Komisja Europejska po raz pierwszy w historii zdecydowała, że rozpocznie procedurę sprawdzania praworządności w jednym z państw unijnych. Niestety, chodzi o Polskę. Nagonka prowadzona przeciwko naszemu krajowi przez rodzimą "opozycję" oraz lewackie media przyniosła wymierne efekty. Komisja wszczyna procedurę, która może zakończyć się nałożeniem na nasz kraj sankcji.
Okazało się więc, że zapowiedzi takich komisarzy jak Frans Timmermans czy Günther Oettinger nie były tylko czczymi pogróżkami. Komisja kierowana przez Jeana-Claude'a Junckera rzeczywiście Polską się zajmie, uruchamiając procedurę, którą opracowano dopiero w 2014 roku.
Zakłąda ona trzy stopnie. Na pierwszym z nich KE wchodzi w dialog z badanym krajem. Jeżeli to nie przyniesie "poprawy", na drugim stopniu Komisja formułuje zalecenia, które kraj powinien wcielić w życie. Jeżeli tak się nie stanie, to Komisja na trzecim stopniu przekazuje sprawę Radzie Europy, która ma zdecydować o ewentualnym nałożeniu sankcji.
"Konieczność" wszczęcia wobec Polski procedury sprawdzania praworządności wyjaśnił komisarz Timmermans.
"Wyrażamy zaniepokojenie niedawnymi wydarzeniami w Polsce. Prosiliśmy polskie władze o informacje, jeszcze w poprzednim roku i wtedy rozmawialiśmy o tych wydarzeniach. Dziś omawialiśmy głównie sprawę Trybunału Konstytucyjnego" - powiedział.
"Jestem również świadom niedawnej reformy mediów publicznych, która przeprowadzana jest w Polsce, która również może wywoływać wątpliwości co do ich wolności i pluralizmu" - dodawał Timmermans.
"Chcemy rozwiązać te problemy, nie mamy zamiaru oskarżać czy wchodzić w polemikę. Chcemy wyłącznie rozwiązać ten problem w sposób racjonalny w ramach naszych zobowiązań prawnych" - stwierdział.
kad