Jak poinformował portal Life Site News, do zdarzenia doszło podczas manifestacji pod kliniką Centrum Kobiet dla Reprodukcyjnych Alternatyw w Alabamie, w której przeprowadzane są aborcyjne zabiegi. Przed ośrodkiem spotkali się zwolennicy zabijania dzieci oraz obrońcy życia.
Jedna z prolajferek, Joyce Fecteau pokropiła przyniesioną substancją zwolenników aborcji. Wzbudziło to wśród nich taką panikę, że zadzwonili po policję. Organizatorka manifestacji aborcjonistów Pamela Watters podejrzewała, że cieczą może być amoniak lub inna groźna trucizna. Po przybyciu na miejsce funkcjonariuszy, 70 letnia kobieta została zakuta w kajdanki i z rękami złożonymi w geście modlitwy zaprowadzona do radiowozu oraz zawieziona na komisariat.
Szybko okazało się jednak, że "groźną cieczą" budzącą przerażenie okazała się... woda święcona. Gdy fakt ten wyszedł na jaw, aborcjoniści uzasadniali swoją panikę faktem, że butelka nie była w żaden sposób oznakowana.
Ojciec James Henderson stojący na czele Chrześcijańskiej Koalicji dla Alabamy zaznaczył, że cała sprawa jest "parodią" i zapowiedział organizację liczącego tysiąc osób protestu pod miejskim sądem Huntsville w dniu rozprawy Joyce Fecteau, która ma się odbyć 21 lutego.
eMBe/Prawy.pl/Lifesitenews.com