- Chcemy pokazać w tym marszu, że tutaj nie są Niemcy. Bo ktoś, kto przyjeżdża z zewnątrz i wszędzie widzi niemieckie nazwy, może się pogubić. A jak do tego dodać separatystyczne żądania Ruchu Autonomii Śląska autoryzowanego przez PO, bo razem rządzą w województwie śląskim, to można się czuć tutaj zagrożonym - mówi w rozmowie z "GW" Arkadiusz Szymański z PiS.

 

Pomysł marszu pojawił na ostatnim spotkaniu z Markiem Kuchcińskim i Sławomirem Kłosowskim z PiS. To podczas niego z sali padły słowa: "jak się nic z dążeniami mniejszości niemieckiej i RAŚ nie zrobi, to dojdzie tu do drugiego Kosowa".

 

Gościom spotkania organizowanego przez PiS nie podobały się m.in. tablice z niemieckimi i śląskimi nazwami miejscowości, a także powiewające flagi unijne.

 

Co na to opolscy Niemcy? - Nie mamy już siły w kółko powtarzać i wyliczać, ile od lat zrobiła mniejszość niemiecka dla tego regionu - w przeciwieństwie do PiS - mówi w rozmowie z "GW" Norbert Rasch, szef Mniejszości Niemieckiej w Opolu.

 

sm/GW