwsze pieniądze. Jak mówi Tomasz Miernowski, prezes fundacji są to kwoty w wysokości 20, 30, 50 zł, a nawet darowizny złotówkowe. Nie brakuje jednak równiez przelewów opiewających na 5 tys. zł.

 

Miernowski przyznaje jednak, że takie datki wystarczą prawdopodobnie jedynie na funkcjonowanie fundacji i akcje promocyjne (fundacja myśli m.in. o rozdawaniu nalepek z napisem "sponsor filmu").

 

"Dlatego Krauze osobiście wybrał się do siedziby Prawa i Sprawiedliwości, by poprosić o finansowe wsparcie dla swojego filmu. Ludzie odpowiedzialni za finanse partii odprawili go jednak z kwitkiem, twierdząc, że PiS pieniędzy nie da. Reżyser jak na razie nie wskórał niczego także w spółkach związanych z PiS. Niektórzy politycy ugrupowania twierdzą, że wszystko by się zmieniło, gdyby polecenie wydał sam prezes, ale na to się nie zanosi" - czytamy w "Polityce".

 

Właśnie z tego powodu Krauze zamierza poprosić o pomoc amerykańską Polonię i gruzińskich biznesmenów, licząc na ich przychylność wobec Polski i prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jaki będzie odzew? To się okaże.

 

AM/Polityka/Onet.pl