„Tomasz Terlikowski mówił (...) cytując papieża Benedykta XVI, iż jednym z największych zagrożeń dla Kościoła w XXI wieku jest "ideologia gender". To prawda?” - zadał pytanie politykowi Ruchu Palikota dziennikarz. A ta niezrażona odpowiedziała. „Myślę, że największym zagrożeniem dla Kościoła XXI wieku jest sam kler, tacy sami działacze jak on, którzy są przepojeni nienawiścią, agresją i brakiem szacunku. Z drugiej strony Kościół rzeczywiście traktuje "ideologię gender' jako wroga. Bo jego wrogiem jest ogólnie rzecz biorąc humanizm” - oznajmiła Grodzka.
A chwilę później zaczęła – niemal jak papież – wyjaśniać, czego powinien nauczać Kościół. - Absolutnie nie można powiedzieć, że gender i nauka Kościoła są nie do pogodzenia. W moim przekonaniu nauka o płci nie jest wrogiem małżeństwa. Tyle że jeśli Kościół uważa, że małżeństwo to związek tylko kobiety i mężczyzny, a kobietę i mężczyznę określa po ogólnym wyglądzie rodzaju genitaliów, to naprawdę trudno tutaj dyskutować. Ja uważam, że zamiast definiować wrogów powinien raczej przyjąć, że geny to jest swego rodzaju plan, a płeć to to, co czuje się w sercu – przekonywała.
Na koniec zaś polityk jasno podkreśliła, dlaczego ideologia gender została wpisana w dokumenty. Powód jest jasny. Ludzie „muszą” myśleć, tak jak chcą genderowi zamordyści, a zmusić ich do tego ma prawo. - Dlatego, że musimy myśleć o człowieku przez wzgląd na jego tożsamość, a nie przez jego organy, jak chciałby Terlikowski. Prościej się tego wytłumaczyć nie da – oznajmiła.
TPT/naTemat.pl