"Czy woli pani drogę okrężną, czy prosto do celu?"
Zapytacie mnie, jak mi się pracuje w Belgii. Mógłbym więc spróbować opisać Wam szczegółowo system duszpasterski i co ja w nim konkretnie robię. Ale myślę, że to znudziłoby większość czytelników. Postanowiłem więc opowiedzieć krótką historię, która pokazuje, na czym polega problem "Zachodu".
Kiedyś raz na tydzień miałem dyżur "spowiedziowy". Polega to na podjęciu dyżuru w kościele, w czasie którego przyjmuje się ludzi do spowiedzi, lub na rozmowę. Pewnego dnia przyszła ubrana na czarno kobieta, lat około sześćdziesięciu. Chciała porozmawiać. Przez pół godziny opowiadała mi o swoim życiu. W skrócie można powiedzieć, że jest samotna, choć miała w życiu wielu partnerów. Ma zaburzenia psychiczne, leczy się u psychiatrów od wielu lat. Maluje obrazy dla zabicia czasu. Po cierpliwym wysłuchaniu jej bolesnej historii, mógłbym wzorem moich zachodnich współbraci księży, próbować ją pocieszyć, obdarzyć zrozumieniem i obiecać modlitwę. Ale przecież nie jestem księdzem po to, aby wcielać się w rolę następnego psychoterapeuty. Pierwsze co zrobiłem, to zadanie jej krótkiego, ale treściwego pytania: "Czy woli pani drogę okrężną, czy prosto do celu? Bo mógłbym pani udzielić kilka rad i odesłać do domu. Ale proponuje pani drogę wyjścia z choroby". Mimo inwazyjnego charakteru mojego pytania, bez namysłu odpowiedziała, że woli krótszą drogę. Przystąpiłem więc do dzieła.
Zadałem jej pierwsze pytanie: "Czy jest pani ochrzczona?" - "Tak". "Czy przyjęła pani pierwszą komunię świętą?" - "Tak, ale to było dawno temu". Kontynuuję: "Czy teraz chodzi pani na Msze święte i przyjmuje komunię?" - "Nie". Odparłem bez namysłu: "To jak pani chce być zdrowa?!" Natychmiast zaproponowałem jej spowiedź. Odpowiedziała, że nawet nie wie, jak to się robi. Ja na to, że przecież za to mi płacą, żebym pomagał ludziom w ich niewiedzy J. Przekonałem ją. Zaczęliśmy spowiedź. Po udzieleniu rozgrzeszenia nałożyłem na nią ręce w modlitwie wstawienniczej, prosząc o dar pokoju wewnętrznego. Poczuła wewnętrznie ten pokój, jak falę ciepła rozlewającego się w jej klatce piersiowej. I tak się rozstaliśmy. Wróciła po miesiącu na mój dyżur spowiedziowy. Ale jej nawet nie poznałem: ubrana była na kolorowo, z zadbaną fryzurą, ale przede wszystkim, zmienioną twarzą, która promieniowała lekkością i radością. Rozpoczęliśmy rozmowę. Okazało się, że stało się coś nieoczekiwanego: z jej duszy opadł ciemny całun depresji, czuła się lekka i wyzwolona. Mówi, że zaczęła chodzić do kościoła i do komunii świętej.
Ta krótka historia streszcza problem zachodniego duszpasterstwa, które jest "nieinwazyjne". Broń Boże komuś powiedzieć, co ma robić, jak wierzyć, co zmienić w swoim życiu. Księża zadowalają się wymienianiem uprzejmych pozdrowień i popijaniem wina ze swoimi parafianami. Zabrania się stawiania wymagań, nie chcąc przestraszyć i tak już niepewnych parafian. Progresistowska propaganda wypruła z umęczonych dusz ostatnie resztki poczucia sacrum. I długo jeszcze mógłbym dawać negatywne przykłady tego, co modernizm uczynił z Kościoła na Zachodzie, ale nie o to chodzi.
Jest nadzieja. Myślę, że właśnie nadchodzi nowy czas dla Zachodu. Modernizm słabnie, a progresistowskie projekty odbijają się o ścianę ludzkich serc, których nie da się oszukać. To tu i ówdzie przebłyskują światła nowych wspólnot i nowych kapłanów, którzy powracają do korzeni chrześcijaństwa, wierni nauczaniu Kościoła. Łaska wychwytuje pojedyncze osoby z tłumów ślepo kroczących ku humanizmowi bez Boga. Materialistyczny konsumpcjonizm pęka pod naporem mnożących się kryzysów (czy to będzie kryzys związany z ekonomią, czy z terroryzmem).
Myślę, że najlepiej to wypowie Marta Robin, która wygłosiła takie oto proroctwo dotyczące Francji, ale które możemy rozciągnąć na cała cywilizację Zachodu: «Francja upadnie bardzo nisko, niżej niż inne narody, z powodu swojej pychy i złych rządzących, których sobie wybiera. Zaryje nosem w piach. Nic już nie będzie. W swoim nieszczęściu przypomni sobie o Bogu. Więc będzie wołać do Niego, i to Matka Boża przyjdzie ją uratować. Francja odnajdzie swoje powołanie córki pierworodnej Kościoła, będzie miejscem największego wylania Ducha Świętego, i pośle na nowo misjonarzy na cały świat».
Ks. Janusz Umerle
Ksiądz Janusz Umerle jest autorem strony www.jumerle.konin.lm.pl, urodził się w Koninie. W 1994 udał się na misje na Wybrzeże Kości Słoniowej, gdzie pracował przez cztery lata. W latach 1999-2003 pracował w Ośrodku Odnowy w Duchu Świętym „Wieczernik” w Magdalence. Obronił pracę doktorską „Duchowość nazaretańska w świetle życia i pism Karola de Foucauld” na Uniwersytecie M. Kopernika w Toruniu. Obecnie mieszka i pracuje w Belgii.