Prokuratura w Wołominie nie chciała się zająć sprawą reklam aborcyjnych w wyszukiwarce Google. Co dalej z tą sprawą?

Mnie najbardziej zależy, żeby te reklamy się już więcej nie ukazywały, żeby w polskim internecie nie było reklam aborcji i turystyki aborcyjnej. Dzisiejsza publikacja Rzeczpospolitej już doprowadziła do tego, że Google wszystkie te reklamy skasował. To nie była tylko jedna reklama – było więcej tych reklam. Liczę na to, że Google zauważywszy problem, nieco teraz nagłośniony i spowoduje, że powstanie system zabezpieczający przed takimi reklamami. Rozumiem, że zrobiono to zapewne nieświadomie, natomiast nie zdejmuje to z nich odpowiedzialności skutecznego odsiewania tego typu treści. Zarabianie pieniędzy na tego typu reklamach jest wysoce wątpliwe moralnie.

Google potraktowało sprawę poważniej niż prokuratura w Wołominie?

Prokuratura w Wołominie zachowała się poniżej krytyki. Nawet nie spytano mnie o szczegóły tej sprawy tylko od razu odmówiono wszczęcia śledztwa. Nieco po mnie, podobny wniosek złożył mój siostrzeniec w Otwocku. Ten wniosek prokuratura w Otwocku zaczęła badać, czyli Mateusz był wezwany w zeszłym tygodniu w celu złożenia wyjaśnień. Nie wiemy co tamtejsza prokuratura z tym zrobi. Moim zdaniem to było przestępstwo, są na to dowody. Mam wydruki, poza tym internet zachowuje archiwalne materiały i można to wszystko znaleźć. Nie jestem jednak prokuratorem, mnie zależało na tym, żeby te reklamy zniknęły. Mam nadzieję, że cała sprawa spowoduje, że te reklamy nigdy więcej się na na Google'u nie pojawią.

Ponieważ prokuratura nie chciała zając się tą sprawą wysłałem wszystkie dokumenty, łącznie z odmową, do Kancelarii Premiera, do Prezydenta, do ministra sprawiedliwości, do ministra zdrowia z prośbą o podjęcie działań. Trudno mi powiedzieć, który organ byłby najlepszy – mam nadzieje, że znajdzie się ktoś odpowiedzialny, kto zajmie się egzekwowaniem prawa antyaborcyjnego w Polsce

not. ToR